2. At First Sight.

1.2K 44 0
                                    

  Dobrobyt nie ogranicza się wyłącznie do pieniędzy - to także czas, miłość, sukces, radość, piękno i mądrość

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

  Dobrobyt nie ogranicza się wyłącznie do pieniędzy - to także czas, miłość, sukces, radość, piękno i mądrość. 

Louise Hay  

Sky doskonale słyszała, że opancerzone (na wszelki wypadek) drzwi wejściowe otworzyły się, z hukiem uderzając klamką w ścianę, i równie mocno zostały zamknięte. Zayn. Westchnęła ciężko i nadal przygotowywała kanapki z serem i szynką na kolację. Przeczuwała, zresztą słusznie, że musiał mieć zły humor, więc wolała w ogóle nie wychodzić, żeby go przywitać, bo prawdopodobnie tylko zostałaby skrytykowana czy wyśmiana. Tak działał jej ukochany. Swój zły humor przenosił na wszystkich wokół, a już szczególnie na nią, bo ona przynajmniej się nie broniła jak reszta chłopaków z gangu. 

- Sky! - usłyszała z salonu jego gruby, męski krzyk, więc wzięła głęboki oddech i chcąc nie chcąc, ruszyła w tamtą stronę. Przecież nie będzie się bać swojego chłopaka! To chore! Chociaż, tak właściwie... On nie był oficjalnie jej chłopakiem. Sypiali ze sobą, ona u niego mieszkała, ale Zen nigdy nie zapytał czy chciałaby z nim być, a ona... Ona nie miała dość odwagi, żeby mu to zaproponować. Wolała życie w spokoju, bez niepotrzebnych kłótni, które mogłyby się dla niej źle skończyć. Wystarczało jej to, co miała do tej pory i przynajmniej na razie nie chciała tego zmieniać.

Stanęła w wejściu do ogromnego, doskonale oświetlonego salonu i popatrzyła na ukochanego, który siedział rozłożony na kanapie, a wokół niego zebrało się kilku chłopaków, chcących zyskać u niego jakieś pozytywne punkty, za ciągłą gotowość do "akcji". Zachowywał się jak "wielki szef", a przecież to Ash rządził tym ich "interesem" i to on o wszystkim decydował, a nie Malik. Brakowało tutaj zdecydowanie osoby, która by mu to uświadomiła. Właściwie... Był kiedyś taki jeden, ale teraz pewnie zostały z niego tylko kości po tym jak brunet zakopał go żywcem. 

- Hm? - mruknęła, chcąc ściągnąć na siebie jego uwagę, jednak na marne, bo w najlepsze bawił się komórką. Wołał ją, a nawet nie bardzo był zainteresowany jej osobą. Gdzie w tym logika?

- Podaj butelkę z barku. Muszę się jakoś rozluźnić. - powiedział poważnie i dopiero teraz uniósł na nią swoje praktycznie czarne tęczówki, które w tym momencie dziwnie błyszczały. Musiał już sporo wypić... Przez plecy blondynki przeszły mocne dreszcze. Zawsze jego wzrok tak na nią działał, jednak w tej chwili była tak smutna, rozczarowana i samotna, że nie chciała nawet na niego patrzeć. Niech ma sobie ten swój zły humor i da jej święty spokój. Było jej źle, ale przecież jego to nie obchodziło, prawdopodobnie nawet tego nie zauważył. Czasami miała wrażenie, że jego nie obchodzi nic, prócz tego cholernego gangu.

Od razu odwróciła wzrok i bez żadnego słowa podeszła do barku, wyjmując pierwszą lepszą butelkę, bo przecież i tak wypiłby wszystko, co by mu przyniosła. Postawiła ją przed nim na stoliku i z szafki zdjęła kryształowe szklaneczki, które również postawiła obok butelki. 

I'm in love with a criminal.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz