Rozdział 9

7.5K 324 6
                                    

Holly Minight

Obudziłam się w silnych ramionach mężczyzny, którego szczerze kochałam. Mogłam być przy nim sobą. Mogłam pokazać swoje największe wady, a on nie zwracał na to uwagi. Kochał mnie za to jaka jestem.

Delikatnie wstałam z łóżka i podeszłam do pudeł z moimi ubraniami. Wybrałam z nich zwiewną czarną sukienkę i zeszłam na dół przygotować śniadanie. Siedziałam na tarasie popijając kawę i czekając aż mój narzeczony wstanie. Uśmiechałam się sama do siebie, bo byłam ogromnie szczęśliwa. Miałam wszystko o czym inne kobiety tylko marzyły. Wspaniały narzeczony, dziecko, piękny dom. Dom był śliczny, ale brakowało mi tu czegoś. Ogród. Poszłam założyć bieliznę i pojechałam do sklepu ogrodniczego.

Kupiłam kilka sadzonek i niezbędnych rzeczy. Kiedy zajechałam pod dom Jace siedział na tarasie, pił kawę i jadł śniadanie.

- Cześć kotek. - rzuciłam siadając mu na kolanach i całując w policzek.

- Hej. Dziwnie się uśmiechasz. - powiedział.

- Skądże. - oznajmiłam i przygryzłam wargę.

- Taaa, jasne.  Co kombinujesz?

- Postanowiłam trochę ozdobić dom. Może nie tyle dom co zrobić ogród.

- Yhym. Skąd w tobie tyle energii?

- Ty już dobrze wiesz skąd. - pocałowałam go w usta. - Ubieraj się.

Nasz taras był podgrzewany, że w trakcie zimy mogliśmy zasunąć rolety i biegać po nim w letnich ubraniach. W lato zaś chronił przed gorącym powietrzem, czyli po prostu była tam klimatyzacja.

Była już jesień, ale pogoda ciągle była piękna.

- Muszę jeszcze dziś jechać z Alice na zakupy. Podobno za dwa dni ma się zrobić strasznie zimno, a ona nie ma nawet żadnego płaszcza lub kurtki, bo z wszystkiego powyrastała. Za półtora miesiąca święta. - wyśpiewałam. - Jak zaraz się nie obudzisz to...

- Chodźmy jeszcze chwilę do łóżka. - oznajmił i złapał mnie w talii. Pocałował mnie w szyję.

- Ale tylko chwilę.

Położyłam się, a między nami ułożyłam laptop.

- Musimy rozglądać się za wszystkim co potrzebne na wesele. Trzeba zamówić zaproszenia, garnitur, suknie ślubną, dekoracje i tak dalej.

- Chciałbym, żebyś już była moją żoną.

- Wiem, ale musisz poczekać te kilka miesięcy.

Tak mi go brakowało. Chciałam się nim nacieszyć.

***

Przygotowałam Chloe. Miała na sobie suknię z trenem i perłami przy biuście. Bukiet zrobiony był z fiołków, ponieważ bardzo je uwielbiała i nie dała namówić się na inne. Ja ubrana byłam w łososiową długą, prostą i przylegającą suknię z rozcięciem do kolana oraz bez ramiączek. Włosy splątane miałam z tyłu w schludnego koka.

- Ślicznie wyglądasz, kochanie.

- Dziękuję. - odpowiedziałam i wsiedliśmy do białego auta, które zabrało nas do kościoła.

...

- Czy ty William bierzesz sobie Chloe za żonę i ślubujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że jej nie opuścisz aż do śmierci?

- Tak.

- Czy ty Chloe bierzesz sobie Williama za męża i ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że go nie opuścisz aż do śmierci?

- Tak.

- Ogłaszam was mężem i żoną.

Zaczęliśmy bić brawo, a państwo młodzi się pocałowali. 








Odnajdę cięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz