„Musimy nauczyć się, kto jest złotem, a kto jest tylko pozłacany"
Przyjaźnie od serca
Unikanie lekcji nigdy nie było w moim stylu. Kiedyś udało mi się nawet otrzymać wyróżnienie za stuprocentową frekwencję. I chociaż czasami nie było mnie w szkole – czy to z powodu jakichś zawodów, wyjazdu lub choroby – nigdy nie poszłam na wagary. Przyjaciółki czasem proponowały mi wcześniejsze wyjścia z zajęć, ja zawsze odmawiałam. Nie chciałam opuszczać lekcji i podpaść nauczycielom, nie chciałam, by rodzice dowiedzieli się o tym, że wagaruję. Naprawdę nie zamierzałam zostawać z domu z byle powodu.
Ale tym razem go miałam. I wcale nie byłam z niego dumna. O stokroć bardziej wolałam siedzieć w domu przez anginę niż ukrywać się przed własnym nauczycielem.
Miałam wrażenie, że patrzę w lustro i nie widzę tam Eichen. Nigdy nie zrobiłabym tego, na co porwałam się w domu Roscoe. Zadawałam sobie jedno, podstawowe pytanie. Dlaczego? Powiedziałam, że chcę być tylko przyjaciółką, zgodziłam się na tak zwykłą znajomość i byłam dla niego trochę oschła, a nagle, ni z tego, ni z owego, rzuciłam mu się w ramiona. Nie mam pojęcia, co zaszłoby wczoraj na sofie Rossa, gdyby nie jego siostra, która akurat w tamtym momencie do niego zadzwoniła. Dziękowałam jej za nieziemskie wyczucie czasu.
Może i nie powinnam o tym myśleć, ale co, gdybyśmy się nie zatrzymali? Co, gdybyśmy zignorowali telefon i po prostu... Co, gdybyśmy wtedy się kochali? Nigdy o tym nie myślałam, ale wspominając wczorajszy dzień, spanikowałam. Chociaż sprawa utraty dziewictwa była w tym przypadku drugorzędna, ja naprawdę przespałabym się z własnym nauczycielem! Wtedy nie byłoby jakiejkolwiek mowy o zamknięciu tego tematu i braku konsekwencji. Gdyby prawda wyszła na jaw... Nawet nie chciałam myśleć, co takiego mogłoby się stać. I naprawdę cieszyłam się, że do niczego nie doszło.
Pocałowałam Rossa i trochę się zapędziliśmy, ale wiedziałam, że nawet gdybym chciała, nie mogłabym pozwolić sobie samej na więcej. Teraz nie to było jednak najważniejsze, a sam fakt, że w ogóle to zrobiłam, choć zdecydowanie nie powinnam była.
Nie poszłam do szkoły, bo wiedziałam, że spotkam go dziś nie raz, w końcu planowo miałam zajęcia z wychowania fizycznego. Na wszelki wypadek wyciszyłam komórkę, ale godziny mijały i on się nie odzywał. Mimo wszystko tego właśnie oczekiwałam, to był dobry znak. Zresztą i tak nie wiedziałam, co miałabym mu powiedzieć. Chyba powinnam była przeprosić go za to, co się stało. Zareagowałam zbyt emocjonalnie i musiałam przyznać się przed nim do błędu.
Bałam się, że Roscoe uzna mnie za typowego dzieciaka. Ponad wszystko nie chciałam, by po prostu stwierdził, że jestem jeszcze niedojrzała i... Taka jak inne. Mieszałam mu w głowie swoim niezdecydowaniem i wiedziałam o tym. Ale nie mogłam z tym walczyć, nie wiedziałam, co robić.
Odetchnęłam głęboko, chowając twarz w dłoniach. Od ponad godziny siedziałam na parapecie w salonie, zastanawiając się, co robić. Słońce świeciło od samego ranka, a na mojej ulicy po raz pierwszy od dawna tętniło życiem. Sąsiedzi urządzali wyprzedaż garażową, więc obserwowałam ludzi, którzy podchodzili do małych stoisk, wystawionych na zewnątrz. Nie robiłam nic poza tym.
Kiedy usiadłam trochę wygodniej, nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Próbowałam dostrzec przez okno, kto przyszedł, ale z tej perspektywy nic nie widziałam. Zdawałam sobie sprawę, że nie powinnam opuszczać lekcji, ale rano nakłamałam mamie, że okropnie boli mnie brzuch, więc pozwoliła mi zostać w domu, obiecując, że wszystkim się zajmie. Nie sądziłam więc, że po jednym dniu wagarów będę miała jakieś nieprzyjemności.
CZYTASZ
Zrobione z papieru: ich kłamstwa | TOM 1
RomancePIERWSZA CZĘŚĆ "PAPIEROWEJ" TRYLOGII Cześć druga: lustrzane odbicie Cześć trzecia: schronienie Delikatny i subtelny piruet w jego zbyt dużych tenisówkach. Nie o tym marzyłam, nie tego chciałam. Nie oczekiwałam balowej sukni i księcia z bajki. Ch...