„O tańcu nie da się pisać. Taniec trzeba tańczyć"
Świetlana przyszłość choreografa
Dłubałam srebrnym widelcem w swoim obiedzie, zastanawiając się, czy dam radę przełknąć cokolwiek. Miałam wrażenie, że mój żołądek jest zaciśnięty w ciasny supeł, i jeśli spróbuję przełknąć choć trochę potrawki z kaszy, spędzę ostatnie wolne chwile nad toaletą. Mdliło mnie na samą myśl o jedzeniu. Chyba że to był zwykły głód; nie miałam pojęcia.
Wsłuchiwałam się w ciszę, która panowała w domu. Nie mogłam jej znieść, bo strasznie mnie denerwowała. Skupiałam się na swoich myślach, a wtedy zaczynałam się denerwować. Przed występami zawsze byłam lekko zestresowana, bo przecież wiele rzeczy mogło pójść nie po mojej myśli. Za dwie godziny miałam zaprezentować choreografię, którą ostatnio stworzyłam i martwiłam się, że zapomnę o jakimś ważnym szczególe. Wydawało mi się, że wykułam układ na blachę, ale podczas prób zawsze popełniałam jakąś gafę. A to zrobiłam obrót w złą stronę, a to potknęłam się przy wykonywaniu balanse. Dodatkowo wczoraj prawie przewróciłam się, ćwicząc pique! Stres nie pomagał mi w skupieniu się na tańcu. Byłam rozkojarzona, ciągle robiłam coś źle i nie rozciągałam się poprawnie, czego skutkiem były bolące mięśnie.
Mój brzuch wydał z siebie jakiś dziwny dźwięk. Niechętnie uniosłam więc widelec do ust i przeżułam mały kęs kaszy. Miałam zbyt mało czasu na udawanie niejadka, więc zmusiłam się, by zjeść chociaż połowę porcji, nawet jeśli mój żołądek błagał, bym go nie katowała. Zostawiłam talerz na stole i wyszłam z kuchni. Poszłam prosto do swojego pokoju, by przebrać się do wyjścia. Założyłam na siebie wybrane wcześniej dżinsy i zwykłą koszulkę, a potem złapałam za sportową torbę, w której nosiłam strój do tańca. Rozejrzałam się jeszcze po niewielkim, fioletowym pomieszczeniu, ale kiedy stwierdziłam, że niczego nie zapomniałam, wyszłam na korytarz. Położyłam torbę przy drzwiach i włożyłam buty, a potem udałam się do ogrodu.
Mama włączała właśnie zraszacze. Oparłam się o framugę i zerknęłam na nią. Patrząc na jej strój, byłam pewna, że ktoś tutaj zapomniał o tym, że muszę dostać się jakoś na trening. Kobieta miała na sobie luźne spodnie dresowe, rozciągniętą koszulkę i czapkę, a poza tym owijała się polarową bluzą. Jęknęłam w duchu, moja zapominalska mama była architektem krajobrazu i pasjonowała się ogrodnictwem, więc jeśli pochłaniała ją praca, zapominała o całym świecie. Wcale nie musiałabym jej fatygować ze sobą, gdybym miała prawo jazdy, ale naprawdę nie miałam czasu, by zapisać się na lekcje. Mama była jedyną deską ratunku, ponieważ tata spędzał całe dnie na uniwersytecie, prowadząc wykłady.
Odchrząknęłam, gdy kobieta nieprzerwanie zajmowała się pracami ogrodowymi. Mama uniosła głowę, zerkając na mnie. Po jej twarzy przemknął cień wstydu.
— Zaraz będę gotowa, poczekaj na mnie w samochodzie — powiedziała, a ja skinęłam głową w odpowiedzi i ruszyłam we wskazane miejsce.
Błękitny garbus mojej mamy stał na podjeździe. Nadal nie rozumiałam, dlaczego wciąż go trzyma, bo samochód był już stary. Grunt, że jeździł. Wsiadłam do środka i włączyłam radio, ustawiając lokalną stację. Dziennikarz zapowiadał akurat kolejny utwór, jakim miała być znana piosenka Madonny. Westchnęłam i oparłam głowę o chłodną szybę. Nie mogłam się dzisiaj spóźnić. Od tej choreografii mogło zależeć naprawdę wiele. Może nawet moja kariera. Nie mogłam nie przyjechać na czas. Minuty mijały, kiedy wsłuchiwałam się w utwory, tupiąc nogą. Czas ciągnął się niemiłosiernie, ale wtedy zauważyłam mamę, która biegnie do samochodu. Kiedy wsiadła do środka, garbus cały się zatrząsł. Ciemnobrązowe włosy mojej rodzicielki były upięte w niewielki koczek z tyłu głowy, co oznaczało, że po drodze nie zamierza wstępować do żadnych sklepów – czesała się tak tylko wtedy, gdy pracowała w ogrodzie i nie musiała się z nikim widywać, bo uważała, że ta fryzura jej nie pasuje. Ja jednak twierdziłam, że jej w niej do twarzy. Ciemnoczekoladowe pasma same w sobie były piękne i lśniące, nie to, co moje. Zawsze z zazdrością patrzyłam na włosy innych dziewczyn, moje były potargane i suche.
CZYTASZ
Zrobione z papieru: ich kłamstwa | TOM 1
RomancePIERWSZA CZĘŚĆ "PAPIEROWEJ" TRYLOGII Cześć druga: lustrzane odbicie Cześć trzecia: schronienie Delikatny i subtelny piruet w jego zbyt dużych tenisówkach. Nie o tym marzyłam, nie tego chciałam. Nie oczekiwałam balowej sukni i księcia z bajki. Ch...