„Lepiej kontrolować błędy swoje niż cudze"
Gwałtowne burze uczuć
Czułem się zagubiony. Ale nie tak, jakbym zabłądził gdzieś w mrocznym lesie i nie potrafił się z niego wydostać. Nie tak, jakbym na skrzyżowaniu wziął zły wyjazd i pojechał w zupełnie innym kierunku. Czułem się zagubiony w dobrym znaczeniu. Byłem zagubiony w ustach Eiechen – jej smaku, zapachu i dotyku.
Moje dłonie wędrowały gdzieś po jej talii, nie byłem pewien, gdzie. Hamowałem się, by nie dotknąć jej tak, jak tego sobie nie życzyła, ale ręce mnie świerzbiły. Kompletnie straciłem zdrowy rozsądek, kompletnie nie wiedziałem, co robię. Wiedziałem, że nie powinienem był się tak zapędzać, ale mimo to nie potrafiłem przestać. Całowałem ją, pragnąc zapomnieć, kim jest.
Miałem głupią nadzieję, że na moment naprawdę zapomnę, kim była ta dziewczyna. Jak wiele dla mnie znaczyła i jak wiele nas dzieliło. Może pocałunki i noce spędzone między kochankami miały tę moc, ale ja jej nie dostrzegałem. Bo chociaż dziewczyna doprowadzała mnie do obłędu, ani na chwilę nie zapomniałem, kim jest dla mnie Eichen.
W szale usiadłem na sofie, niemal zmuszając Morgan, by usiadła na moich kolanach. Nasze przyśpieszone oddechy sprawiały, że było mi coraz cieplej, a jej smak zmuszał mnie do kontynuowania tortur. Kiedy oderwałem się od jej ust, przenosząc wargi na szyję dziewczyny, ona westchnęła cicho. Może malinka była złym pomysłem, ale samo tak wyszło.
Kiedy moja dłoń znalazła się w miejscu zapięcia jej stanika, nagle rozdzwonił się telefon. Gwałtownie oderwałem się od niej, próbując uspokoić oddech. Złączyłem nasze czoła, a potem spojrzałem jej w oczy. Wiedziałem, że tej chwili nigdy już nie zapomnę, choćbym nie wiem, jak bardzo chciał się jej pozbyć.
— Odbierz — wyszeptała Eichen, zsuwając się z moich kolan.
Skinąłem do niej, a potem wstałem, rzucając się do telefonu. Ciągle przed oczyma miałem jej zawstydzony uśmiech, lekko zaróżowione policzki, czerwone usta i ten maślany wzrok. Moje serce biło tak szybko, jak nigdy. Znałem adrenalinę bardzo dobrze, ale nic nie równało się z tym, co działo się teraz gdzieś w moim ciele.
— Słucham? — Uniosłem telefon na wysokość ucha.
— Hej, Rossy — przywitała się siostra. — Chyba się za tobą stęskniłam, wiesz?
— Ty i tęsknota? Myślisz, że ci uwierzę? — zażartowałem, uśmiechając się do słuchawki.
Odwróciłem się w stronę Eichen, która poprawiała swoją koszulkę. Na jej szyi widniał ślad, który pozostawiły moje usta, a to było... Cholernie gorące. Dziewczyna posłała mi kolejny blady uśmiech, a potem nagle zaczęła wycofywać się w stronę drzwi. Nie, nie, nie. Nie mogłem teraz pozwolić jej odejść, nie po tym, co się stało.
Na moment zapomniałem o tym, że przyszła do mnie, by rozmawiać o moim odejściu z Artem. Byłem pewien, że nie planowała tego pocałunku, dlatego tak bardzo chciałem z nią porozmawiać.
— Roscoe, jesteś tam? — Głos siostry przywrócił mnie na ziemię.
— Jestem, tylko... Austin, oddzwonię za chwilę, przepraszam.
Rozłączyłem się i natychmiast podążyłem za Eichen. Była już w korytarzu, zakładając swoją sportową torbę na ramię.
— Hej, poczekaj! — Złapałem ją za nadgarstek, zmuszając ją, by chwilę zaczekała. — Musimy porozmawiać.
CZYTASZ
Zrobione z papieru: ich kłamstwa | TOM 1
RomancePIERWSZA CZĘŚĆ "PAPIEROWEJ" TRYLOGII Cześć druga: lustrzane odbicie Cześć trzecia: schronienie Delikatny i subtelny piruet w jego zbyt dużych tenisówkach. Nie o tym marzyłam, nie tego chciałam. Nie oczekiwałam balowej sukni i księcia z bajki. Ch...