Część I

8K 217 115
                                    

„Die schönsten Träume von Freiheit werden im Kerker geträumt." - Najpiękniejsze marzenia o wolności są śnione w lochu.
Rok 1942- Warszawa
Ciepłego, czerwcowego poranka, kiedy słońce zaczęło wychodzić zza horyzontu, Iga pośpiesznie wstała z łóżka. Ostrożnie postawiła drobną stópkę na starej, dębowej podłodze, i przeciągając się podeszła do lustra. Jej jasnobrązowe, długie włosy, przysłaniały bladą twarz. Lekko podkrążone, błękitne oczy błagały o jeszcze kilka minut snu. Dziewczyna nalała do srebrnej miseczki odrobinę zimnej wody i namoczyła w niej kawałek białego ręcznika, którym delikatnie przecierała całą twarz. Następnie wzięła do ręki grzebień i pociągłym ruchem ręki zaczęła rozczesywać jedwabiste włosy. Za parawanem czekały już na nią przyszykowane dzień wcześniej ubrania. Kiedy skończyła układanie fryzury, szybko wsunęła na siebie szarą sukienkę z kołnierzykiem, założyła skromne, czarne buty na niskim obcasie i chwyciła małą torebkę do ręki. Pospiesznie ruszyła w kierunku wyjścia, zakluczyła drzwi i prędko zbiegła na dół po schodach. Tamtego dnia miała zacząć pracę, jako pomoc domowa w rezydencji niemieckiego generała - Fredricha Schrödingera. Miała wiele wątpliwości co do tego, czy powinna pracować u tak podłego człowieka, ale sytuacja i brak pieniędzy nie pozostawiały jej wyboru. Szła ulicami Miasta, które jeszcze parę lat temu wyglądały zupełnie inaczej. Nie było na nich czołgów i wojskowych pojazdów, na ulicach roiło się od bawiących się dzieci a zamiast niemieckiego ,, szprechania" w uszach brzmiał tylko polski szczebiot. Po godzinie marszu dotarła na miejsce. Willę otaczał duży ogród, w którym kwitły żółte nagietki i fioletowe irysy. Sam dom wywierał bardzo dobre wrażenie. Nie wyglądał na bardzo stary. Iga z niepewnością otworzyła uliczkę i podeszłą do drzwi. Biorąc głęboki wdech, zapukała do środka. Po paru sekundach w drzwiach stanęła, niewysoka kobieta
o czarnych włosach, starannie upiętych w kok:
- Dzień dobry. Miałam dzisiaj przyjść w sprawie pracy. Kazano mi się zapoznać
z nowymi obowiązkami - powiedziała zakłopotana dziewczyna.
- Dzień dobry. Cieszę się, że pani dotarła. Czekałam na panią. Nazywam się Maria Schrödinger i jestem żoną generała. Nie musisz rozmawiać ze mną po niemiecku, dość dobrze znam polski - ciągnęła, poprawiając długą suknię
i prowadząc Igę do środka.
W środku znajdowały się długie, drewniane schody, nad którymi wisiał kryształowy żyrandol. Na piętrze mieściły się sypialnie, łazienka, garderoba
i robiąca ogromne wrażenie biblioteka. W bardzo skromnej jadalni znajdującej się na parterze generał spożywał posiłki wraz ze swoimi gośćmi i rodziną. Oprócz salonu znajdowała się tam także kuchnia, pralnia
i gabinet dowódcy. Do listy obowiązków Igi miało należeć: pranie, prasowanie, gotowanie, robienie zakupów oraz sprzątanie. Nad wszystkim miała czuwać Maria Schrödinger, która wydawała się bardzo miłą i ciepłą osobą. Pomogła dziewczynie
w zapoznaniu się z obowiązkami i osobiście oprowadziła ją po rezydencji. Ostrzegała, że jej mąż nie znosi, jak nie wykonuje się wszystkich poleceń
i lepiej trzymać się od niego z daleka. Po mniej więcej 2 godzinach dziewczyna wróciła do domu. Żona generała stwierdziła, że nie ma sensu, by tak późno brała się do pracy, więc kazała przyjść jej jutro. Iga była zadowolona. Była pewna, że da sobie radę.
Następnego dnia o godzinie 6:30 dziewczyna była już w willi. Od razu zabrała się do pracy. Na początku przygotowała śniadanie dla pani Mari. Podczas gdy czekała na jej przyjście zaczęła wycierać podłogę w wielkim korytarzu. Po chwili dama pojawiła się na schodach. Iga szybko wstała
z kolan i przerwała pracę:
- Dzień dobry Pani. Śniadanie jest już na stole - poinformowała
- Dzień dobry - odpowiedziała kobieta. - Zostaw na chwilę sprzątanie
i chodź zjeść ze mną:
- Ależ proszę Pani, ja nie...
