XXV

675 56 3
                                        

06.06.1946
Bruno obudził się niewyspany. W nocy co chwila budził go czekający pies sąsiadów. W dodatku łóżko w jego pokoju było strasznie niewygodne. Wstał i pospiesznie poszedł do łazienki aby się ubrać. Musiał jechać do pracy. Z domu na wsi droga do urzędu, który znajdował się w centrum Berlina była o wiele dłuższa. Zszedł na dół po schodach i zajrzał do kuchni. Nie było tam nic, co nadawałoby się do zjedzenie. Jedyne co udało mu się znaleźć, to kromka starego chleba leżąca na zakurzonej półce. Zdenerwował się. Nie wyobrażał sobie mieszkać w tym miejscu. Stare, zniszczone meble, brak pomocy domowej, mała przestrzeń i zaniedbana kuchni zdecydowanie odbiegały od luksusu, do którego był przyzwyczajony. Zniesmaczony i głodny wyszedł z domu. Wsiadł do czystego auta i odjechał w kierunku miasta. Pana Hermanna obudził dźwięk jadącego samochodu. Stwierdził, że nie ma sensu dalej spać i lepiej brać się za robotę, bo już jutro przyjeżdża tak długo wyczekiwana przez niego Iga, którą bardzo chciał poznać. Po założeniu na siebie wytartych spodni i pogniecionej koszuli zszedł na dół. Rozejrzał się po salonie i kuchni:

- Przydałoby się tu posprzątać - pomyślał, po czym chwycił za telefon i zadzwonił do swojej dawnej gospodyni domowej.

Kiedy wykonał telefon wyszedł na chwilę na dwór. Zauważył idące ulicą dzieci jego sąsiadki. Zawołał je:

- Ej! Pssst! Maluchy ,chacie zarobić? - zawołał. Dzieci podeszły do uliczki.

- Tak proszę pana. Co mamy zrobić?- zapytały.

- Pojdziecie do najlepszych gospodarzy i kupicie dla mnie produkty z listy, którą wam przygotuje. Dam wam na to pieniądze. Jeśli uczciwie wszystko zrobić to każdy z was dostanie po 3 marki.

- Jej! Ro dużo pieniędzy! Niech pan da listę i banknoty a my za godzinę wszystko przyniesiemy.

- Wspaniale!- odpowiedział podając im wszystkie potrzebne rzeczy. Dzieci poprzedziły do wslazanych przez niego gospodarstw. W oczekiwaniu na ich powrót postanowił zbadać stan ogrodu. Był... trochę a nawet bardzo trochę zarośnięty. Nie tracąc czasu założył grube rękawice i zabrał się za odchwaszczanie kląbów. Pracował ciężko w czerwonym upale. Był to pierwszy, tak ciepły dzień w tamtym roku jednak nie zniechęcał się zmęczeniem. Nagle usłyszał zbajomy głos dochodzący z domu:

- Panie Hermannnie?!

- Jestem w ogrodzie!- odpowiedział.

Po chwili jego oczom ukazała się dawna gospodyni wraz ze swoimi dwiema córkami:

- Co możemy dziś dla pana zrobić?- zapytała uprzejmie.

- Ach... jutro będę miała arcy ważnego gościa. Trzeba posprzątać dom i przygotować jedzenie. Posłałem już po zakupy. Niedługo powinni je dostarczyć.

- Dobrze, rozmumiem. Postaram się jak najlepiej potrafię przygotować dom na wizytę. Jeśli pan pozwoli córki będą mi pomagać. Sama chyba bym się nie wyrobiła do jutra.

- Oczywiście. Zapłacę pani po skończonej pracy. Stawka taka jak zwykle będzie pani odpowiadać?- zapytał.

- Tak, tak.

- To wspaniale. Wszystko jest tam gdzie kiedyś. Gdyby czegoś nie mogła pani znaleźć będę w ogrodzie.

Pan Hermann wrócił do parcy. Nigdy wcześniej nie denerwował się odwiedzinami i przejazdem gości tak jak teraz. Zależało mu na tym aby Iga dobrze go odebrała. Wiedział, że dziewczyna może się go bać, po tym co naopowiadała jej jego żona. On nigdy tak nie myślał. Nie spodziewał się też, że zagrozi jej odebraniem dziecka. Dlaczego zrobiła w ten sposób skoro wcześniej mówiła Bruno, aby o nią walczył? To pytanie ciągle zaprzątało jego myśli. Nie rozmawiał jej postępowania. Chciał, aby jego syn był szczęśliwy i dlatego obiecał sobie, że zrobi wszystko aby jego ukochana czuła się bezpiecznie w ich rodzinie i nie musiała bać się o to, co z nią będzie. Oprócz tego, że przejmował się losem Bruno i Igi martwiła go także sytuacja Mathiasa. Kiedy w końcu, po latach ciszy się odezwał, okazało się, że ma kłopoty. Nie dość, że brak mu pieniędzy, to jeszcze rozstał się z żoną. Pan Hermann wysłał mu dość sporą sumę pieniędzy ale zanim ona dotarłaby do Włoch jego syn mógłby już nie mieć czego do garnka włożyć. Bardzo ucieszyła go wiadomość, że został dziadkiem. Nie spodziewał się tego. Marzył o tym, aby zobaczyć swojego małego wnuka. W liście, który wysłał wraz z pieniędzmi poprosił Mathiasa, aby kiedy wszystko w jego życiu prywatnym się ułoży, przyjechał do Niemiec. Domyślał się, że to niemożliwe. Wiedział o tym, że szukają go Amerykanie. Dziwił się też, dlaczego jescze ich żołnierze nie szukali go we Włoszech. W końcu ich rodzina często pisała i wysłała do niego listy, ale jakoś nigdy wcześniej nie zdarzyło aby ktoś ze służby aliantów przyszedł do nich w jego sprawie i  robił przesłuchania. W jego głowie rodziła się pewna teza, ale miał wątpliwości co do jej słuszności. Postanowił zachować takie spostrzeżenia dla siebie i poczekać, aż ta sprawa sama się wyjaśni:

- Dzień dobry - powiedziała dwójka dzieci wchodząc do ogrodu z siatkami pełnymi zakupów- kupiliśmy wszystko o co pan prosił.

- Oh! Dziękuję wam bardzo. Zanieście to do kuchni. Zaraz przyniosę wam pieniądze - powiedział ściągając rękawice i wchodząc do domu. Ze srebrnej szkatuły wyciągnął kilkanaście monet i dal je dzieciom.- Proszę. To jest wasza zapłata.

- Dziękujemy!- odpowiedziały maluchy po czym wybiegły z domu pana Hermanna i popędziły do swojego domu.

- Proszę pana, co mam ugotować na przyjęcie?- zapytała jedna z córek gospodyni.

- Szczerze mówiąc nie wiem. Nie znam się zbytnio na kuchni. Chcę, żeby to było pyszne i zdrowe. Będzie z nami partnerka mojego syna, która jest w ciąży. Nie chcę aby coś jej zaszkodziło.

- To Bruno ma żonę?- zapytała zaskoczona.

- Nie, nie moja droga. To trochę skomplikowane.

- Rozumiem... w takim razie proponuję pieczoną kaczkę w ziołach z jabłkami i ziemniakami a na deser tort szwarcwaldzki.

- Mmm... brzmi świetnie moja droga!

- Skoro się panu podoba takie menu, to aby wszystko było świeże proponuję, że przyjdę do pana jutro i wszystko zrobię.

- Dobrze, dobrze. Świetny pomysł. A co do picia?

- Dla panów proponuję czerwone wino a dla tej pani w ciąży kompot truskawkowy.

- Wspaniale! W takim razie widzimy się jutro. Do widzenia!

- Do widzenia! -odpowiedziała dziewczyna po czym skierowała się do drzwi.

- Laura? - zapytał Bruno wchodząc do domu. - Co ty tu robisz?

- Synu, Laura i jej matka pomagają mi w sprzątaniu na jutrzejsze przyjęcie.

- Ach, nareszcie tu będzie czysto. Przywiozłem rzeczy Igi. Chcę jej przygotować pokój. Czy dawny gabinet Mathiasa jest już posprzątany?

- Tak - odpowiedziała dziewczyna. - Całe piętro jest już czyste. Teraz tylko mama z siostrą dokończą sprzątanie salonu.

- Dobrze. W takim razie ja pójdę wszystko przynieść. Do widzenia Lauro!
.- Żegnaj Bruno- odpowiedziała po czym wyszła z domu.

Chłopak zaczął przynosić rzeczy z auta i ustawiać je w pokoju na piętrze. Było to chyba najładniejsze pomieszczenie w całym domu. Wśród przedmiotów była także piękna kołyska, którą Iga dostała od Edmunda. Bruno nie wiedział skąd jego ukochana ją ma. Kiedy skończył pracę usiadł na chwilę przy łóżeczku i zaczął mówić do siebie:

- Dlaczego wszystko nie może być tak jak kiedyś? Przecież w lutym wszystko pomiędzy nami było dobrze!






Wojna na trzy fronty cz. IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz