Wiedziałam o co chodziło Corze. Derek w końcu przejął się kimś innym niż samym sobą. Moja przyjaciółka nie była ciężko ranna, tylko osłabiona, a jednak on martwił się o nią. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Po kilkunastu minutach wszyscy opuściliśmy dom Lydii kierując się do mojego.
***
Kilka dni po imprezie urodzinowej u Lydii, wpadł do mnie Scott informując mnie, że za dwa dni jest jakaś tajna impreza na której musimy być, ale bardzo trudno o bilety. Powiedział mi również, że Derek i jego stado nam pomogą, o ile on się do nich przyłączy, natomiast warunkiem Scott'a jest to, że nie zabijemy Jacksona, tylko go uratujemy. Zgodziłam się na pójście na imprezę. Cora także. Stwierdziłam tylko, że cholernie nienawidzę imprez w Beacon Hills. Cora i ja cieszyłyśmy się, że Derek w końcu zdecydował się nam pomóc w złapaniu kanimy.***
Pół godziny przed imprezą ja i moja przyjaciółka byłyśmy gotowe do wyjścia. Ubrałyśmy się tak samo jak na urodziny u Lydii. Udało nam się kupić tylko jeden bilet, więc zdecydowałyśmy, że Cora pójdzie oficjalnie ze Scott'em, Stiles'em, Isaac'iem i Ericą, a ja nieoficjalnie z Derek'iem i Boyd'em. Chwilę później przyszedł Scott ze Stiles'em, żeby zabrać Corę. Jak tylko odjechali ja wyruszyłam pod szkołę, gdzie miałam się spotkać z chłopakami. Już czekali. Kiedy mnie zauważyli podeszli do mnie.
- Cześć - rzucił Derek.
- Hej - odpowiedziałam.
W tym momencie dostałam sms'a od Scott'a.
- Będą Argent'owie.
- Cholera- zaklął Derek.
- Wiem, po prostu zajebiście. Jeszcze jedna przeszkoda do pokonania - warknęłam.
- Jedna? Chyba raczej kolejny tor - stwierdził Hale.
Mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Trzeba będzie ich odciągnąć od Scott'a i Isaac'a, jeżeli mają uśpić Jacksona tym czymś w strzykawce.
- I tak zrobimy...
Szybkim krokiem ruszyliśmy w stronę lokalu. Już tam czekali. Chris, Gerard i inni łowcy. W myślach rzuciłam kilkoma przekleństwami. Na taki tłum łowców nie liczyłam. Derek też był zaskoczony ich liczebnością, co zdradził spojrzeniem.
- Cofnij się Derek - rozkazał Chris.
- Czy to nie za proste słowa jak na łowcę weterana? - zapytał wyraźnie poirytowany Derek.
- A mówił wam ktoś, że pazury to za mało na wojnę bronią palną? - odpowiedział pytaniem na pytanie łowca.
- Nie, mnie nikt o tym nie mówił....a może po prostu zignorowałam to, co do mnie mówiono - wtrąciłam.
- Kim ty w ogóle jesteś? - zapytał Gerard.
- Datą twojej śmierci - zaśmiałam się gorzko.
- Ognia - uciął.
Zaczęła się walka. Kiedy tylko zaczęli strzelać rzuciłam się w ich stronę przemieniając. Zręcznie unikałam kul lecących w moją stronę. Po kilku minutach dotarłam do Gerarda i przeorałam pazurami jego ramię, po czym kopnęłam go w pierś. On upadł, a ja odskoczyłam i raniłam kolejnego łowcę uważając, żeby nie dostać kulki. Znów poczułam zew krwi. Chęć walki, zemsty jak kiedyś. Jak wtedy. Po paru minutach dostrzegłam Derek'a i Boyd'a siedzących za jakąś blachą, obserwując mnie z otwartymi ustami.
- Co tak stoicie jak idioci?! - wrzasnęłam. Na mój krzyk poderwali się z miejsca i przybiegli walczyć. Derek w mgnieniu oka znalazł się w wirze walki tuż obok mnie.
- Gdzie się nauczyłaś tak walczyć? - zapytał tnąc pazurami kolejnego łowcę.
- Chodziłam na karate, boks, judo i taekwondo, od kiedy skończyłam 10 lat - uśmiechnęłam się.
Hale również odpowiedział mi uśmiechem, skupiony na walce. Starcie powoli kończyło się naszym zwycięstwem. Derek kazał Boyd'owi schować się w aucie, ze względu na to że dostał około 20 kulek z tojadem, a jego rany przestawały się goić. Ja i Hale walczyliśmy do końca. Pod sam koniec walki Gerrard wstał i wycelował broń prosto we mnie. Zauważyłam to za późno. Oddał dokładnie 30 strzałów z karabinu maszynowego, kiedy coś powaliło mnie na ziemię. To był Derek. Odsłonił mnie przed serią pocisków ratując mi życie, ryzykując przy tym swoim. Coś sobie wtedy uświadomiłam. Coś co prawdopodobnie nigdy nie ujrzy światła dziennego. Gerrard'owi widocznie skończyła się amunicja, bo uciekł trzymając się za poranione przeze mnie ramię. Derek powoli podniósł się z ziemi i podał mi rękę pomagając mi wstać.
- Nic ci nie jest? - zapytałam.
- Raczej nie. Te parę ran mnie nie zabije. A tobie?
- Tak samo powiedziałam wskazując rękę w której tkwiły cztery naboje.
Szybkim ruchem wyciągnęłam je pazurami. Ruszyliśmy dalej.
~ FearlessGirlWerewolf
Dziękuję za ponad 570 wyświetleń i 44 gwiazdki...Jesteście wspaniali :-)
CZYTASZ
Teen Wolf || FF || Emma Wood
Fanfiction-Hallo? - Hej Emma tu Scott... - Hej Scott, coś się stało? - Mogłabyś przyjechać do Beacon Hills? Mamy problem... - Jaki? - Zieloną ogromną jaszczurkę. - Zaraz wyjeżdżam, tylko powiem Corze. Do jutra. - Dzięki Em, pa... Jestem Emma. Emma Wood. Mam 2...