Część VI

1.1K 71 12
                                    

,, A w sercu toczy się wojna wszechświata i to ty ją przegrywasz"

Po pięciu godzinach Iga i Bruno dotarli na miejsce. Chłopak pierwszy wysiadł z pociągu i pomógł dziewczynie zejść po wąskich schodach:
- Dziękuję- powiedziała, łapiąc torbę stojącą na ziemi. Rozejrzała się dookoła. Na peronie było mnóstwo ludzi. Bała się, że nie odnajdzie się w tym mieście, w końcu pierwszy raz je odwiedziła:
- Ja wezmę twoje bagaże- powiedział Bruno wyciągając walizkę z dłoni Igi.
-Nie trzeba. Dam sobie radę- odparła. Dziękuję za miłą podróż, ale już na mnie czas. Do widzenia.
- Nie ma mowy - zatrzymał ją.- Nie pozwolę abyś błąkała się całe popołudnie po mieście. Proszę, choć ze mną.
- Nie, nie powinnam zadawać się z obcym mężczyzną a tym bardziej nocować w jego domu - tłumaczyła.
-Jaki tam obcy. W końcu znamy się od kilku godzin- powiedział Bruno wybuchając śmiechem.

Po kilku minutach Iga zdecydowała się skorzystać z gościnności chłopaka i poszła razem z nim. Pod dworcem czekał już na nich elegancki, czarny samochód. Kiedy zbliżyli się do niego, ze środka wyszedł dostojnie ubrany mężczyzna:
- Herr Bruno, wo gehen wir hin?
-Die Residenz befindet sich auf dem Platz Schindler bitte- odpowiedział Bruno otwierając drzwi.
Iga wsiadła do auta. Nie spodziewała się, że Bruno jest aż tak bogaty:
-Ten samochód musiał cię kosztować majątek- powiedziała- Ja mogę co najwyżej na taki popatrzeć.
- Tak piękna kobieta jak ty zasługuje na największe luksusy - odpowiedział, całując dłoń dziewczyny
Iga zarumieniła się, jednak komplement nie zrobił na niej większego wrażenia. Po kilku minutach auto zatrzymało się przed pięknym pałacykiem. Posiadłość otaczał piękny ogród. Bruno podbiegł i otworzył drzwi Idze. Dziewczyna była lekko onieśmielona. Nie spodziewała się, że zgadzając się na propozycje Bruno, będzie mieszkać w rezydencji. Do samochodu podeszli służący i zabrali bagaże:
- Nie wiem czy to był dobry pomysł abym tu nocowała. Nie pasuję do takiego otoczenia. Twoi rodzice będą oburzeni. Nawet nie mam stosownego stroju do takiego otoczenia...
- Nie mów tak- odpowiedział Bruno. Moich rodziców nie ma w domu. Wyjechali na tydzień do uzdrowiska, więc na pewno nie będą mieli nic przeciwko. Zresztą, nawet gdyby to jesteś moim gościem i zrobię wszystko abyś czuła się tu dobrze. To co? Wchodzimy?
- No dobrze... - powiedziała, przekraczając próg domu. Rozejrzała się. Wnętrze domu było cudowne. Na korytarzu wisiały kryształowe żyrandole. Kremowe ściany ozdabiały rzeźbione ornamenty. Podłoga pokryta była kamiennymi beżowo- złotymi płytami. Nagle, na ozdobnych schodach pojawiła się kobieta, ubrana w czarną suknię. Bruno podszedł do niej:
-Frau Schneider Bitte geben Sie die Zimmer für meinen Gast vorzubereiten. An ihrem Bett bitte einen Blumenstrauß setzen und sie setzen- powiedział dając jej do ręki małą kopertę.
- natürlich- odpowiedziała kobieta po czym zniknęła za ścianą.
Iga spuściła głowę na dołu. Nie czuła się dobrze w tak dostojnym miejscu. Bruno podszedł do niej położył dłoń na jej ramieniu:
- I jak ci się tu podoba? -zapytał
- Dom jest piękny - odpowiedziała cicho zarzucając jego rękę i odwracając się.
- Dlaczego tak boisz się dotyku. Ktoś cię skrzywdził?- dociekał.
- Po prostu brakuje mi bliskości kogoś ważnego... - wyszeptała, wypuszczając z oka czystą łzę
- Tęsknisz za nim ? Ocierał łzy z jej twarzy
- Tak,  bardzo mi go brakuje - rozpłakała się i wpadła w silne ramiona Bruno. Chłopak przytulił Igę. Po chwili na korytarzu ponownie pojawiła się kobieta w czarnej sukni. Niemiec dał jej znak aby chwilę poczekała. Kiedy Iga się uspokoiła, pani Schneider zaprowadziła ją do pokoju. Za nimi szła służąca niosąca bagaże dziewczyny. Kiedy przekroczyła próg pomieszczenia, jej oczom ukazało się ogromne łóżko z  piękną, pozłacaną ramą, przykryte białym, aksamitnym baldachimem. Na przeciwko niego wisiało ogromne lustro z weneckiego szkła. Obok znajdowało się biurko oraz toaletka, na której leżało całe mnóstwo kosmetyków. Pani Schneider dała Idze klucz i pokazała wejścia do garderoby.   Dziewczyna zostawiła tam walizki z ubraniami. Wszystko wydawało jej się niesamowite, jednak uśmiech na jej twarzy wywołał bukiet na stoliku nocnym
 i liścik, który leżał obok niego. Gdy służące opuściły pokój dziewczyna zabrała się za czytania wiadomości:
,, O 18:00 czekam na ciebie w ogrodzie. Mam nadzieję, że się pojawisz.
Bruno"
- Jejku, jaki on jest romantyczny... Nie!Nie mogę tak myśleć. Ja mam Mathiasa!On jest moim światem, szczęściem i życiem. Nie mogę pozwolić Bruno się do siebie zbliżyć - mówiła sama do siebie.- Muszę jak najszybciej odnaleźć Mathiasa. Już jutro pojadę pod ten adres i wtedy na zawsze będę szczęśliwa! A co jeśli... on ma rodzinę, co jeśli już mnie nie kocha, jeśli nie chce mnie znać... Co wtedy zrobię... Przecież oprócz niego nie mam nikogo...
Z oczu dziewczyny wylewały się tysiące łez. Iga nie miała ochoty na nic. Jedyne czego jej brakowało to bliskości swojego ukochanego. Nagle rozległo się pukanie. Po chwili drzwi lekko się otworzyły i do środka wszedł Bruno, ubrany w czarny garnitur:
- Znowu płaczesz? -zapytał, siadając na łóżku obok dziewczyny.
- Ja już nie mam siły! Nie mam siły żeby go znaleźć! - krzyczała przez płacz. Bruno przytulił roztrzęsioną Igę do siebie. Jej krystalicznie łzy spływały na jego barki. Po chwili Iga wyrwała się
z objęcia chłopaka:
- Przepraszam. Nie powinnam ci się zwierzać ze swoich słabości.
- Ależ nie mów tak. Czasami lepiej jest się komuś wypłakać, nawet osobie, której prawie nie znasz. - odpowiedział
- Dziękuję, że ze mną teraz jesteś - powiedziała odwracając się i spoglądając w jego oczy.- Dziękuję za to wszystko.
- Chciałem Cię zabrać na kolację, ale chyba nic z tego nie wyjdzie - zmienił temat. Może chociaż porozmawiamy? Proszę, powiedz mi kim.jest osoba, której szukasz.
- On... on myśli, że ja nie żyję...
- Ale jak to? Czemu tak sądzi?- dopytywał
- Gdy widziałam go po raz ostatni, sama myślałam, że umrę. Niemcy sprzedali mi dwie kulę: jedną w prawe ramię, a drugą w lewy bok. Kiedy leżałam na ziemi, on przyszedł i  obwiniał siebie o to, co się stało. Na jego rękach zamknęłam oczy, myśląc, że więcej go już nie zobaczę... - opowiedziała łamiącym się głosem.
- Dlaczego Cię nie ratował, nie szukał pomocy! Jak mógł zostawić ukochaną w momencie, kiedy potrzebowała go najbardziej! I czemu w ogóle cię postrzelono?!
- Ja... ja, pomagałam żydom wychodzić z getta. Oddziały stacjonujące w mieście się o tym dowiedziały. On nie mógł mi pomóc. Nie zatrzymałby mnie, nie pozwoliłabym mu na to. Poza tym Mathias był Niemcem. Jego dowódca nie mógł się dowiedzieć o nas. Zabiłyby nas obojga... - płakała
- Już dobrze. Nie roń więcej łez. Wojna już minęła. Nie musisz się martwić o życie. Tutaj jesteś bezpieczna.
- Pomożesz mi go odnaleźć - zapytała podnosząc głowę
- Oczywiście. Możesz na mnie liczyć - powiedział składając na jej ustach pocałunek. Iga w chwili słabość odwzajemniła go. Bruno powoli wyszedł z pokju. W jego głowie pojawiło się,tysiące myśli:
- On miał na imię Mathias, mieszka w Berlinie, myśli, że ona nie żyje i służył w wojsku... A jeśli to nie przypadek, jeśli to chodzi o mojego brata. Co ja wtedy zrobię. Przecież ja... ja,się w niej zakochałem. Nie oddam jej nikomu...
Chłopak zszedł na dół i poprosił jakiegoś mężczyznę o przygotowanie samochodu. Iga nie świadoma planów chłopaka i jego domysłów zasłynęła w swoim pokoju. Bruno był gotowy. Wsiadł do samochodu i odjechał w głąb długiej ulicy. Spędził po za domem całą noc...

Wojna na trzy fronty cz. IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz