- Jeszcze dwie godziny kochani! – krzyknęła Lawson. Szybciej kurwa. Chciałem jak najszybciej znaleźć się w domu, upić się, pociąć, cokolwiek, żeby poczuć ulgę, żeby na chwilę o niej zapomnieć.
- Ale z ciebie suczka, Ruda! – usłyszałem krzyk Cindy. Popatrzyłem do tyłu spodziewając się kolejnej bijatyki pomiędzy nią a Zoey, ale to co zobaczyłem przerosło mnie totalnie. Zoey siedziała na kolanach Ericka całkiem pijana, a Cindy podawała jej kolejne butelki. Skąd oni do cholery wzięli alkohol? To pewnie sprawka Lawson.
- No pij, kochanie! Co? Już dość? – śmiał się Erick. Odwróciłem się do szyby starając się nie zawracać sobie głowy tym cyrkiem. Co się z nią dzieje? Czy właśnie tak zachowuje się po alkoholu? Czy pije, żeby odreagować naszą kłótnię?
- Nie sce jusz. – wybełkotała chichocząc. Zacisnąłem powieki i przetarłem dłonią twarz. Ona nie potrzebuje twojej pomocy durniu. Jest niezależną kobietą i umie poradzić sobie sama. Prawda?
- Nie marudź tylko pij! – zaśmiała się Cindy. Pomimo tego, że jej nie widziałem zdołałem sobie wyobrazić jej fałszywy uśmiech kiedy podaje Zo butelkę z wódką.
- Nie za gorąco ci w tej bluzeczce, skarbie? – zapytał Erick. – Wyciągaj telefon. – chyba jako jedyny usłyszałem jego szept skierowany do Daryla. Tego już, kurwa, za wiele. Wstałem i spokojnie, na luzie podszedłem do rozpitego towarzystwa. Spojrzałem na Zoey, ale ta jakby nie kontaktowała. Owinęła ręce wokół szyi Ericka i chichotała po każdym łyku trunku. Ten złamas trzymał jedną rękę pomiędzy jej udami, a drugą na jej kolanie. Wbiłem wzrok w jego błękitne oczy, a on uśmiechnął się zwycięsko, jakby chciał powiedzieć: „no cóż, woli mnie, pogódź się z tym". O nie, ja się tak łatwo nie daje. Ukucnąłem przed Zoey i odgarnąłem z jej twarzy rude włosy. Popatrzyła na mnie zdezorientowana, a potem roześmiała się. Jakby to, że siedzi u Ericka na kolanach, a ona trzyma rękę pomiędzy jej nogami było cholernie zabawne.
- Zo. – powiedziałem. – Chodź ze mną.
- Nieee... my pijemy! Prawda Cindy? – zapytała patrząc na blondynkę spod przymrużonych powiek. Jej długie rzęsy podkreślały efekt, wyglądała cholernie seksownie. Zerknąłem coraz bardziej wkurzony na Cindy. Spojrzała na mnie jakby przestraszona, wzruszyła ramionami i upiła łyk z butelki, którą dzieliła z Zoey. Przewróciłem oczami ściągnąłem ręce Zo z szyi tego dupka. Zrobiła minę obrażonej patrząc na mnie jeszcze bardziej zielonymi niż dotychczas oczami. Złapałem ją w talii i pociągnąłem tak, aby wstała. Kierowca gwałtownie zakręcił przez co poleciałem na najbliższy fotel, a ona na mnie. Ja wylądowałem z hukiem obok śpiącego Zacka, a ona okrakiem na moich kolanach. Spojrzała na swoje uda, a potem na mnie zagryzając wargę. Kurwa. Wstałem chwiejnie starając się trzymać ją jak najbliżej siebie i poszedłem z nią na moje miejsce. Usiadłem obok okna. Zo zamiast usiąść obok mnie na fotelu, usiadła na moich kolanach. Kręciła się tyłkiem na moim kroczu, po czym zarzuciła ręce tym razem na moją szyję. Popatrzyłem na nią chwilę, po czym zrzuciłem ją i posadziłem obok siebie. Nie chcę tak. Chcę, żeby była trzeźwa, chcę porozmawiać poważnie, a nie w pijackim upojeniu. Przewróciła oczami i osunęła się na siedzeniu.
- Nie podobam ci się czy jak? – zapytała. Spojrzałem na nią marszcząc brwi. – Nieważne. Chce mi się spać.
Sięgnąłem do plecaka i wyjąłem z niego koc i poduszkę. Tak, jeżdżę z takimi rzeczami na wycieczki.
– Połóż się na moich kolanach. – poradziłem. Obrzuciła mnie wzrokiem typu „chyba zwariowałeś?" i ziewnęła przeciągle. – Nie marudź tylko się połóż.
Przewróciła swoimi pięknymi oczami i w końcu położyła głowę na moich kolanach. Podsunąłem jej poduszkę, ale machnęła tylko ręką. Przykryłem ją szczelnie kocem i oparłem głowę o zimną szybę. Mógłbym tak spędzić każdy wieczór aż do śmierci. Potrzebowałem jej. Tak cholernie jej potrzebowałem. Westchnąłem głośno mając nadzieję, że już zasnęła i delikatnie dotknąłem jej włosów. Nie wzdrygnęła się, nawet nie sapnęła, więc zacząłem głaskać ją po rudych kosmykach.
– Śpij księżniczko. – szepnąłem i sam zamknąłem powieki.
Zoey POV.
Czy byłam pijana? Tak. Czy spałam gdy to powiedział? Nie. Czy jestem obdarzona darem pamiętania wszystkiego co robiłam podczas chlania? Owszem. I to jest, kurwa, najgorsze co mogło mi się w życiu przytrafić. „Księżniczko". To słowo pobrzmiewało w mojej głowie jak cholerne echo. Może jednak powinnam dać mu ostatnią szansę? A jak zjebie? Co ja wtedy, kurwa, zrobię? Jeśli on złamie mi serce bardziej niż złamał je teraz to... chociaż nie, to co zrobił teraz to tylko draśnięcie. Nic nieznaczące, małe pęknięcie. Jestem za silna na łamanie serca.
- Dlaczego, kurwa, musiałaś usiąść na kolanach u tego kutasa? – zapytał cicho. Miałam świadomość, że nie zdaje sobie sprawy, że nie śpię. No i że powoli jednak zaczynam trzeźwieć. Dlaczego usiadłam? Dlaczego piłam z Cindy? Dla zabawy. Chciałam odreagować tą pieprzoną sytuację, tą dziwną relację. Westchnęłam cicho. Dopiero teraz zaczynało docierać do mnie jakie to było głupie. Jaka ja byłam głupia. Przekręciłam się twarzą do niego. Ułożyłam rękę pod policzkiem i poczułam coś twardego. Cholera. Duży. Nie, Zoey nie. Nie molestuj go przez rzekomy „sen". Boże, ile mnie kosztowało, żeby zostawić do w spokoju... Wracając do mojej kłótnie z Milo. Nie chcę tego kończyć. Nie chcę, żeby nie odzywał się do mnie do końca liceum. Nie chcę go zostawiać. Nie chcę, żeby pieprzył każdą laskę, która mu się napatoczy. Chcę, żeby pieprzył mnie. Chcę, żeby ze mną był w tych dobrych i w tych złych chwilach. Chcę być jego jedyną. Ale boję się. Nie mogę pozwolić sobie na kolejne łzy, na głupie złamane, nastoletnie serce. Muszę w końcu dorosnąć. W przyszłym roku muszę zacząć pracować, a nie uganiać się za chłopakami. Jednakże kiedy myślę o tym, że już nigdy mam go nie zobaczyć... Myślę, że tak czy siak będę miła złamane serce. Niekoniecznie Zoey. Pomyśl przez chwilę. Co jeśli on okaże się być twoim jebanym księciem na białym koniu? Rycerzem, który wyciągnie cię z kamiennej wieży? Nie będziesz miała złamanego serca kochana. Nawet lepiej, będzie całe pozalepiane, pozalewane, sklejone jego sercem. Całkiem możliwe, że podaruje ci nowe, lepsze, wspanialsze wspomnienia niż te, które posiadasz obecnie. Daj mu szansę. Westchnęłam cicho słysząc głoś mojej głupiej podświadomości. Czemu ona zawsze ma rację? Bo to podświadomość, idiotko. Nakrywam się szczelniej kocem postanawiając być może najsłuszniejszą, i najlepszą rzecz w swoim życiu. Muszę dać mu szansę.
***
Co teraz? \O.O/
Zuzanka xoxo
CZYTASZ
Ja się nie zakochuję.
RomansaPrzechadzałem się wolno po splamionym, zakurzonym dywanie. Wokół mnie rozlegały się głośne, rozbawione krzyki i okropna muzyka, której sam nigdy nie puściłbym na żadnej imprezie. Zaczesałem włosy do tyłu bladą dłonią i rozejrzałem się po ciemnym pok...