-Iga, przyjdź do mnie na chwilę- powiedziała pani Zimmerman siadając w swoim ulubionym, bujanym fotelu.
- Dobrze, już idę - odpowiedziała i zeszła na dół. Stanęła blisko kobiety.
- Siadaj - poprosiła. - Ostatnio trochę myślałam nad tym co nas czeka w najbliższych miesiącach, latach. Mój syn będzie miła z tobą dziecko co już na zawsze sprawi, że stanisz się członkiem naszej rodziny. Powinnaś poznać mojego męża, kuzynów Bruno i naszych przyjaciół. Nie może być tak, że przyjdą nas odwiedzić i nawet nie będą wiedzieli o twoim istnieniu.
- Trochę nie rozumiem. Ja i Bruno nie zamierzamy brać ślubu. Nie będę członkiem waszego klanu, po prostu urodzę pani synowi dziecko i będziemy je razem wychowywać.
- Dlaczego nie chcecie zawrzeć sakramentu małżeństwa? Przecież tak byłoby dla wszystkich lepiej. Nikt nie mówiłby, że mój wnuk to dziecko nieślubne albo jakiś benkart. Ludzie bardziej by cię szanowali - tłumaczyła.- A może to mój syn nie chcę się z tobą ożenić? To prawda? Już ja mu przemówię do rozumu.
- Nie, nie. To nie dlatego. Po prostu ja nie jestem na to gotowa. Nie jestem jeszcze w stanie zadecydować o swoim życiu i przyszłości. Nie jestem pewna czy...
- Jak to nie wiesz? Będziecie mieli dziecko a ty nagle mówisz, że nie wiesz czy chcesz być z Bruno?! To jakiś żart- wtrąciła się pani Helga.
- Proszę, niech mnie pani zrozumie. Ja mam dopiero 20 lat! Mam jescze czas. Nie chcę niego zranić. Bez ślubu nie będziemy do siebie tak przywiązani. Jeśli stwierdzę, że to nie to czego szukam to po prostu odejdę i nie będziemy tego aż tak przeżywać!
- O nie moja droga! Wróć na ziemię! Wszystkie dziewczyny w twoim wieku już dawno mają założone rodziny. Przez tyle czasu żyłaś w naszym domu, za moje pieniądze, pławiłaś się w luksusie, co chwile mój syn zasypywał cię prezentami a ty teraz chcesz sobie odejść?! Nie ma mowy. Nigdzie sobie nie pójdziesz. Jesteś mu to winna chociaż za to co dla ciebie zrobił!
-Dlaczego pani tak do mnie mówi- zapytała a łzy napłynęły jej do oczu.- Gdyby nie to, że mnie okłamał już dawno by mnie tu nie było. Mieszkałabym teraz we Włoszech z Mathiasem. Nie byłoby tego dziecka!
- Co się stało to się nie odstanie- powiedziała lekceważąco.- Nie cofniesz czasu. Było myśleć o tym co się robić. Teraz masz jedynie dbać o mojego wnuka i być przykładną partnerką. Kiedy urodzisz ja zajmę się małżeństwem. W końcu znam się na wychowaniu dziecka najlepiej w tym domu.
- Myślałam, że pani mnie lubi i mogę liczyć na pani wsparcie... myślałam się. Nigdy nie oddam własnego syna czy córki. To ja je wychowam. Nikt nie będzie mi mówił co mam robić.
- O nie moja droga! Tak ze mną rozmawiać nie będziesz. Wszystko jest ustalone. Powiedziałaś, że nie chcesz ślubu, tak? Dobrze... Po porodzie zostawisz mi mojego wnuka i będziesz mogła sobie iść. Nie wiem do czego wrócisz ale jeśli nie zostaniesz żoną Bruno to na pewno nie pozwolę ci tu zostać.
- Nie! To jest po prostu niemożliwe! Jak mogłam się tak pomylić w stosunku do pani! Nie jestem jakimś potworem, żeby zostawić swego potomka tutaj.
- Jescze dużo rzeczy o mnie nie wiesz!
Iga zdenerwowała się. Wybuchnęła płaczem i wybiegła z pokoju. Była roztrzęsiona. Weszła na piętro i położyła się na łóżku. Wylewała łzy w poduszkę. Nie wiedziała, jak to możliwe, że pani Helga mogła powiedzieć takie rzeczy. Przecież uważała ją za naprawdę dobrą osobę. Jak mogła w ogóle powiedzieć, żeby oddała jej własne dziecko?! To niedorzeczne!:
- Czy Bruno mógł o tym wiedzieć? Czy też tak myśli? - zastanawiała się. - Może on wcale mnie nie kocha? Może robi to wszystko z litości? Pewnie chce abym odeszła... Co ja mam teraz robić?
Spędziła zamknięta w swoim pokoju cały dzień aż do godziny 19:00. Bruno długo nie wracał z pracy:
- A co jeśli coś mu się stało? - martwiła się. - Z tą kobietą tu nie zostanę. Boże, niech on do mnie wróci.
Podeszła do kołyski, którą dostała od Edmunda. Gładziła jej brzegi. Bardzo chciała trzymać już na rękach swoje maleństwo. Zdenerwowana oczekiwaniem postanowiła odwiedzić swojego sąsiada. Przynajmniej on ją rozumiał i mogła z nim normalnie porozmawiać. Po cichu wymknęła się z domu i wyszła na ulicę. Pospiesznie stawiała kroki na betonowym chodniku. Nagle zatrzymał się przy niej jadący z naprzeciwka samochód. Wysiadł z niego mężczyzna i złapał ją od tyłu. Próbowała się wyrwać ale on był silniejszy,:
- Puszczaj! - krzyczała
- Cii... spokojnie. To ja, Bruno.
- Czemu mnie straszysz?! Zwriowałeś?!
- No przepraszam. Dokąd ty się wybierasz? Robi się chłodno. Zamrzniesz. Wiem, że jest czerwiec ale w tym roku lato raczej nie będzie zbyt ciepłe.
- Lepiej zapytaj swojej matki- odpowiedziała i zaczęła iść dalej.
-Iga zaczekaj! Co się tam stało?!
- Zostaw mnie w spokoju, słyszysz? Mam już tego dosyć. Traktujecie mnie jak przedmiot.
- Co? Przecież ja cię kocham, dbam o ciebie. Co się stało?
- Mam za ciebie wyjść a jeśli nie to po porodzie mam się wynieść z waszego życia a dziecko zostawić twojej matce. Tego chcesz, tak?
- O czym ty mówisz! Nigdy bym tak nie pomyślał a już tym bardziej nic bym nie powiedział. Nasze dziecko powinno mieć wszystko czego zapragnie a przede wszystkim musi mieć nas obojga. Nie możemy pozwolić aby brakowało mu rodzicielskiej miłości. Proszę, wróć ze mną do domu. Wszystko się wyjaśni. Matka ma zły dzień. Normalnie tak się nie zachowuje. Porozmawiam z nią. Wszystko będzie tak jak dawniej.
- Nie- odpowiedziała. Nie mam już na to sił. Odchodzę...

CZYTASZ
Wojna na trzy fronty cz. I
Tarihi KurguIga Sosnowska angażuje się w pomoc Żydom za sprawą żony generała, u której pracuje. Los postawił na jej drodze Mathiasa Zimmermana- niemieckiego żołnierza, który stał się miłością jej życia od momentu pierwszego spotkania. Toczący się konflikt stan...