XXIX

819 62 4
                                        

07.09.1946r.
Iga po cichu wstała z łóżka. Czuła się w miarę dobrze. Była trochę obolała ale nie przeszkadzało jej to w normalnym funkcjonowaniu. Podeszła do kołyski. Olga jeszcze spała, dlatego korzystając z okazji zaczęła wkładać do waliziki najpotrzebniejsze rzeczy. Tamtego dnia mieli pojechać do Włoch. Iga nie dała po sobie tego poznać ale tak samo jak Bruno bała się o córkę. Jednak gdy tylko pomyślała o tym,co teraz może dziać się z Mathiasem obawy przechodziły na drugi plan. Około godziny 8:00 była już gotowa. Olga obudziła się chwile później. Iga ostrożnie wyjęłam ją z kołyski, nakarmiła i przewinęła. W czystej, białej sukience włożyła ją do wózka:

- Gotowa?- zapytał Bruno stając w drzwiach.

- Gotowa - odpowiedziała stanowczym tonem.

- Jesteś pewna, że chcesz tam jechać? Nie musimy tego robić. Co jeśli nie wytrzymasz widoku jego śmierci?

- Wiem, że może się tak stać, ale obiecałam sobie, że dam radę. Muszę wypełnić swój ostatni obowiązek względem niego.

- Obiecaj mi coś. Gdy Mathias odjedzie na drugą stronę, ty zostaniesz ze mną, tutaj, jako moja żona- powiedział klękając przed nią na jedno kolano i wyciągając z kieszeni marynarki, małe, czerwone pudełeczko, w którym znajdował się złoty pierścionek.

- Bruno... zaskoczyłeś mnie. Przecież ustaliliśmy, że nigdy nie weźmiemy ślubu.

- Iga proszę. Jeśli jego nie będzie, dlaczego masz być całe życie sama?

-Bruno ja naprawdę cię rozumiem ale serce nie sługa, doskonale wiesz, że to co czuję do twojego brata jest wyjątkowe i nikt nigdy nie zastąpi mi tej więzi.

- Dobrze...

- Ale chyba cię nie zraniłam, prawda?

- Choćmy lepiej, bo spóźnimy się na pociąg - powiedział z żalem w głosie.

Para wraz z córką wyszła z domu. Na zewnątrz czekał już na nich samochód gotowy do drogi. Wsiedli do auta i odjechali. Iga pomachała przez szybę żegnającemu ich panu Hermanowi. Wiedziała, że ostatni raz patrzy na niego w ten sposób. Gdy wróci, nic nie będzie już takie samo. Jechali kilkanaście minut, po czym dotarli na dworzec. Pociąg czekał już na stacji. Pospiesznie zajęli miejsca w najlepszym przedziale. Bruno odłożył walizki na najwyższą półkę i usiadł na przeciwko Igi, która zasłonięta chustą karmiła małą Olge. Kiedy patrzył na jej uśmiech, jakim darzy córkę robiło mu się ciepło na sercu. Wiedział, że będzie mu bardzo łatwo stracić ten skarb. Był świadomy uczyć, jakie łączyły jego brata z Igą. Postanowił, że nie będzie na razie o nim rozmawiać. Chciał spędzić te chwilie naprawdę godnie i przyjemnie. Gdy Iga nakarmiła małą spojrzała na Bruno. Nic nie mówili. Każde z nich bez słowa znało myśli drugiego. Ciszę przerwał płacz Olgi:

- Ciii... - uspokajała ją.

- Podaj mi ją. Wezmę ją na ręce - zaproponował Bruno.

- Dobrze, ale uważaj - powiedziała przekazując mu dziecko. - Jest taka krucha.

Bruno wstał i delikatnie kołysał córkę na rękach. Po chwili mała uspokoiła się i zamknęła oczy. Śpiącą Olgę odłożył do wiklinowego nosidełka:

- Dziękuję - powiedziała Iga.

- Nie ma za co - odparł. - W końcu to nasze dziecko i musimy dzielić się opieką nad nim.

- Zastanawia mnie, co jest teraz z dzieckiem Mathiasa, kto się nim zajmuje...

- Pewnie zostało z jego żoną.

- A co jeśli ją też wzięli do więzienia?

- Ale niby za co? Przecież ona nic nie zrobiła. Nie skarzą jej za grzechy Mathiasa.

- Nie wiem, ale mam jakieś dziwne, złe przeczucia.

- Nie denerwuj się - pocieszał ją.- Wszystko będzie dobrze.

- Oby...

Podróż była bardzo długa. Iga chciała zasnąć, ale uniemożliwiała to płacząca Olga. Nie wiedziała co ma robić. Mała nie chciała jeść, była czysta a mimo to nadal krzyczała. Bruno spał tak, jakby nic nie słyszał. W końcu jednak ocknął się:

- Co się dzieje Iga?- zapytał.

- Nie wiem Bruno, boję się o nią. Nie mogę jej uspokoić od godziny. Nie jest głodna ani nic.

- Daj mi ją - powiedział i wziął córkę na ręce. Jak ręką odjął mała uspokoiła się, a po kilku minutach spała jak suseł. Iga nareszcie mogła odetchnąć:

- Gdzie jesteśmy? - zapytała Bruno i spojrzała na zegar, który wskazywał godziną 3:00 w nocy.

- Chyba dojeżdżamy - stwierdził.

- Skąd wiesz?

- Wsiadłem na tej stacji, kiedy wracałem od Mathiasa. Pamiętasz? Poznaliśmy się w pociągu.

- Faktycznie. Nareszcie go zobaczę... - wyszeptała.

O godzinie 3:15 punktualnie dotarli do Monte Oriolo. Choć zmęczona, Iga była bardzo szczęśliwa. Bruno zabrał wszystkie walizki i postawił je na peronie. Czekał już tam na nich kierowaca z hotelu, w którym mieli wykupiony pobyt. Mężczyźni zapakowali bagaże do auta. Iga siedziala z tyłu i trzymała śpiącą Olgę na rękach. Ruszyli w drogę. Mijali wysokie cyprysy, gaje oliwne. Przed 4:00 dotarli na miejsce. Hotel był piękny i bardzo elegancki. Bruno pomógł wysiąść Idze i razem weszli do środka. Zameldowali się w recepcji i poszli do pokoju, który znajdował się na 2 piętrze. Gdy otworzyli drzwi wnętrze ich oszołomiło. Wszystko wyglądało jak z bajki: ogromne łóżko z baldachimem, stół pełen owoców i napoi, kryształowy żyrandol. Bruno odłożył małą do łóżeczka i od razu zasnął. Iga nie mogła spać. Wstała i nikomu nie mówiąc wyszła z hotelu. Biegła kilometr i biła się z myślami:

- Mathias! Idę do ciebie ! - powtarzała.

W oddali ujrzała strzeżony budynek. Od razu domyślila się, że to tam przytrzymują jej ukochanego. Gdy podeszła bliżej zatrzymał ją żołnierz:

- Kim pani jest?- zapytał.

- Przyszłam do więźnia.

- Którego?

- Mathiasa Zimmerman.

- Tam jest!- krzyknął i pokazał jej palcem drogę.

Iga znieruchomiała. Nie wiedziała co rozbić. Zobaczyła Mathiasa prowadzonego przez dwóch wysokich mężczyzn. Zaczęła płakać i biec w jego stronę. Chłopak nie wiedział co się dzieje. Czy to sen? Czy już umarł? Jednak nie mógł sobie przypomnieć momentu śmierci. Para wpadła sobie w ramiona. Tyle lat ich dzieliło, tyle kilometrów:

- Iga ty... - próbował powiedzieć

- Ciii... nic nie mów. Nareszcie cię znalazłam...

Wojna na trzy fronty cz. IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz