Rozdział 11

128 5 0
                                    


- A ty dokąd się wybierasz księżniczko?  - spytał chłopak kiedy chciałam wstać z łóżka.

-Idę na balkon - stwierdziłam oddalając się od Zayn'a i podchodząc do kurtki, w której byłam na tej nieszczęsnej imprezie. Założyłam ją na siebie wychodząc na balkon. Wyciągnęłam z kieszeni paczkę papierosów po czym odpaliłam jednego z nich. Kiedy włożyłam go między wargi i zaciągnęłam się dołączył do mnie chłopak.

- Nie mówiłem ci czegoś o paleniu?

- Pewnie mówiłeś ale cię zignorowałam - teraz to on wyciągnął sobie papierosa i go zapalił - Nie stwierdziłeś przed chwilą, że mam nie palić?

- Stwierdziłem - potwierdził wzruszając ramionami - Tylko, że mówiłem o tobie a nie o sobie.

- No pewnie bo ty możesz wszystko - westchnęłam, kolejny raz się zaciągając. 

- Nie oto mi chodziło  księżniczko. Po prostu nie lubię jak kobieta pali - wyjaśnił.

- No trudno - wzruszyłam ramionami - Nie mam zamiaru tego rzucić - wrzuciłam niedopałek do popielniczki znajdującej się na balkonie.

- I tak będę próbował cię tego oduczyć.

- Powodzenia  - stwierdziłam wracając do pokoju.

- Przyda się - powiedział kiedy kilka sekund później również znajdując się w pomieszczeniu.

- Ostrzegam jestem bardzo upartą osobą.

- Jeszcze zobaczymy myślę, że sobie poradzę - stwierdził z wyższością.

- Żebyś się nie zdziwił - mruknęłam opuszczając pomieszczenie.

- A ty dokąd znowu się wybierasz?

- Do kuchni - spojrzał na mnie zdziwiony - no co? - wzruszyłam ramionami - Głodna jestem.

- W takim razie idę z tobą. Możemy zrobić kolację dla chłopaków.

- Powiedziałeś możemy? To znaczy, że masz zamiar mi pomóc?

- Tak księżniczko.

- Nie możliwe wielki pan ... - zawahałam się nie wiedząc jak ma na nazwisko.

- Malik - podpowiedział z uśmiechem.

- No właśnie, także wielki pan Malik chce mi pomóc w kuchni? - dokończyłam moją wypowiedź.

- To aż takie dziwne?

- Tak.

- To znaczy, że jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz, a teraz chodźmy już - złapał mnie za nadgarstek i pociągnął na dół.

- To co kanapki? - spytałam na co odetchnął jakby z ulgą? Przez co spojrzałam na niego.

- Już się bałem, że wymyślisz coś trudniejszego.

-  Czyli co jednak nie jesteś tak dobrym kucharzem?

- Nigdy nie mówiłem, że umiem gotować - obronił się na co się zaśmiałam.

- To wyciągnij potrzebne produkty z lodówki - powiedziałam jednocześnie wyciągając chleb  - Chyba wiesz co jest potrzebne do kanapek?

- Tyle to potrafię zrobić - prychnął po czym się zaśmiał a ja mu zawtórowałam. 

- No to teraz pokrój pomidora.

- A ty co mi tak rozkazujesz? Nie za bardzo się rządzisz księżniczko?

- Mogłeś ze mną tu nie przychodzić. Po za tym jak już chcesz mi pomagać to się dostosuj.

- Dobra już nie narzekam  - wyciągnął deskę i biorąc do ręki nóż zaczął kroić warzywo, ja w tym czasie zaczęłam smarować kromki chleba masłem i nakładać szynkę. Po jakiś dziesięciu minutach zrobiliśmy cały talerz kanapek.

- Chłopaki chodźcie zjeść - zawołał. Po chwili w kuchni znalazła się czwórka młodych mężczyzn.

- Sam to zrobiłeś? - spytał Zayn'a blondyn.

- Po części.

- Dziewczyno co ty mu zrobiłaś  - zwrócił się tym razem do mnie.

- Ja? Nic.

- No jak nie on zawsze gotowania unikał jak ognia, a teraz zrobił nam kolacje.

- Pewnie liczy na to, że zarucha - stwierdził Harry.

- Możesz pomarzyć - uśmiechnęłam się do bruneta na co wszyscy się zaśmialiśmy, no może oprócz Zayn'a.






It can always be worseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz