W poniedziałek wstałam wcześniej, żeby zdążyć do szkoły na pierwszy dzień pracy. Nałożyłam lekki makijaż, uczesałam włosy w koka i ubrałam czarne spodnie, białą koszulę i turkusową marynarkę. Starałam się być cicho, żeby nie obudzić Cory, która wróciła wczoraj późno z randki z Parrish'em. Zrobiłam szybko kawę i wypiłam ją w błyskawicznym tempie. Wzięłam czarną torebkę, narzuciłam na siebie skórzany czarny płaszcz, ubrałam lity i szybkim krokiem wyszłam z domu. Po kilku minutach byłam przy wejściu do szkoły. Weszłam do budynku i skierowałam się do pokoju nauczycielskiego. Przywitałam się z pozostałymi siląc się na krótkie "dzień dobry". Chwilę później siedziałam we wskazanej mi przez dyrektora klasie, która miała być "moja". Piórnik, parę kartek i książek rzuciłam na biurko, a torebkę powiesiłam na krześle. Przeglądałam swoje notatki w poszukiwaniu pomysłu na poprowadzenie lekcji. Kilkanaście minut później rozległ się ogłuszający dźwięk dzwonka, a do klasy wyparowało dwadzieścia osiem osób z 1a chaotycznie zajmując miejsca w ławkach. Huk odsuwanych krzeseł i głośno prowadzonych rozmów mnie strasznie irytował.
- Cisza - trzasnęłam pięścią w blat biurka.
Rozmowy ustały, a uczniowie wydawali się być zaskoczeni moją reakcją.
- Dzień Dobry - powiedziałam.
- Dzień Dobry - odpowiedział mi chór głosów.
- Nazywam się Emma Wood i będę w tym roku uczyć was fizyki - delikatnie się uśmiechnęłam - moją prośbą jest, żeby po wejściu do klasy było w miarę cicho, bo nie mam zamiaru krzyczeć, a znajdą się osoby, które zechcą dowiedzieć się czegoś na tych lekcjach. Cóż, powinniście wiedzieć, że nie toleruję ściągania. Kiedyś kolega z ławki próbował ode mnie spisać odpowiedzi do sprawdzianu z fizyki....ale, nieważne.
- Niech pani skończy! - rozległ się głos z ostatniego rzędu ławek. Zapewne należał do rudowłosej dziewczyny.
- Jak masz na imię? - zapytałam.
- Amelie.
- Ok, więc Amelie dokończę, jeśli rozwiążesz zadanie powtórzeniowe ze zbioru zadań. Na poziomie ostatniej klasy gimnazjum. Z...optyki.
- Mogę spróbować.
Dziewczyna wstała i podeszła do tablicy. Podałam jej zbiór zadań i wskazałam zadanie. Usiadłam na krześle i analizowałam pojawiające się na tablicy zapisy. Zrobiła zadanie...dobrze. Oddała mi zbiór i usiadła na miejscu.
- Więc dotrzymując słowa opowiem wam tą historyjkę. Napisałam ołówkiem odpowiedzi i udawałam że jeszcze się nad czymś zastanawiam, odchylając się do tyłu na krześle. Poczekałam aż spokojnie odpisze. Później zmazałam to co napisałam ołówkiem i długopisem odpowiedziałam na pytania. Ten hmm...kolega był takim kretynem - przepraszam za określenie, że nie zauważył, że są to odpowiedzi na sprawdzian z biologi, który miał być następnego dnia. Oczywiście dostał jedynkę, i już nigdy więcej ode mnie nie odpisywał na żadnym sprawdzianie.
Klasa wybuchnęła gromkim śmiechem, a ja mimowolnie się szeroko uśmiechnęłam. Reszta lekcji minęła w luźnej atmosferze. Po skończonych zajęciach wyszłam ze szkoły co mnie bardzo ucieszyło. Byłam wykończona pierwszym dniem pracy. Myślałam tylko o tym, żeby rzucić się na kanapę przed telewizorem. Szybkim krokiem ruszyłam do domu. Kiedy przechodziłam obok szpitala usłyszałam szybkie kroki i poczułam że ktoś kładzie mi rękę na ramię. Bez zawahania chwyciłam ją i wykręciłam. Odwróciłam się i mnie zatkało. Po raz kolejny zrobiłam coś głupiego.
- Derek? Zwariowałeś? - krzyknęłam puszczając jego dłoń.
- Chciałem ci zrobić niespodziankę i zapytać jak po pierwszym dniu w pracy.
- Zapamiętaj jak kończą się niespodzianki dla mnie. A w pracy całkiem dobrze. Tylko parę razy musiałam się ugryźć w język, żeby nie zakląć.
- Już widzę te przerażone dzieci siedzące w ławkach cicho jak myszy pod miotłą - zaśmiał się i trącił mnie ramieniem.
- Dyscyplina musi być - odparowałam ze śmiechem.
Ruszyliśmy w stronę mojego domu. Na zewnątrz było zimno, więc z ulgą przywitałam ciepło panujące w środku.
- Cora! - wrzasnęłam, a że odpowiedzi nie było oznajmiłam - nie ma jej, pewnie jest z Parrish'em.
- Z kim? - zapytał Derek.
- Z zastępcą szeryfa, spotyka się z nim od ubiegłego roku - widząc zaskoczoną minę Derek'a dodałam - nie wiedziałeś?
- Nie, nic mi nie mówiła.
- O kurwa. Myślałam, że wiesz. Cora mnie zabije.
- Nie zabije.
- Bardzo śmieszne - mruknęłam - chcesz coś do picia?
- A co masz?
- Hmm...nie wiem. Idę sprawdzić - poszłam do kuchni. W szafce były moje trzy butelki coka coli i dwie soku pomarańczowego Cory. W innych szafkach nic nie znalazłam, więc krzyknęłam - Cola, sok, herbata, albo kawa!
- Cola - odkrzyknął Derek.
Zabrałam dwie szklanki i butelkę napoju. Poszłam do salonu, który już okupował mój chłopak. Postawiłam szklanki i butelkę na stole.
- Jestem strasznie głodna.
- Ja też.
- To co zamawiamy?
Po kilkudziesięciu minutach objadaliśmy się pizzą i gadaliśmy o pierdołach. Później przeszliśmy do tematu alf analizując ich taktykę. Skończyło się na ostatnich zabójstwach. Włączyłam telewizor i zaczęliśmy słuchać wiadomości.
- Nudy - mruknęłam - nic nowego.
- Yhm. Co jutro robisz? Oprócz szkolenia dzieci?
- Nic. To samo co dzisiaj, chyba że coś się stanie. Tylko nie rób mi żadnych niespodzianek, bo przez przypadek cię zabiję.
- Jasne - zaśmiał się - Wiesz, kocham cię.
Już dawno mi tego nie mówił. Szczerze mówiąc jestem obojętna na uczucia, szczególnie swoje i trudno mi je wyrażać ale związek z Derek'iem zaczyna to zmieniać. Wiem, że Hale ma podobnie. Jedno jest pewne; w swoim towarzystwie stajemy się innymi osobami. Bardziej otwartymi, a nasze uczucia są naprawdę szczere.
- Ja ciebie też kocham - uśmiechnęłam się i pocałowałam go. Przez kilka minut istnieliśmy tylko my. Ja, Derek i nasz pocałunek. Później gdy Cora wparowała do domu od progu drąc się "wróciłam". oderwaliśmy się od siebie i udaliśmy, że oglądamy telewizor. Cora dosiadła się do nas.
- Jak pierwszy dzień w pracy? - zapytała.
- Nieźle. A ty co robiłaś cały dzień?
- Byłam z P....eeee...na mieście.
- Wiem, że spotykasz się z Parrish'em - wtrącił Derek.
- Powiedziałaś mu? - zapytał Cora.
- Eeeee...przypadkiem. Myślałam że mu powiedziałaś...
Przez chwilę panowała niezręczna cisza. Cora westchnęła i powiedziała:
- Cóż i tak miałam ci o tym powiedzieć Derek. W najbliższym czasie.
- Czyli mnie nie zabijesz? - zapytałam z uśmiechem.
- A kto ci to powiedział? - zaśmiała się - Nie, nie zabiję cię. W sumie to ułatwiłaś mi sprawę.
I tak siedzieliśmy do około dziesiątej wieczorem gadając o wszystkim co nam wpadło do głowy.
~FearlessGirlWerewolf
Dziękuję za 3,36 tyś wyświetleń i 226 gwiazdek oraz przepraszam, za tak długą nieobecność. Rozdział pisany na szybko, ale mam nadzieję, że nie najgorszy. Next w weekend, chyba że nie będę miała za dużo nauki, wtedy pojawi się wcześniej.
CZYTASZ
Teen Wolf || FF || Emma Wood
Fanfiction-Hallo? - Hej Emma tu Scott... - Hej Scott, coś się stało? - Mogłabyś przyjechać do Beacon Hills? Mamy problem... - Jaki? - Zieloną ogromną jaszczurkę. - Zaraz wyjeżdżam, tylko powiem Corze. Do jutra. - Dzięki Em, pa... Jestem Emma. Emma Wood. Mam 2...