Rozdział 4

673 53 10
                                    

- Co się stało?! Czemu płakałaś?! – zapytał ze strachem w oczach.

- Nnie... n-nic się nie stało – odpowiedziałam cicho jąkając się i posłałam mu uspakajający uśmiech mimo, że powstrzymywałam cisnące mi się do oczu łzy.

- Nie kłam. Przecież widzę, że coś jest na rzeczy. Że płakałaś – oznajmił ściszonym głosem. – Słyszałem jak krzyczysz przez sen. Możesz mi powiedzieć prawdę – dodał po chwili i uśmiechnął się próbując dodać mi otuchy.

Nic mu nie odpowiedziałam wstałam tylko z łóżka pozwalając emocjom wziąć górę nad rozumem i podbiegłam z płaczem do stojącej w progu postaci. Wtuliłam się w niego nie przestając szlochać. On nic nie mówiąc objął mnie i gładził moje plecy. Między nami panowała przyjemna cisza. Słychać było tylko mój stłumiony przez koszulkę chłopaka szloch i należący do mnie przyspieszony oddech. Chociaż ja słyszałam także spokojne bicie serca mojego pocieszyciela. Bardzo cieszył mnie fakt, że on po prostu bez zbędnych pytań pozwolił mi się przytulić. Dla mnie to ważne, bo nie lubię jak ludzie wypytują o powód mojego smutku w chwili kiedy ja najbardziej potrzebuję bliskości drugiego człowieka, czułego przytulenia i wypłakania się. Po kilku minutach mój oddech stał się spokojny, a oczy przestały ronić słone łzy. Po chwili dotarło do mnie, że to co robię jest niestosowne. W końcu go nie znam. Nie wiem nawet jak ma na imię. Gdy to zrozumiałam szybko się  od niego oderwałam.

- To powiesz mi w końcu o co chodzi? – zapytał i uśmiechnął się przyjaźnie.

- Noo nie wiem czy chcesz wiedzieć – odparłam przeciągając drugą literę i nagle podłoga w moim pokoju wydała mi się bardzo ciekawa, więc wlepiłam w nią swój rozkojarzony wzrok.

Byłam zawstydzona faktem, że całkowicie obca osoba osoba poświęca mi swój czas, uwagę i daje tyle czułości, a ja nawet nie wiem jak on ma na imię, a przecież tak wiele mu zawdzięczam. Nie wiem czemu, ale zauważyłam w wyrazie twarzy chłopaka troskę i zmartwienie? Zdziwiło mnie to, że tak bardzo przejął się losem dziewczyny, której w ogóle nie zna. Jednak postanowiłam, że opowiem mu o swoim koszmarze. W końcu tak bardzo mi pomógł, więc zasługuje na szczerość. Po za tym gdzieś w głębi czułam, że on jest godzien zaufania i mogę mu powiedzieć o wszystkim.

- To jak powiesz mi? – zapytał najwyraźniej już zniecierpliwiony moim milczeniem.

- Więc... śniła mi się ta scena z wczoraj... z tej toalety w klubie. Tylko, że tym razem nikt mnie nie uratował i ten koleś dostał to czego chciał – opowiedziałam w skrócie i spojrzałam na jego twarz.

Wyrażała smutek? Troskę? I współczucie? Zauważyłam także, że jego oczy błyszczą bardziej niż przed tym co powiedziałam.

- Ale na szczęście tak naprawdę do niczego nie doszło. To był tylko zły sen – próbował mnie pocieszyć i pogładził mnie po ramieniu.

W odpowiedzi skinęłam głową i starałam się uśmiechnąć, żeby pokazać mu, że już jest ok, ale chyba zamiast tego wyszedł mi jakiś grymas przez co chłopak lekko się skrzywił.

- A tak w ogóle to jak masz na imię? Bo przedtem nie zapytałam – zadałam pytanie z wyczuwalną nuta ciekawości w głosie.

- Taehyung. Ale możesz mi mówić też Tae lub V – oznajmił z uśmiechem i wyciągnął w moją stronę rękę.

- Sophie – odpowiedziałam i uścisnęłam jego dłoń.

- Śliczne imię. A nie masz jakiegoś przezwiska? –

- No jakoś tak wyszło, że nie mam – zaśmiałam się.

- No cóż trudno. To ja już wrócę do swojego „pokoju” – rzekł robiąc cudzysłów wymawiając ostatnie słowo.

- Nie zostawiaj mnie samej. Proszę – szepnęłam najciszej jak umiałam w chwili, gdy szatyn chciał już wychodzić.

- Jeśli chcesz mogę zostać – dodał spokojnie i uśmiechnął się słodko.

Odwzajemniłam jego gest po czym wyszeptałam ciche podziękowanie. Tae usiadł na łóżku obok mnie, a ja ułożyłam się wygodnie na materacu i okryłam szczelnie kołdrą. Czując przy sobie obecność chłopaka wiedziałam, że jestem bezpieczna i niemal od razu odpłynęłam.

**Tae pov**

Siedziałem chwilkę przy dziewczynie, ale ona niemal od razu usnęła. Widząc to uśmiechnąłem się do siebie pod nosem. Zszedłem z jej łóżka i usiadłem na fotelu obok. Patrzyłem przez chwilę na śpiącą postać i zacząłem rozmyślać. Jak ten facet mógł chcieć ją zgwałcić?! Przecież to straszne jak mężczyźni teraz traktują kobiety! Jak można chcieć skrzywdzić tak śliczną osóbkę?! Wtedy w salonie, gdy rozmawiałem z Sophie i mówiłem jej o tym, że mogłaby nie wytrzymać miałem na myśli moją siostrę SooJin, która zabiła się wlaśnie po tym jak została zgwałcona. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja to wszystko widziałem. Widziałem jak tamte oblechy gwałcą moją siostrzyczkę, ale ja jej nie pomogłem. Nie zrobiłem nic. Stałem sparaliżowany w jednym miejscu. Jedyne co wtedy potrafiłem to mazgajenie się. Do tej pory nie mogę sobie wybaczyć tego, że jej nie pomogłem, że kompletnie nic nie zrobiłem, a przecież to było dopiero 8 miesięcy temu. Tak. Facet, który ma 20 lat nie potrafi uratować przed gwałtem swojej szesnastoletniej siostry. Jaki ja byłem głupi. Wciąż mam do siebie o to żal i wiem, że to przeze mnie SooJin się zabiła. Dlatego teraz, gdy usłyszałem krzyki z toalety od razu tam pobiegłem. Nie mogłem dopuścić do powtórki sprzed tych pieprzonych 8 miesięcy. Nie chciałem, żeby przez moje tchórzostwo kolejna dziewczyna odebrała sobie życie.  Poczułem jak po moich policzkach spływa ciepła ciecz, a już chwilę później przychodzi znurzenie, a ja wchodzę do krainy snów.

** Rano**
**Sophie pov**

Obudziłam się o 9:00. Rozejrzałam się po pokoju i spostrzegłam śpiącego na fotelu Taehyunga. Zwlekłam się z łóżka, podeszłam do niego i okryłam go kocem. Zeszłam do kuchni i postanowiłam przygotować nam coś na śniadanie. Zdecydowałam się na naleśniki. Powyciągałam z szafek wszystkie potrzebne mi do przygotowania tego dania składniki. Wyrobiłam ciasto. Wyciągnęłam patelnię i zaczęłam smażyć cienkie placki. Po 30 minutach wszystkie były upieczone, a ja wyciągnęłam z lodówki bitą śmietanę, nutellę, sok pomarańczowy, dżem truskawkowy i brzoskwiniowy. Postawiłam wszystko na stole. Wyciągnęłam jeszcze z szafki dwie szklanki i dwa talerze. W tym momencie do pomieszczenia wszedł zaspany chłopak.

- Hej – przywitał się ziewając.

- Cześć. Przepraszam, że przeze mnie musiałeś spać na fotelu. Wyspałeś się  chociaż troszeczkę? – zapytałam z troską i posłałam mu przekraczające spojrzenie.

- I tu Cię zaskoczę, bo właściwie to nawet w miarę się wyspałem – powiedział i puścił mi oczko.

- No to się cieszę. A teraz siadaj i jedz póki ciepłe – ponagliłam go, a on posłał mi spojrzenie typu „nie musiałaś”.

Oboje usiedliśmy do stołu i zaczęliśmy zajadać przygotowane przeze mnie śniadanie. Postanowiłam, że przerwę panującą w pomieszczeniu ciszę i się odezwę. W końcu prawie nic nie wiedziałam o moim gościu i chyba pora to zmienić.

- A tak właściwie to ile masz lat? – rzuciłam i spojrzałam na niego.

- Hmm w tym roku kończę 21. A ty? –

- Kurczę. Chyba powinnam zwracać się do Ciebie oppa, bo ja mam 19 lat – powiedziałam z uśmieszkiem na twarzy.

- Jeśli chcesz mogę być twoim oppa – powiedział z chytrym uśmieszkiem. Od razu było widać, że podoba mu się to określenie.

- Tak więc oppa masz rodzeństwo? – zapytałam kończąc naleśnika.

Gdy Tae usłyszał moje pytanie miałam wrażenie, że osłupiał. Spojrzał na mnie ogromnymi oczami, w których zbierały się już łzy. O co mu może chodzić? Czemu tak zareagował?

●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●

Tak jak obiecałam dodaję jeszcze dziś kolejny rozdział. Jak myślicie V powie Sophie o swojej siostrze czy może raczej nie? Zostawiam to do waszego przemyślenia 😏😂 a teraz czytajcie, gwiazdkujcie i komentujcie żebym wiedziała, że jesteście i mam dla kogo pisać. 💖 Dobranoc kochani. ^^

Notice me baby •Kth•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz