XXVIII

706 59 1
                                    

06. 09. 1946 r. Niemcy

Iga siedziała przy biurku w swoim pokoju. Na zewnątrz padał deszcz. Porywisty wiatr trzaskał otwartymi oknami. W domu zaczynało robić się chłodno. Lekko zmarznięta wyciągnęła z szuflady pióro i zeszyt, w którym zapisywała swoje wspomnienia. Otworzyła go na pierwszej wolnej kartce i zaczęła notować:

Minęły już 3 miesiące odkąd ja i Bruno przeprowadziliśmy się do jego ojca. To bardzo miły człowiek. Czuję, że mam w nim wsparcie. Rozumie mnie. Pomógł mi dojść do siebie. Gdy przyjechałam tu trochę się bałam. Martwiłam się, że pan Herman może okazać się złym człowiekiem, tak jak jego żona. Praktycznie nie mam z nią kontaktu. Czasami przyjeżdża do nas, ale wtedy Bruno zabiera mnie na spacer albo do swoich znajomych. Czy zmieniło się moje podejście do niego? Często zadaję sobie to pytanie. Myślę, że nie. Nie kocham go. Jest uroczy, dobrze wychowany, szarmancki i przystojny, ale to nie jest to. Określiłabym nas jako przyjaciół, jednak za miesiąc przyjdzie na świat nasze dziecko. Chcę stworzyć mu/ jej normalną, kochającą rodzinę. Pragnę, aby czuło się tak jak rówieśnicy. W końcu nie jest winne tej całej sytuacji. A co z Mathiasem? Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia. Od kilkunastu tygodni nie ma z nim kontaktu. Podobno przed moim przyjazdem przyszedł jakiś list od niego, ale nikt nie chce mi go pokazać, żebym się nie martwiła. Boję się o niego. Mam nadzieję, że wszystko u nich dobrze. Powinnam być zazdrosna o jego żonę, o syna ale tak nie jest. Miał prawo ułożyć sobie życie beze mnie. Chciałbym do niego pojechać, powiedzieć, że żyję, przytulić, wyznać miłość... ale po co to? Zniszczę wszytko co osiągnęliśmy do tej pory. Czasami trzeba poświęcić coś najważniejszego na świecie aby móc podarować szczęście innym...

Gdy skończyła pisać położyła się na łóżku i zaczęła głaskać brzuch. Czuła delikatnie kopnięcia. Były to dla niej niezwykłe chwile. W takich momentach czuła, że już nigdy nie będzie sama, bo cokolwiek by się nie wydarzyło, dziecko, które rozwija się w jej łonie, zawsze będzie przy niej. Tą piękną chwilę nagle przerwał dzwonek do drzwi. Usłyszała cichą rozmowę pana Hermana. Po chwili mężczyzna zawołał ją:

- Iga! Mogłabyś tu przyjść?

- Dobrze- odpowiedziała głośno i ostrożnie zeszła na dół po schodach. - Coś się stało?

- Przed chwilą był tutaj listonosz i przyniósł jakąś wiadomość. Mogłabyś ją przeczytać?- poprosił i podał jej dość dużą, białą kopertę. Iga wzięła ją do ręki i otworzyła. W środku znajdował się maszynowo napisany list. Zaczęła czytać:

- Do Hermana i Bruno Zimmerman

Mathias Zimmerman, żołnierz III Rzeszy, morderca, winny wielu zbrodniom wojennym został zatrzymany we włoskim miasteczku Monte Oriolo i umieszczony w zakładzie karnym. Dnia 10.09.1946 r. zgodnie z orzeczonym przez sąd wyrokiem zostanie poddany karze śmierci. Jeśli rodzina chce towarzyszyć skazanemu w ostatnich chwilach może dołączyć do niego na dzień przed wyrokiem. Podpisano; generał John Laker.

Iga zbladła. Stała nieruchomo. Do oczu napłynęły jej łzy. Nie wiedziała co robić:

- Jak to możliwe?! Przecież Mathias to dobry człowiek. Nigdy by tego nie zrobił!- krzyczała.

- Iga, dziecko! Uspokój się! Nie bój się, coś wymyślimy. Ja też nie wierzę, że to jest możliwe. Nie tak wychowywałem swojego syna.

- A co jeśli to prawda?! Co jeśli go zabiją? - pytała roztrzęsiona. - Nie zniosę tego. On musi żyć, choć będzie z dala ode mnie nie wytrzymam bez niego!

W tym momencie do domu wszedł Bruno. Usłyszawszy krzyki od razu wbiegł do pokoju dziennego. Spojrzał na Igę zalewającą się łzami. Podszedł do niej;

- Bruno... twój brat, Mathias... - nie zdążyła skończyć, gdyż zemdlała i osunęła się na ziemię. Chłopak próbował ją ocucić, lecz na próżno. Od razu zadzwonił do swojego lekarza i poprosił go o natychmiastowy przyjazd;

- Tato co się stało?

- Złapali Mathiasa. Wydali na niego wyrok śmierci. Iga się o tym dowiedziała i zasłabła - wytłumaczył mu.

Nagle dziewczyna zaczęła się budzić, jednak od razu poczuła okropny skurcz w dole brzucha. Krzyknęła z bólu:

- Iga co ci jest? - zapytał zdenerwowany Bruno.

- Chyba się zaczęło- odpowiedziała Iga z przyspieszonym oddechem

- Jak to? Przecież dopiero za miesiąc!

- Nie wiem! Zrób coś!! To tak strasznie boli. Nie chcę umierać!

- Iga, nie umrzesz. Wszystko będzie dobrze. Doktor już tu jest. Zaprowadzę cię do pokoju- powiedział łapiąc ją za rękę i prowadząc na górę.

Po chwili do pokoju wszedł doktor wraz ze swoją asystentką. Wyprosił Bruno z pokoju i kazał przygotować swojej pomocnicy gorącą wodę i ręczniki. Dziewczyna krzątała się w kółko. Krążyła między pokojem a kuchnią. Pan Hermann siedział uśmiechnięty w fotelu. Cieszył się, że już niedługo zobaczy swojego wnuka. Bruno był mniej zadowolony. Panikował. Bał się o nią. Zrobił się cały zielony. Gdy słyszał kolejny krzyk ukochanej miał ochotę wbiec do pokoju i złapać ją mocno za rękę, jednak wiedział, że tym jej nie pomoże. Nagle zapdła cisza. Po chwili zza drzwi dobiegł go głośny płacz. Nie zważając na nic wbiegł do środka. Spojrzał na zapłakana Ige i dziecko, które asystentka doktora trzymała na rękach. Pobiegł do niej:

- Gratuluję. Ma pan piękną, zdrową córeczkę- powiedziała podając mu ją na ręce- Mała urodziła się trochę za wcześnie i trzeba jej poświęcić więcej uwagi ale wszystko powinno być dobrze.

- Część maleńka! Jestem twoim tatą.
Zaraz poznasz swoją cudowną mamę - wyszeptał i usiadł obok wyczerpanej Igi. Ta jednak obruciła się w drugą stronę i nie chciała spojrzeć na córkę.

- Kochana, co z tobą? Nie chcesz jej zobaczyć? Jest taka piękna, podobna do ciebie.

- Nie... - powiedziała przez łzy.

- Dlaczego?- dopytywał.- Już po wszystkim. Teraz będzie tylko lepiej.

- Nie będzie dobrze. Oni zabiją Mathiasa. Ja muszę go zobaczyć!

- Przecież nie chciałaś do niego jechać. To zrujnuje nasz spokój.

- Ale to inna sytuacja! Ja muszę się z nim zobaczyć, pożegnać, pocałować ostatni raz, pokazać że nadal żyje.

- Jak chcesz jechać do Włoch? Przecież dopiero co urodziłaś. Jesteś jeszcze słaba. Poza tym co z dzieckiem?

- Nie wiem. Pojedzie z nami. Sama nie dam rady się tam dostać ale ty...

- Iga... dobrze wiesz, że zrobił bym wszystko co tylko byś chciała ale tym razem jestem zmuszony ci odmówić. Nie będę ryzykować waszym życiem. Co jeśli małej coś się stanie? Nigdy bym sobie tego nie wybaczył.

- Bruno... błagam. To jest ostatnia rzecz o jaką cię proszę. Nie będę chciała nic więcej. Jestem winna to Mathiasowi. Powinnam towarzyszyć mu w tej ostatniej drodze.

- Rozumiem... dobrze... kupię bilety do Włoch jednak jeśli będziesz w złym stanie nie pojedziemy- powiedział.- To co? Spojrzysz teraz na nią?

Iga odwróciła głowę w ich stronę. Z jej oczu znów wpłynęły łzy. Tym razem jednak, były to łzy szczęścia. Bruno pokazał jej małą. Była cudowna:

- Jak damy jej na imię? - zapytała.

- Myślałem, że masz już jakąś propozycję.

- Powiedzmy, że mam - uśmiechnęła się.

- Zdradzisz mi ją?

- Olga... Dajmy jej na imię Olga - wyszeptała.

- Pięknie - odpowiedział.- Brdzo mi się podoba.

Wojna na trzy fronty cz. IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz