ROZDZIAŁ 24 + nominacja

1.2K 50 16
                                    

Atak na alfy przeprowadziliśmy trzy dni później. W nocy poszliśmy do opuszczonej fabryki, gdzie przesiadywało stado Deucaliona. Rozpętało się piekło. Prawie dosłownie. Ja walczyłam z Kali, Derek z Ennis'em, Cora wraz ze Scott'em, Boyd'em i Isaac'iem z bliźniakami. A Deucalion bezczelnie obserwował nas ze szczytu schodów. Walcząc z Kali musiałam kierować się głównie sprytem i siłą. Kiedy mnie kopnęła, ja odskoczyłam i zadałam jej mocny cios w twarz. Praktyczne zero rezultatu. Otrząsnęła się zanim zdołałam wymierzyć kolejny cios. Pchnęła mnie, licząc, że stracę równowagę. Cóż przeliczyła się. Cofnęłam się o krok do tyłu i skończyłam do przodu zwalając ją z nóg. Wymierzyłam jej kilka ciosów w twarz. Po paru minutach Kali zrzuciła mnie z siebie i uderzyła mnie w brzuch. Na chwilę zabrakło mi tchu, a ona wykorzystała to rzucając się na mnie i przyszpilając mnie do podłogi. Kątem oka spostrzegłam wredny uśmieszek na twarzy Deucaliona. Wściekłam się i odzyskałam oddech. Zrzuciłam z siebie Kali i ogłuszyłam ją najmocniejszym ciosem w głowę, jaki udało mi się jej zadać. Jeszcze raz ją uderzyłam po czym rozejrzałam się wokół siebie. Cora, Isaac, Scott i Boyd całkiem nieźle radzili sobie z tymi kretynami. Derek z Ennis'em walczyli zaciekle, ale nikt nie miał przewagi. Siły były wyrównane. Spojrzałam na schody. Nadal stał tam Deucalion, więc bez namysłu rzuciłam się do góry i zaatakowałam go. Na moje nieszczęście był on za silny. Zdołałam zadać mu parę ciosów, ale nie dało to zamierzonego rezultatu. Po kilkunastu minutach walki oberwałam w głowę tak mocno, że straciłam przytomność.

***
Kiedy się ocknęłam, przez chwilę nie wiedziałam gdzie jestem, ani co się ze mną dzieje. Otrząsnęłam się z szoku i powoli wstałam. Czułam jak krew płynie po mojej twarzy. Rozejrzałam się wokół. Byłam sama. Obeszłam fabrykę dookoła, aż dotarłam do miejsca, gdzie kończyła się podłoga, a jakieś dziesięć, może dwadzieścia metrów poniżej znajdowały się schody, a na nich pokiereszowane ciało. Ciało Derek'a. Pobiegłam na dół i drżącą dłonią sprawdziłam jego puls. Był słaby ale był. Nerwowo zaczęłam przeszukiwać kieszenie kurtki w poszukiwaniu telefonu. Szybko wybiłam numer Cory i z niecierpliwością czekałam aż odbierze. Nie odebrała ani pierwszego, ani drugiego, ani jedenastego połączenia. Ze złością spróbowałam zadzwonić po raz ostatni. Po sześciu sygnałach usłyszałam "halo".

- Cora? To ja weź moją impalę i przyjedź do fabryki.

- Ty....ty , żyjesz?

- Nie, jestem duchem - powiedziałam z sarkazmem - Proszę cię nie mamy czasu.

- Już jadę - rozłączyła się.

Kilkanaście minut klęczałam na schodach, koło Derek'a. Nie miałam pojęcia co się stało. Na drugim pasie schodów również była krew, ale nie należała ona do Hale'a.

- Derek, proszę obudź się....proszę... - powtarzałam, ale równie dobrze mogłabym prosić mur, żeby się sam zawalił. Zrezygnowana usiadłam na schodach ułożywszy sobie jego głowę na kolanach. Nie mogłam zrobić nic, oprócz czekania na Corę. Zaczynałam już lekko przysypiać, kiedy usłyszałam dobiegający z góry krzyk przyjaciółki :

- Emmo! Em! Gdzie jesteś?

- Tutaj - krzyknęłam - na schodach!

Rozległ się odgłos kroków. I chwilę później zobaczyłam biegnącą w naszą stronę Corę i...Peter'a. Zagotowało się we mnie, ale w moim głosie było słychać tylko zimne opanowanie;

- Co on tutaj robi?

- Derek żyje? - zapytał Peter ignorując moje pytanie.

- Tak - warknęłam.

- Dzięki Bogu - powiedział - zaniosę go do auta.

Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, Peter zszedł po schodach i wziął Derek'a na ręce, po czym wrócił na górę kierując się do auta. Wstałam i wraz z Corą poszłam za nim.

Teen Wolf || FF || Emma WoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz