XIII

738 60 8
                                        


14 lutego 1946 roku, Berlin

- Bruno! Uważaj ! - krzyknęła Iga wybiegając z domu i ciskając w kierunku chłopaka małą, śnieżną kulkę, która rozbiła się na jego ramieniu.

- Ach tak? Chcesz się bić to dobrze ! - odpowiedział przygotowując małą śnieżkę.

Iga zaczęła uciekać. Biegła pomiędzy drzewami, które przykrywała gruba warstwa białego puchu. Cały ogród tonął w zimnej bieli. Bruno starał się złapać dziewczynę jednak tej udało się szybko schować:

- Gdzie jesteś? - mówił rozglądając się dookoła.

- Tutaj! - odpowiedziała stojąca pod drzewem Iga.

Bruno podbiegł do niej i przyciągnął ją do siebie. Spojrzeli sobie w oczy. Iga poczuła się dość niezręcznie i zarumieniając się, opuściła głowę. Bardzo zbliżyli się do siebie przez ostatnie 3 miesiące jednak ona wolała zachować pewien dystans. Nadal wierzyła, że Mathias na nią czeka
i Bruno w końcu go odnajdzie. Nagle na jej twarzy pojawił się nieprzyjemny grymas:

- Coś się stało?- zapytał chłopak patrząc na minę Igi

- Nic. Zaraz mi przejdzie -powiedziała łapiąc się za rękę.

- Znowu cię boli ?

- Tak, ale to na pewno za chwilę przejdzie. Zawsze tak jest. Przyzwyczaiłam się już do tych ataków - stwierdziła

- Powinnaś bardziej się oszczędzać . Lekarz nie pozwala ci się przemęczać a ty i tak ciągle coś robisz.

- Może wróćmy już do domu - zaproponowała. - Zaczyna mi się robić zimno.

Para wróciła do willi. Bruno pomógł Idze ściągnąć przemoczony płaszcz i poszedł do kuchni. Dziewczyna weszła do salonu.
W pokoju siedziała pani Maria, która zajęta była oglądaniem starych zdjęć:

- O! Igunia! W końcu wróciliście z tego dworu. Na zewnątrz trzaskający mróz a wy się bawicie w śniegu jak małe dzieci - mówiła przymykając album.

- Co pani tam ma - zapytała ciekawa zawartości zbioru.

- Przypominam sobie chwilę, kiedy mój Bruno był mały. Zobacz - powiedziała wskazując na czarno-białą fotografię.- Tutaj bawi się ze swoim ojcem.

- Pani Helgo?

- Tak?

- Chciałabym się pani o coś zapytać, oczywiście jeśli można.

- Ależ oczywiście.

- Gdzie jest teraz pani mąż? Kim on w ogóle jest?

- To długa historia. Mój mąż jest teraz w naszej rezydencji na wsi. Nie mógł się pogodzić z tym, że Niemcy przegrały wojnę
i ciężko zachorował. Lekarz zalecił mu długi odpoczynek a nawet stwierdził, że byłoby lepiej gdybyśmy się tam przeprowadzili ale ja nie umiem żyć poza Berlinem. Dzwonię do niego codziennie. Tam jest mu dobrze. Niedługo pojadę go odwiedzić. Może chciałabyś się tam wybrać ze mną? Odpoczynek dobrze by ci zrobił.

- Mamo... - burknął pod nosem Bruno, który przyniósł herbatę. Chłopak usiadł koło Igi i objął ją prawą ręką. Dziewczyna poczuła się niezręcznie, ale nie zareagowała w żaden sposób na całą tą sytuację.

- Masz coś przeciwko temu, żeby Iga jechała ze mną do ojca na wieś ? - zapytała patrząc na syna.

-Ona nie może się przemęczać takim podróżami. Musi zostać tutaj pod opieką najlepszych lekarzy. Dzisiaj znowu bolała ją ręka. Nie wiadomo czy nie dojdzie do jakiegoś wylewu.

- No dobrze. Nie będę się z tobą teraz kłócić. Lepiej porozmawiajmy o czymś bardziej przyjemnym- ciągnęła dalej pani Zimermann.

Dyskusja trwała w najlepsze. Wszyscy śmiali się wspominając dawne czasy. Nagle Bruno wstał i oznajmił, że musi pojechać coś załatwić. Chłopak ubrał czarny płaszcz i pospiesznie wyszedł z domu. Iga i pani Helga zostały same, jednak nie na długo. Po kilku minutach rozległo się delikatne pukanie do drzwi:

- Pojdę otworzyć - powiedziała Pani Helga i zniknęła w korytarzu.

- Dzień dobry - przywitała się stojąca w wejściu Irma. - Jak miło znów panią widzieć.

- Kochanie! Wchodź szybko, bo zimno na zewnątrz - zapraszała. - Tyle czasu minęło od naszego ostatniego spotkania. Musisz mi opowiedzieć co u ciebie i Josefa.

- Wszystko dobrze. Mamy cudownego synka. Ma na imię Arthur - powiedziała Irma idąc w kierunku salonu.

- Wspaniale! Zanim jednak zaczniemy dalszą rozmowę, proszę, poznaj Igę. Iga to jest Irma- żona przyjaciela Bruno.

- Miło mi cię poznać - odpowiedziała dziewczyna podając dłoń znajomej Bruna.

- Mnie również.

- Siadajcie proszę - powiedziała pani Helga. - Irmo, co cię do nas sprowadza?

- Właściwie to przynoszę pani wspaniałe nowiny od Mathiasa. Wczoraj przyszły do mnie dwa listy. Jest teraz we Włoszech. Jakieś trzy miesiące temu ożenił się. Jego żona ma na imię Paulina i pochodzi z Polski. Teraz spodziewają się dziecka. Proszę, tutaj jest ich zdjęcie - odpowiedziała podając kobiecie małe zdjęcie.

Pani Helga chwyciła fotografię do ręki. Rozpłakała się. Iga nie miała pojęcia co się dzieje. Jaki Mathias?

- Irmo. Mathias nie żyje! Kiedy wróciłam do domu Bruno mi powiedział. Zabili go! Zabili mojego syna!

- Chwila... to pani syn? Mathias Zimmerman to brat Bruno?! Nie... to niemożliwe!

- Iga o co ci chodzi? - zapytała Irma.

- Tak jak już pani Helga wie, przyjechałam do Berlina aby odnaleźć mojego ukochanego, którego poznałam w '43 roku. On myśli, że ja nie żyję, ale Bruno miał mi pomóc go odnaleźć. Ma na imię Mathias Zimmerman. Czy to jest w ogóle możliwe, że on jest pani synem?!

- Ale on nie żyje! - płakała kobieta.

- Pani Helgo, on musi żyć. Listy są wysłane długo po pani powrocie. Bruno musiał was okłamywać.

- Mam jeszcze jedno pytanie. Czy... mogłabym zobaczyć jego zdjęcie? - zapytała Iga

Wojna na trzy fronty cz. IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz