ROZDZIAŁ 21

1.4K 65 2
                                    

Powoli zaczynałam z powrotem nawiązywać kontakt z rzeczywistością. Nie otwierając oczu mogłam stwierdzić, że ktoś jest przy mnie i trzyma mnie za rękę. Słyszałam głos mówiący w kółko:

- Em, proszę, obudź się. Wróć do mnie.

Chciałam zobaczyć tą osobę, jednak nie mogłam otworzyć oczu. Po chwili walki z samą sobą zapadłam z powrotem w niespokojny sen. Po jakimś czasie znowu się obudziłam. Z niemałym trudem otworzyłam oczy i sekundę później z powrotem je zamknęłam, ponieważ jasność panująca w pomieszczeniu mnie oślepiła.

- Em? - rozpoznałam głos Cory.

- Cora? Gdzie ja jestem? Skąd... - wyszeptałam.

- Jesteśmy w pokoju Derek'a. Zadzwonił po mnie zaraz po tym, jak cię tu przyniósł.

- Gdzie on jest?

- Wyszedł parę minut temu, zaraz powinien wrócić.

Zrzuciłam z siebie kołdrę i gwałtownie wstałam, co wywołało u mnie tak silne zawroty głowy, że bezwładnie opadłam na łóżko. Cora pomogła mi usiąść. Podniosłam do góry swój czarny t-shirt, żeby zobaczyć ranę. I mnie zatkało. U dołu żeber, po prawej stronie widniała nierówna, okrągła dziura na wylot o mniej więcej 4 centymetrowej średnicy. Opadłam na łóżko.

- Cora masz lustro?

- Nie, ale mam telefon. A po co ci?

- Chcę zobaczyć jak wygląda szrama na moim policzku.

Cora podała mi swój telefon, a ja włączywszy aparat spojrzałam w ekran. To zranienie też nie wyglądało najlepiej, ale nie będę dramatyzować.

- Ok, nie wygląda aż tak źle - powiedziałam obojętnie oddając przyjaciółce telefon.

- Emma! Mogłabyś choć raz nie udawać, że nic cię nie boli?

- Nie, nie mogłabym, bo nie udaję.

- Ja z tobą nie wytrzymam - westchnęła - idę szukać Derek'a - oznajmiła i wyszła z pokoju. Dopiero teraz rozejrzałam się wokół. Pomieszczenie było niewielkie, pomalowane na ciemno szary kolor, z czarnymi meblami. Trochę w moim stylu. Zaczęłam próby uzdrowienia się, dokonując częściowej przemiany i wbijając pazury w wewnętrzną część dłoni, ale zamiast sobie pomóc, osłabiłam się krwawiącym ranami na dłoniach. Zrezygnowana oparłam głowę poduszkę. W tym momencie otworzyły się drzwi i wpadł przez nie Derek, a za nim jego siostra.

- Jak się czujesz? - zapytał.

- Przeżyję - odpowiedziałam z uśmiechem, a Cora pokręciła głową.

- Wychodzę stąd - powiedziała - bo inaczej mogę pogorszyć twój stan - uśmiechnęła się wychodząc. Kiedy zamknęły się za nią drzwi zapytałam:

- Ile czasu przespałam?

- Piętnaście godzin.

- Cholera. Jest tutaj Peter?

- Nie. Szlaja się gdzieś....Jak zwykle.

- Chyba powinnam ci powiedzieć prawdę.

- Owszem.

- Więc naprawdę nazywam się Eleanor Dragonwood, ale to już wiesz. Moja matka to siostra cioci Melissy, Edith. Wyszła za mąż za John'a Dragonwood'a, mojego ojca i wyprowadzili się z Beacon Hills. Pamiętam, że do czasu kiedy skończyłam siedem lat byliśmy naprawdę szczęśliwą rodziną. Wszystko jednak się skończyło, gdy mój ojciec został o coś niesłusznie oskarżony w pracy, a że nie mógł dowieść prawdy stracił posadę. Zaczął pić. Wieczorami wracał do domu, bił mamę i mnie. Mama zaczęła pracować na dwie zmiany, żeby nas utrzymać. Codziennie płakałam zamknięta w swoim pokoju, dopóki pewnej nocy nie usłyszałam płaczu mamy. Wiedziałam jak jej jest ciężko, więc przysięgłam sobie, że już niegdy nie będę płakać. Kiedy miałam jedenaście lat zostałam ugryziona. Przypadkiem. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje, aż do najbliższej pełni. Siedziałam wtedy dzięki Bogu zamknięta w swoim pokoju, więc nikomu nic nie zrobiłam. Wiedziała o tym tylko Nancy - moja najlepsza przyjaciółka. Coraz więcej nastolatków ginęło. W dniu swojej drugiej pełni dostałam sms'a od Nancy - "Jestem w lesie. Błagam bądź jak najszybciej możesz". Przeraziłam się i pobiegłam do miejsca, które mi wskazała. Siedziała oparta o pień drzewa. Podeszłam do niej. Została ugryziona, ale jej organizm odrzucił to. Mimo, że nie wiedziałam jeszcze zbyt dużo o wilkołakach, byłam pewna, że oznacza to śmierć. Zalana łzami Nancy, powiedziała, że zawsze byłam i jestem dla niej jak siostra. Wtedy pojawiło się dwóch chłopaków, parę lat starszych ode mnie i mojej przyjaciółki. Oboje byli alfami. Wyczułam to. Zaczęli się kłócić kto mnie ugryzł i czyją betą jestem. Wtedy dowiedziałam się, że byłam jedną z sześciu osób, które przeżyły ugryzienie, a ci kretyni założyli się kto ugryzie więcej osób i kto będzie miał większe stado. W czasie kiedy oni się kłócili, Nancy wyglądająca coraz to gorzej poprosiła mnie, żebym jej pomogła skracając jej cierpienie - zabijając ją. Nie chciałam się zgodzić, a ona coraz bardziej błagała. W końcu uległam jej namowom i ze łzami w oczach wbiłam pazury w jej kark, przebijając rdzeń kręgowy. Umarła z uśmiechem na ustach - wykrztusiłam - Coś we mnie pękło, nie mogłam zrozumieć, jak można zabić tyle osób dla zakładu! Zalana łzami z żalu po śmierci przyjaciółki przemieniłam się i rzuciłam im wyzwanie. Walczyliśmy około dwudziestu minut, aż w końcu oni wpadli na pomysł, żeby rzucić się na mnie z dwóch stron. Gdy tylko zorientowałam się co robią rozłożyłam ręce z wysuniętymi pazurami tak, że kiedy we mnie wbiegli, jednocześnie się na nie nabili i jednocześnie zginęli. A ja stałam się alfą. Tego dnia nauczyłam się kontroli; moją kotwicą był smutek i chęć zemsty, złość.Mój naturalny kolor oczu zmienił się z zielonego w turkusowy, co jak później stwierdził pewien druid było wynikiem mojego niespotykanie ogromnego żalu i poczucia winy. Niebieski kolor oczu wilkołaka, który zabił niewinną osobę, przełożył się na mój ludzki. Oczywiście jako alfa miałam czerwone tęczówki. Ci co przeżyli ugryzienie dołączyli do mnie. Chociaż byłam z nich najmłodsza szanowali mnie i cenili sobie moje zdanie. Kiedy skończyłam czternaście lat mój ojciec zrobił straszną awanturę. Nie omal zabił wtedy mamę. Żeby go powstrzymać przemieniłam się i odepchnęłam go od niej. Po tym zostałam wyrzucona z domu i uznana za demona. Przez jakiś czas żyłam z polowań i wieczornego włamywania się do szkoły, żeby jakoś przenocować. Później spotkałam twoją mamę Thalię.

- CO?! Ty znałaś moją matkę??

- Tak, właśnie to powiedziałam. Przez jakiś czas mieszkałam z wami pamiętasz?

- To ty byłaś Luną - stwierdził.

- Tak. Tylko wasza matka znała moje prawdziwe imię. Później zamieszkałam u druida Edgar'a i jego żony Bridget, od których dowiedziałam się wszystkiego o wilkołakach, wampirach, kanimach, banshee i innych nadprzyrodzonych istotach. Nauczyli mnie ukrywać swój zapach i tam odkryłam, że mogę się przejść całkowitą przemianę. Thalia co jakiś czas nas odwiedzała. Dwa lata później w październiku stado alf zamordowało Edgara i Bridget, która przed śmiercią przekazała mi swoje oszczędności. Wróciłam do swojej rodzinnej wioski i wynajęłam małe, niedrogie mieszkanie. Nadal utrzymywałam kontakt ze swoim stadem, chodziłam do szkoły. Niedługo potem dotarła do mnie wiadomość o śmierci twojej matki. Załamałam się, ale dzięki mojemu stadu, wróciłam do normalnego życia. Do czasu, kiedy podczas naszego spotkania w lesie zaatakował nas Deucalion ze swoją watahą. Kazali mi zabić całą piątkę bet z mojego stada. Oczywiście się nie zgodziłam, więc to oni ich pomordowali. Zostawili mnie wściekłą i bezsilną, załamaną widokiem ciał osób, które zawsze we mnie wierzyły. Uciekłam do Beacon Hills i zamieszkałam z ciocią Melissą, której opowiedziałam większość historii, pomijając tę nadnaturalną część. Zaakceptowała moją zmianę tożsamości. Wraz z ukończeniem osiemnastu lat wyprowadziłam się do Darkfield, gdzie spotkałam Corę, która jest dla mnie jak siostra....jak Nancy. Skończyłam przyspieszone studia i kupiłam dom w Beacon Hills - zakończyłam opowiadanie.

- Więc co w tej historii utwierdziło cię w przekonaniu, że nie będę chciał z tobą być po jej usłyszeniu?

- Zabiłam swoją przyjaciółkę mając 11 lat, a każda osoba, która mi pomogła w jakikolwiek sposób ginęła.

- Kiedy byłem w liceum zabiłem swoją dziewczynę przez Peter'a, który namówił Ennis'a, żeby ją ugryzł. Skończyło się tak, jak w przypadku twojej przyjaciółki - szepnął Derek.

- Przykro mi.

- Już wiem dlaczego nie chciałaś opowiadać nic o sobie.

- Cóż, teraz muszę się skupić na tym, jak wyleczyć te paskudne rany.

- Wspomniałaś, że możesz przejść całkowitą przemianę...

- Tak. Mogę się zmienić w wilka.

- To spróbuj się zmienić. Może przemiana pomoże ci się uleczyć.

- No nie wiem.

- Spróbuj.

- Ok, ale ty wchodzisz.

- Dobra - podniósł ręce w geście poddania się i wyszedł zamykając za sobą drzwi. Zdjęłam ubrania i zaczęłam się zmieniać. Po kilku minutach w postaci białego wilka z czarną pręgą na grzbiecie usiadłam koło drzwi i zawyłam. Do pokoju wszedł Hale i widząc mnie się roześmiał. Spiorunowałam go wzrokiem.

- Uleczyłaś się. Miałem rację. Może już zostaniesz w tej postaci?

Warknęłam i nosem popchnęłam go w stronę drzwi. Zrozumiał aluzję i wyszedł, a ja wróciłam do ludzkiej postaci i szybko się ubrałam. Wyszłam z pokoju. Derek czekał na mnie przy wyjściu.

- Wracasz do domu?

- Tak.

- Czyli nie dasz się wyciągnąć na spacer?

- Zależy gdzie - uśmiechnęłam się.

- Gdzie tylko chcesz.

- Tylko zawiążę buty i możemy iść.

- Weź, bo twoja jest zmasakrowana - Derek podał mi swoją skórzaną kurtkę, którą ubrałam. Wyszliśmy z loftu. Hale złapał mnie za rękę, a ja patrząc na niego uśmiechnęłam się...

~FearlessGirlWerewolf

Dziękuję za ponad 2,73 tyś wyświetleń i 184 gwiazdki. W tym rozdziale poznaliście historię Emmy, która mam nadzieję wam się spodobała. Kolejny rozdział niestety nie ukaże się w weekend (rodzice mi zabrali telefon i komputer) przepraszam. Pozdrawiam:)

Teen Wolf || FF || Emma WoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz