Rozdział 3

651 62 4
                                    

Jechaliśmy w niezręcznej ciszy. Chciałam coś powiedzieć, ale nie miałam najmniejszego pojęcia o czym możemy rozmawiać w takiej chwili. Poza tym mimo, że przedtem udało mi się na chwilę uspokoić w taksówce znowu zaczęłam płakać. Byłam roztrzęsiona. Gdy chłopak z klubu mnie macał byłam przerażona. Miałam już pewność, że to koniec, że mnie zgwałci. Na szczęście pojawił się siedzący obok mnie chłopak. Po 20 minutach dosyć szybkiej jazdy taksówką dotarliśmy pod mój dom. Wysiedliśmy z niej, a ja wciąż trzęsącą się z emocji ręką podałam kierowcy odpowiednią sumę pieniędzy. Pojazd odjechał, a ja zaczęłam kierować się w stronę swojej posesji. Odwróciłam się, by spojrzeć na chłopaka, ale on stał w miejscu. Uspokoiłam się i przetarłam mokre od łez oczy, żeby mój towarzysz nie widział, że znowu płakałam.

- No chodź. Na co czekasz? – ponagliłam chłopaka, który patrzył na mnie zdezorientowanym wzorkiem.

Zauważyłam, że z jego dolnej wargi i lewej brwi nadal sączyła się krew. Moje oczy ponownie się zaszkliły na myśl, że on ucierpiał przez mnie. Zawsze komuś musi się coś stać z mojej winy. Chyba zdążyłam się już przyzwyczaić. Samotna łza spłynęła po moim policzku.

– Chodźmy – powiedziałam miłym, cichym tonem i chwyciłam szatyna za rękę ciągnąć go za sobą w stronę domu.

Na szczęście nie opierał się i szedł za mną. Stanęłam przed drzwiami i zaczęłam szperać w torebce w poszukiwaniu kluczy. Po chwili wyjęłam je i chciałam włożyć  do zamka. Niestety moje dłonie odmawiały mi posłuszeństwa trzęsąc się przez co nie mogłam trafić do otworu. Mój towarzysz widząc jak się męczę odebrał ode mnie klucz i sam otworzył drzwi. Uśmiechnęłam się do niego słabo w geście podziękowania i przejmując od niego klucze weszłam do środka, a on poszedł w moje ślady. Ściągnęłam ramoneskę i buty po czym odłożyłam torebkę i pobiegłam do łazienki po apteczkę rzucając do chłopaka tylko szybkie „zaraz wracam, rozgość się”. Po kilku minutach wróciłam do salonu z rzeczą, po którą poszłam. Zastałam mojego bohatera siedzącego na kanapie. Przysunęłam do mebla, na którym siedział krzesło i usiadłam na przeciwko niego. Zaczęłam przemywać wodą utlenioną jego rany na twarzy, a także jego krwawiące knykcie. Mój „pacjent” przyglądał mi się uważnie podczas, gdy ja opatrywałam jego odkarzone i niekrwawiące już rany. Cały czas panowała wtedy między nami przytłaczająca cisza.

- Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję. Nie wiem co by się stało gdyby nie ty – powiedziałam szeptem, gdy skończyłam bawić się w pielęgniarkę i spuściłam głowę patrząc na swoje kapcie.

- Naprawdę nie masz za co dziękować. Nie mogłem postąpić inaczej. Nie potrafił bym – oznajmił spokojnie i posłał mi słaby uśmiech, a jego oczy momentalnie zaszły łzami.

- Ale gdyby nie ja nic by Ci się nie stało – stwierdziłam smutno i znów spuściłam swój wzrok na podłogę.

- Przestań. Nie mów tak. Mi nic się nie stało, a ty mogłaś mieć traumę na całe życie. Mogłabyś też nie wytrzymać z tym wspomnieniem jak.... jak niektórzy – powiedział niepewnie.

Zauważyłam, że się zająknął mówiąc ostatnie zdanie i chwilę zastanawiał się co chce powiedzieć. Zastanawiałam się kogo miał tak naprawdę na myśli. Ja w odpowiedzi skinęłam głową  i przytuliłam chłopaka szepcząc ciche „dziękuję”. On delikatnie odwzajemnił uścisk.

- Chyba będę się już zbierał – oznajmił odrywając się ode mnie.

- Oszalałeś?! Nie wypuszczę cię z domu o tej porze! Jest już grubo po pierwszej! Dziś śpisz u mnie i bez gadania! – rzekłam najbardziej stanowczo jak tylko potrafiłam. 

Nie mogłam go wypuścić. Tak dużo dla mnie zrobił. Nie chciałam, żeby jeszcze coś mu się stało.  Nie wybaczyłabym sobie tego.

- Nie mogę zostać. Nie chcę być ciężarem –

- Nie jesteś ciężarem. Jesteś moim bohaterem i będę zaszczycona jeśli zostaniesz – powiedziałam z uśmiechem.

- No dobrze skoro nalegasz – zgodził się po czym zaśmiał się cicho.

- No i to mi się podoba – dodałam dumnie i również się zaśmiałam. – Chodź pokażę Ci twój pokój – powiedziałam i posłałam mu ciepły uśmiech.

Ruszyłam schodami na górę, a mój gość podążał za mną. Podeszłam do drugich z kolei drzwi po prawej stronie schodów i otworzyłam je.

- Proszę. Tu będziesz spał. Te drzwi na końcu pokoju to łazienka idź się odśwież, a ja przyniosę Ci jakieś ubrania mojego ojca i pościelę ci łóżko – oznajmiłam, a on skinął głową i ruszył do łazienki.

Ja poszłam do starej sypialni moich rodziców po czym otworzyłam szafę i zaczęłam szperać w ciuchach mojego taty. Znalazłam jakąś koszulkę i spodnie od dresu. Weszłam jeszcze do swojego pokoju i zgarnęłam z szafki świeżą pościel. Znów weszłam do pokoju, w którym dziś przenocuje mój gość. Zapukałam do drzwi łazienki. Po chwili otworzył mi mokry chłopak z owiniętym w pasie ręcznikiem. Podałam mu ubrania na co on się uśmiechnął i znów zniknął za drzwiami. Muszę przyznać, że chłopak jest dobrze zbudowany i seksowny. Po krótkiej chwili rozmyślania o moim bohaterze zabrałam się za zakładanie pościeli na kołdrę i poduszki. Gdy skończyłam do pomieszczenia wszedł ubrany już chłopak.

- Już wszystko gotowe. Możesz się kłaść. Dobranoc –

- Dobranoc – po usłyszeniu odpowiedzi wyszłam i ruszyłam do swojej sypialni.

Będąc w swoim królestwie wzięłam krótkie spodenki i top po czym skierowałam się  do łazienki w celu wzięcia ciepłego prysznica. Gdy stałam już pod strumieniem ciepłej wody zaczęłam się bardzo dokładnie myć. Nie wiem co sobie myślałam, ale desperacko pragnęłam zmyć z siebie dotyk tego gwałciciela. Na samą myśl o nim zbiera mi się na płacz, ale tym razem się powstrzymałam. Już gotowa do spania opuściłam łazienkę i zeszłam do kuchni. Nalałam sobie wody do szklanki i wyciągnęłam telefon z torebki zobaczyłam 3 sms-y od Amandy.

Od Amanda:

Gdzie Ty się podziewasz? Martwię się.

Od Amanda:

Ja dziś nie wrócę na noc. Poznałam fajnego kolesia.

Od Amanda:

No odpisz, bo się o Ciebie boję.

Postanowiłam, że szybko jej dopiszę.

Do Amanda:

Spokojnie. Jestem już w domu. Do później.

Wysłałam przyjaciółce sms-a. Następnie wypiłam wodę i poszłam do sypialni. Wgramoliłam się pod kołdrę i bardzo szybko zasnęłam.

Byłam w klubie. Tym samym, w którym byłam z Amandą. Znowu stałam pod ścianą w toalecie z tym samym typkiem, który próbował mnie zgwałcić. Całował mnie i błądził dłońmi po całej powierzchni mojego ciała. Tym razem zaczął mnie rozbierać. Ja byłam sparaliżowana. Nie mogłam się ruszyć. Jedyna rzecz jaką w tej chwili potrafiłam zrobić to płakanie i wołanie o pomoc. Niestety nikt mnie nie słyszał. Nikt nie wszedł. Nie uratował mnie. Facet rozebrał mnie i siebie do naga. Zaczęłam krzyczeć jeszcze głośniej. On się zdenerwował i kopnął mnie w brzuch opadłam bezwładnie na kafelki. Facet tylko się zaśmiał i zrobił ze mną to czego od początku chciał...

Otworzyłam szeroko oczy i podniosłam się  do pozycji siedzącej. Mój oddech był przyspieszony, a ciało było całe spocone. Trzęsłam się jak galareta... i... płakałam? Nagle do mojego pokoju wbiegł on.

- Co się stało?! Czemu płakałaś?! – zapytał ze strachem w oczach.

●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●

Dam... dam... dam...
To znów ja i mam dla was kolejny rozdział. Myślę, że jest ok. Mega się dla was starałam. Bardzo dziękuje za wszystkie gwiazdki, komentarze i wyświetlenia. 😊 Dziś wieczorkiem powinien pojawić się jeszcze jeden rozdział. 😉 miłego czytania! 😀

Notice me baby •Kth•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz