Gdy tylko wróciłam zobaczyłam na końcu sali parawan. Niepewnie weszłam za niego i zobaczyłam panią Pomfrey, próbującą ogarnąć wychodzące z kołysek dzieciaki. Zaśmiałam się cicho widząc tą sytuację.
Miejsce odgrodzone parawanem nie było wielkie. Pod ścianą stało pięć kołysek, a po drugiej stronie pod parawanem łóżko, prawdopodobnie przeznaczone dla mnie. Na środku był dość duży miękki koc, a pod oknem pudło z zabawkami, a obok małe stoisko z butelkami z mlekiem. Wszystko wyglądało niesamowicie kolorowo i przytulnie. Wcale nie przypominało reszty szkolnego szpitala.
Gdy tylko pielęgniarka mnie zauważyła odetchnęła z ulgą.
- Nareszcie - westchnęła, a ja zaśmiałam się i podeszłam do dzieci
Już po chwili wszystkie odłożyłam na duży koc i wyjęłam zabawki. Następnie rzuciłam to samo zaklęcie co wcześniej w składziku, aby nie wychodzili z wyznaczonego pola. Zasiadłam na rogu i patrzyłam jak się bawią. James cały czas biegał za latającą małą miotełką, Syriusz wdrapał się na huśtawkę i skakał próbując ją rozbujać. Szybko machnęłam różdżką, a chłopiec zaczął się delikatnie bujać śmiejąc się przy tym głośno. Peter zaczął gryźć zabawkową różdżkę, a do mnie podeszli Remi i Severus. Obu posadziłam na kolana i przywołałam baśni Barda Beedle'a, po czym zaczęłam im ją czytać. Oboje siedzieli patrząc w książkę z wielkim zainteresowaniem, a ja byłam najszczęśliwszą osobą na świecie mając ich obu przy sobie. Czułam, że gdybym teraz chciała wyczarować patronusa, byłby najpotężniejszy ze wszystkich.
Gdy wszyscy w końcu się zmęczyli mogłam ich nakarmić i położyć spać. Gdy tylko kładłam Jamesa usłyszałam jak ktoś biegnie i po chwili za parawan wpadły dziewczyny.
- Tutaj jesteś - powiedziały we trójkę trochę za głośno
- Ciszej - szepnęłam pokazując na maluchy
- Kto to? - spytała Dor podchodząc do kojca Jamesa
- Huncwoci i Severus - westchnęłam - Nie pytajcie - dodałam widząc ich zdziwione miny i położyłam się na łóżku
- Zostałaś ich niańką? - spytała Diana podchodząc do kojca Petera
- Tak, znalazłam ich w schowku na eliksiry Slughorna już w takiej formie. Gdy je tu przetransportowałam zgłosiłam się do pomocy - wyjaśniłam w dużym skrócie
- A co z lekcjami? - spytała Lily
- Mam nadzieję, że przyniesiecie mi notatki - odpowiedziałam
W końcu za parawan weszła pielęgniarka i wygoniła dziewczyny. Ja natomiast jednym ruchem różdżki przebrałam się z szaty szkolnej i położyłam się w łóżku. Szybko odpłynęłam do krainy Morfeusza.
Nagle obudził mnie krzyk Jamesa. Wstałam w łóżka i podeszłam do jego kojca. Szybko zobaczyłam o co chodzi. Narobił w pieluchę. Zmieniłam mu pieluszkę machnięciem ręki i utuliłam do snu. Już miałam się kłaść z powrotem, gdy usłyszałam krzyk Severusa. Zaspana ruszyłam w jego stronę i wzięłam na ręce.
- Koszmar nocny? - spytałam patrząc na malucha
Spojrzał na mnie wielkimi zapłakanymi czarnymi oczkami, a ja pocałowałam go w czółko.
- No już spokojnie. Nic się nie dzieje - powiedziałam do niego i zaczęłam utulać do snu
Rzuciłam zaklęcie wyciszające na miejsce otoczone parawanem i ponownie się ułożyłam. Gdy oczy mi się zamknęły usłyszałam kolejny płacz. Wstałam niechętnie i zobaczyłam zapłakanego Syriusza. Wzięłam chłopca i przytuliłam do piersi.
- Kolejny co źle śpi - westchnęłam i próbowałam go uśpić jak resztę, niestety bezskutecznie
Nie miałam już pomysłów, gdy przypomniała mi się pewna kołysanka.
- Żyj z całych sił i uśmiechaj się do ludzi
Bo nie jesteś sam
Śpij nocą śnij,
niech zły sen cię nigdy więcej nie obudzi
Teraz śpij - śpiewałam cicho, a chłopiec przestał płakaćSłyszałam kiedyś jak Lily, ją nuciła. Na szczęście tyle wystarczyło, aby zasną, bo nie umiałam dalszej części. I jego odłożyłam. Później jeszcze długo nie mogłam spać. Zasnęłam dopiero nad ranem.
CZYTASZ
Huncwoci i Sara Snape
FanfictionPowieść jak sam tytuł wskazuje będzie o huncwotach i Sarze, bliźniaczce Severusa. Rozpocznie się od ich wspólnego spotkania. Zapraszam do czytania :)