- Nie mów, że nie możesz. Miło jest porozmawiać z kimś przy śniadaniu.
Pomimo zdziwienia, jakie wywołała ta prośba, Iga zgodziła się ochoczo. Razem
z panią Marią piła herbatę i gawędziła. Kobieta opowiedziała dziewczynie o tym, jak została żona generała, kiedy nauczyła się polskiego oraz poprosiła ją, aby nie była zwykłą pomocą domową, ale jej przyjaciółką. Dziewczyna bardzo ją polubiła i dlatego postanowiła spełnić jej prośbę. Po śniadaniu Iga zabrała się spowrotem do wycierania podłóg. Kiedy skończyła, zaczęła przygotowywanie obiadu. Podczas gdy mięso się piekło, wyprasowała
i poskładała wszystkie suknie, koszule i spodnie. Była bardzo zmęczona. Nie spodziewała się, że taka praca może pochłonąć aż tyle energii. Zadania skończyła
o 19:00. Kiedy szykowała się do wyjścia, nagle usłyszała wołanie, dochodzące
z gabinetu generała:
- Frau Iga! Bitte mir Ansätze
Przestraszona dziewczyna ściągnęła sweter i weszła do gabinetu. Była bardzo przestraszona:
- Ich höre, General - zwróciła się do mężczyzny
-Ich bin mieten Sie, nachdem Sie das Hauskümmern und nicht mit meiner Fraugesprochen.
Warum
nicht füllen Sie ihre Aufgaben?! - krzyczał wściekły generał
-Allgemein, ich tue es nur, was mich fragen, Lady Maria. Seinen Job zu erledigen, soverstehe ich nicht deine Wut. - odpowiedziała spokojnym głosem Iga
Wie Wagen Sie so mit mir reden! Sie Stangen für nichts nicht geeignet. Indiesem Fall wieder, Sie persönlich in den Kopf zu schießen - zagroził generał, wymierzając Idze policzek.
Po tym zdarzeniu dziewczyna szybko opuściła teren rezydencji. Nie chciała tam już wracać, jednak nie miała innego wyboru. Tamtej nocy nie mogła zasnąć. Śniły jej się koszmary. Rano, pomimo zmęczenia i ciężkiego bólu
w plecach, znów wyszła do pracy i znów wszystko zaczynało się od nowa. Pranie, sprzątanie, prasowanie, gotowanie - i tak w kółko przez siedem dni w tygodniu. Generał nie był zbyt zadowolony z pracy Igi, ale jego żona nalegała, aby to właśnie ona pomagała w domu. Obie bardzo się polubiły. Zwierzały się sobie i wiedziały, że zawsze mogą na siebie liczyć. Któregoś sierpniowego popołudnia, kiedy dziewczyna sprzątała, nagle usłyszała wołanie z ogrodu:
- Igo, przyjdź do mnie. Musimy porozmawiać
- już idę - odpowiedziała dziewczyna.
W ogrodzie Pani Maria siedziała na wiklinowym fotelu. Poprosiła, aby przyjaciółka usiadła obok:
- Droga Igo. Znamy się już ponad miesiąc. Wiem, że to nie jest długo, ale już od pierwszego dnia naszej znajomości, wiedziałam, że mogę na tobie polegać. Teraz przyszedł czas, aby zdradzić ci mój największy sekret - mówiła tajemniczo kobieta. - Doskonale wiesz, że jestem przeciwko tej wojnie i nie rozumiem nienawiści żywionej przez naród niemiecki do Polaków, a przede wszystkim do Żydów. Serce mi pęka, kiedy widzę mury getta, kiedy patrzę na głodujące dzieci. Właśnie dlatego postanowiłam, w tajemnicy przed mężem pomagać tym ludziom. Od dawna, tajemnymi przejściami, moi zaufani ludzie wyprowadzają z tam tond dzieci. Ja organizuje dla nich domy zastępcze. Z tym też związana jest moja prośba. Czy zechciałabyś pomóc mi
w tych działaniach? Wiem, to bardzo ryzykowne i zrozumiem, jeśli się nie zgodzisz, jednak mam do ciebie pełne zaufanie i liczę na twój udział.
- Nie spodziewałam się takiego wyznania - odpowiedziała Iga. - Zgadzam się z pani zdaniem. Więzienie tych ludzi jest okropne. Sama często zastanawiałam się jak im pomóc. Pani dobre serce jest dla mnie dowodem na to, że dobroduszni ludzie jeszcze nie umarli. Bez zastanowienia odpowiem. Oczywiście zgadzam się, jeśli tylko będzie potrzebna moja pomoc, natychmiast przystąpię do działania
- Przydasz się od razu. Dziś wieczorem wyprowadzisz z getta dwójkę dzieci, które są ukryte
w studzience kanalizacyjnej. Przygotowałam dla ciebie plan, jak masz tam dojść. Kiedy wyjdziecie poza mury, będzie już na was czekał samochód. Wsadzisz do niego dzieci a kierowca, zawiezie je prosto do nowego domu- powiedziała Maria.
Iga wzięła do ręki plan. Wszystko wydawało się proste, jednak zastanawiała się, jakie będą kolejne akcje. Co się stanie, jeśli niemieccy żołnierze ją złapią?. Kiedy wracała do domu, była strasznie podniecona, ale i bardzo zdenerwowana. Gdy weszła do mieszkania, usiadała na fotelu i wpatrywała się w zegar, do momentu aż wybił godzinę 22:00. Wtedy po cichu wymknęła się
z domu. Szła bocznymi, mrocznymi uliczkami. Pod jedną z kamienic zauważyła opisaną na planie, dużą kratę. Po cichu podniosła ją i oparła o mur. Ostrożnie wślizgnęła się do środka
i zamknęła właz. Czołgała się wąskimi korytarzami, aż w końcu zauważyła dwójkę przytulonych do siebie dzieci. Podeszła do nich:
- Witajcie. Mam na imię Iga i jestem tu, żeby wam pomóc. Jak macie na imię?
- Nazywam się Lewi a moja siostra to Estera. - Powiedział cichym głosem mały chłopczyk,
w podartych ubraniach
- Macie piękne imiona - odpowiedziała dziewczyna. Nie bójcie się, już za chwile stąd wyjdziemy. Idźcie przede mną.
Dzieci posłusznie ruszyły ku wyjściu. Iga pomagała im przedostać się na zewnątrz wąskim kanałem. Kiedy dotarli do wyjścia, Polka ostrożnie uchyliła kratę
i rozejrzała się. Na szczęście nikogo nie było. Wyszła i pomogła dzieciom wydostać na ulicę. W tym momencie podjechał samochód. Cała trójka podeszła do niego. Iga przekazała dzieci kierowcy i szybko wróciła do domu. Była z siebie dumna. Cieszyła się, że akcja się powiodła i kolejne dzieci są bezpieczne.
Następnego dnia dziewczyna chciała się podzielić wiadomościami z przyjaciółką. Niestety, nie mogła tego zrobić, ponieważ generał był w domu. Iga udała się na piętro, aby pozbierać ubrania, które musiała uprać. Podczas gdy była zajęta była pracą, do willi przyszedł młody, niemiecki żołnierz. Chłopak pewnym krokiem wszedł do środka. Drzwi otworzyła mu Pani Maria, która zamieniając
z nim parę słów, poszła do gabinetu męża. Młodzieniec stał na korytarzu
i poprawiał swoje kruczoczarne włosy. Nazywał się Mathias Zimmermann. Do Warszawy przyjechał zaraz po wstąpieniu do wojska. Tamtego dnia miał przekazać Fredrichowi Schrödingerowi bardzo ważną wiadomość od samego Führera. Nagle szeregowy usłyszał ciche stukanie. Obrócił się i spojrzał
w kierunku schodów. Szła po nich Iga, niosąca ogromny kosz z ubraniami, który zasłaniał jej twarz:
- Guten Tag - powiedział donośnie mężczyzna
W tym momencie Iga, którą rozproszyła obecność chłopka, potknęła się
i spadła z kilku stopni. Cała zawartość kosza wypadła na podłogę. Mathias natychmiast podbiegł do dziewczyny, która złapała się za bolącą kostkę
i przykucnął przy niej:
- Sehr weh tun? - zapytał czule
- Nie, wcale - odpowiedziała z ironią Iga. - Nie można poczekać z dzień dobry, aż zejdę, nie!
- Przepraszam, nie chciałem, aby tak to się skończyło - zwrócił się do dziewczyny po polsku
- Yy, pan wybaczy, nie wiedziałam, tak mi wstyd... - dodała speszona Polka.
Młodzi podnieśli głowy i spojrzeli sobie w oczy. Mathias zaniemówił. Był zachwycony urodą dziewczyny. W końcu wstał, wyciągnął rękę do Igi i pomógł jej się podnieść.
W tym momencie wróciła pani Maria:

Wojna na trzy fronty cz. IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz