Pozycja 9 - Roscoe

818 103 75
                                    

„Kobiety nie pytają. Kobiety insynuują"

Naprawdę niewygodne plotki

        Obudziłem się na kanapie, okryty jedynie cieniutkim kocem. Moja prawa noga przełożona była przez oparcie, a lewa ręka sięgała puszystego dywanu. Czułem się tak, jakby przejechało mnie rozpędzone metro – łamało mnie w kościach jak diabli. Uniosłem lekko głowę i mętnym wzrokiem rozejrzałem się po salonie. Możliwe, że wieczorem trochę dałem się ponieść, czego skutki ujrzałem już chwilę później. Cały stół zawalony był butelkami piwa i papierowymi talerzami z kolacją. Nigdy tak często nie piłem alkoholu, jak ostatnio.

        Przetarłem brodę dłonią, ścierając stróżkę śliny. Musiałem mieć naprawdę głęboki sen, właściwie nie wiedziałem, nawet kiedy odpłynąłem. Miałem mocną głowę, więc albo byłem potwornie zmęczony, albo film i tak mi się urwał. Zaliczyłem zgon we własnym mieszkaniu. Takie akcje pamiętałem jedynie z czasów uniwerku, co właściwie nie stało się wcale tak dawno.

        Pamiętam, jak w weekendy w miasteczkach uniwersyteckich odbywały się najlepsze imprezy. W ciągu tygodnia wszyscy zapieprzaliśmy z nauką, której mimo wszystko było co niemiara, ale zawsze w piątki mogliśmy sobie odpuścić, a potem narodzić się z kaca, jak feniks z popiołów.

         Podniosłem się do pozycji siedzącej, a w głowie aż mi zaszumiało. Bolał mnie łeb i praktycznie całe ciało, a do tego cholernie chciało mi się pić. Nie potrafiłem zrozumieć, jak doprowadziłem się do tego stanu. Zaparłem się rękoma, a potem podciągnąłem się do góry. Powolnymi krokami udałem się prosto do kuchni, gdzie wstawiłem wodę na kawę. Musiałem jakoś wyciągnąć się z tego dołka. Wyszperałem w szafce jakieś elektrolity i czekałem, aż woda się zagotuje. W międzyczasie poczłapałem do łazienki, by umyć zęby, chcąc pozbyć się okropnie gorzkiego smaku.

         Wyglądałem jak żywy trup – miałem podkrążone oczy, popękane usta, a moja skóra była lekko zielonkawa. Cóż, wyglądało na to, że wcale nie miałem tak mocnej głowy, jak myślałem. Doprowadziłem się do względnego porządku, a potem wyciągnąłem z apteczki tabletkę przeciwbólową i wróciłem do kuchni. Miałem lekkie wrażenie, że umieram, ale i tak chciałem wyjść z domu na świeże powietrze. To przecież zawsze mi pomagało, więc chociaż byłem cholernie czuły na światło i jakikolwiek ruch, podjąłem decyzję.

        Wypiłem elektrolity, a potem chwyciłem kubek z kawą i pomaszerowałem do salonu, by posprzątać. Zebrałem wszystkie talerzyki do kupy, a potem złapałem za szyjki butelek i przeniosłem je do kuchni. Wiedziałem, że ten stan umarlaka utrzyma się jeszcze przez jakiś czas, niestety nic więcej nie mogłem zrobić. Miałem nauczkę.

          Obiecałem sobie, że już więcej nie tknę alkoholu w takich ilościach, by urwał mi się film. Miałem być nauczycielem, więc musiałem przywołać się do porządku.

— Czas zacząć dzień, Ross — mruknąłem do siebie, a potem rozsiadłem się na kanapie, wlewając w siebie hektolitry swojej kawy.

~*~*~

        Całe przedpołudnie spędziłem na doprowadzaniu się do stanu używalności. Podczas biegania zatrzymywałem się chyba co pół metra, bo głowa, pomimo wcześniejszego wzięcia tabletek przeciwbólowych, nadal przypominała pole walki. Dwukrotnie wstąpiłem do supermarketu po butelkę wody, a potem miałem wrażenie, że posikam się na środku ulicy.

         Po powrocie do domu zrobiłem sobie obiad i po prostu oglądałem telewizję, czekając, aż wybije odpowiednia godzina, bym mógł wreszcie pójść do akademii. Po ostatniej akcji z Delilah wiedziałem już, że to Eichen będzie ze mną trenować, więc w sumie się cieszyłem. Wiedziałem, że dziewczyna naprawdę mi pomoże, a do tego nasze lekcje nie będą ani zbyt sztywne, ani zbyt... Luźne.

Zrobione z papieru: ich kłamstwa | TOM 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz