Pozycja 7 - Roscoe

992 112 158
                                    

„Po każdym dniu trzeba postawić kropkę, odwrócić kartkę i zaczynać żyć na nowo." 

Chciwe łapska

        Miałem plotkować, ale z dwojga złego nie chciałem robić z pierwszego treningu wielkiego halo. Nash tak mnie jednak podpuszczał, że w końcu dowiedział się o Eichen i ciągle mi o niej wspominał, chociaż ja chciałem już zapomnieć. Nie powiem, uparł się. Od dawna mówił mi, że powinienem znaleźć sobie jakąś laskę. Wiedział, że przygody na jedną noc mi nie odpowiadają, ale jednak często do tego wracał. Poza tym Nash próbował snuć insynuacje na temat tych tancerek. A ja miałem dość myślenia o blondynce, którą trzymałem w ramionach, bo to nie prowadziło do niczego dobrego. Oczywiście wiedziałem, że jeszcze ją spotkam, ale wolałem odpuścić.

        Prawie zakrztusiłem się, kiedy Sullivan wspomniał o tym, że może umówię się z Morgan. Wolałem jednak wybadać najpierw grunt. Dobry Boże, Eichen była naprawdę ładną dziewczyną, ale to nie było w moim stylu. Fakt, zaprosiłem ją na wspólny jogging, ale... To tylko bieganie.

        Wyszedłem spod prysznica. Głupio było mi, że zaprząta moje myśli nawet w tamtym miejscu, ale nic nie mogłem na to poradzić. Blondynka wpasowała się w moje gusta, podobała mi się, chociaż jej nie znałem. Ale czy to było coś złego? Oczywiście, że nie. Mój przyjaciel zbyt wiele sobie dopowiedział, bo to zupełnie nic nie oznaczało. Powierzchowne ocenianie czyjejś urody nie robiło ze mnie śliniącego się faceta, który poleci na nią z wywalonym jęzorem.

        Szybko pozbyłem się jej twarzy sprzed oczu i, gotowy na przeżycie dnia, wyszedłem z łazienki. Stojąc w mieszkaniu, nie miałem pojęcia, gdzie wsadzić ręce. Przydałoby się posprzątać kuchnię, bo pomimo że zwykle nie gotowałem jakichś finezyjnych dań, żywić się musiałem. Nash czasem mnie karmił, ale nie mogłem ciągle siedzieć mu na głowie. Zupki chińskie i inne dania z saszetek nie były mi na rękę, jadałem zdrowo, więc stos garów i talerzy sam się powiększał. Kląłem na siebie, że nie mam zmywarki, ale cóż, co mógł poradzić bezrobotny magister po akademii wychowania fizycznego? Otóż niewiele.

        Westchnąłem i siłą rzeczy udałem się do kuchni, obrzucając wzrokiem sofę, która obwieszona była moimi ciuchami. Dlaczego nie mogłem tych ubrań po prostu włożyć do kosza na pranie i mieć je z głowy, a nie ozdabiać kanapę moimi bokserkami? Czasami nie rozumiałem mojego toku myślenia. Nie byłem typem pedanta, co z resztą było dobrze widać, ale zastanawiałem się, gdzie poszły te wszystkie nauki mojej mamy, która ciągle kazała mi po sobie sprzątać?

        Jako facet, mogłem przyznać rację wszystkim kobietom, które uważały, że mężczyźni są skomplikowani. Owszem, byliśmy skomplikowani i to do tego stopnia, że sami nie wiedzieliśmy, o co nam chodzi. Kobiety płakały z byle powodu, a faceci nie mieli pojęcia, co ze sobą robią, więc wszystko się wyrównywało.

        Gdy napuściłem wody do zlewozmywaka, westchnąłem i zacząłem pucować talerze. Przyschnięte resztki jedzenia wprawiały mnie w obrzydzenie. Nie było nic tak potwornego, jak to, gdy wkładałem dłonie do spienionej wody i nagle dotykałem palcem czegoś oślizgłego. Obrzydliwe. Nie cierpiałem zmywać, ale wtedy przypominała mi się moja rodzicielka. Dziwne, prawda? Mama zawsze zostawiała wszystkie gary w zlewie tylko po to, bym ja albo moja siostra nauczyliśmy się po sobie sprzątać. Nigdy nie wynosiłem naczyń z pokoju, a one zalegały tam, aż zaczynały same chodzić. Austin jako pierwsza załapała aluzje mamy i wzięła się za siebie, ja ogarnąłem się później. I do dziś śmieję się z momentów, kiedy po rodzinnym obiedzie to ja byłem wydelegowany, by sprzątać. Taką miałem nauczkę.

        Nie uważałem, że kobiety ciągle powinny stać przy garach, czy, ogólnie rzecz biorąc – siedzieć w kuchni, ale nie raz przemknęło mi przez myśl, że miło byłoby, gdybym miał dziewczynę, która czasem wyręczałaby mnie z obowiązków. Kiedyś nie rozumiałem swojej mamy, która mówiła, że razem z siostrą i ojcem musimy przejąć część jej prac, ponieważ nie ma już tyle siły, by to wszystko ogarnąć. Teraz wiem, jak to jest. Musiałem dojrzeć, zamieszkać sam i poczuć to na własnej skórze. Kiedyś nie pomagaliśmy swojej mamie w pracach domowych, bo mieliśmy inne rzeczy do roboty. Austin wychodziła z koleżankami, ja miałem treningi. Mama była taką cichą bohaterką, robiła wszystko, a my zachowywaliśmy się, jakby dom sprzątały elfy. I teraz kiedy wszystko było na moich barkach – począwszy od płacenia rachunków, przez zajmowanie się mieszkaniem, a skończywszy na pracy – zrozumiałem, że to mamowanie jest trudne. Co ja mówię... Że to odpowiedzialne życie jest po prostu trudne.

Zrobione z papieru: ich kłamstwa | TOM 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz