Rozdział 24

99 3 0
                                    


Zobaczyłam Zayn'a, ale nie to mnie najbardziej zdziwiło raczej to co trzymał w rękach, mianowicie  bukiet kwiatów. Normalnie bym to skomentowała tylko, że po naszej ostatniej kłótni nasze stosunki pogorszyły się i panowała napięta atmosfera. Z tego powodu przeszłam obok niego obojętnie, nie odzywając się nawet słowem.

- Hope chciałem cię przeprosić.

- Za co? - nie odpowiedział tylko podszedł do mnie i złapał za rękę, którą od razu starałam się wyszarpnąć. Niestety nie udało mi się to ponieważ był silniejszy.

- Za to - podwinął rękawy mojej bluzki i wskazał na  już sine ślady na moich nadgarstkach. 

- Nic się nie stało - poprawiłam rękawy tak żeby nie było widać fioletowych odcisków jego palców.

- Stało się. Nie powinienem był tak postąpić i za to cię przepraszam. 

- Mówiłam ci już, że nic nie szkodzi przecież jestem nikim.

- Nie mów tak jesteś bardzo wartościową osobą.

- Daj spokój i nie wciskaj mi kłamstw. Mój ojczym zapłacił wam, żebyście mnie porwali a matka się temu nie sprzeciwiła to chyba o czymś świadczy.

- Masz racje udowadnia to, że są naprawdę beznadziejnymi rodzicami. Czekaj powiedziałaś ojczym on nie jest twoim biologicznym ojcem?

- No tak, to nie Eric jest  dawcą plemnika, z którego powstałam - po tym stwierdzeniu usłyszałam tylko głośny śmiech. 

- W każdym razie jeszcze raz przepraszam. Wybaczysz mi?

- Myślę, że kiedyś na pewno.

- Chociaż tyle. Zapomniałem, to dla ciebie - wręczył mi bukiet białych róż.

- Dziękuję - powiedziałam przyjmując prezent - ale wolałabym czarne.

- Dlaczego?

- Bo byłyby w kolorze mojej duszy.

- Co ty masz ostatnio tak czarny humor?

- Tak jakoś - stwierdziłam chcąc opuścić pokój.

- Dokąd się wybierasz?

- Po wazon.

- Zaczekaj przyniosę ci - spojrzałam zdziwiona jego nagłą dobrocią - i tak byś go nie znalazła - stwierdzi obojętnie, wzruszając ramionami po czym opuścił pomieszczenie. Po chwili wrócił z wspomnianym naczyniem.

- Wody też nalałeś? 

- Tak, nie jestem idiotą.

- No nie wiem.

- Ty się ostatnio strasznie wredna zrobiłaś.

- Z kim przystajesz. takim się stajesz. A tak naprawdę to od zawsze jestem wredna ty mnie po prostu nie znałeś. 

- Możliwe, ale zawsze mogę cię poznać, dogłębnie.

- To zabrzmiało dwuznacznie.

- Może miało - stwierdził głupio się uśmiechając. 

- O tym możesz tylko pomarzyć - odpowiedziałam mu również uśmiechem tylko, że złośliwym.

- Jeszcze zobaczymy.

- Dobra skończmy ten temat. 

- No to teraz idź się umyć i spać.

- Jest ósma wieczorem a ja nie mam dziesięciu lat.

- No dobra jak będziesz grzeczna to obejrzymy jeszcze jakiś film. 

- Nie jestem dzieckiem.

- No dobra, już się tak nie złość - podniósł ręce w geście obronnym - To co idziesz do łazienki czy mam cię tam zaprowadzić? Mogę ci też pomóc się umyć - znacząco uniósł brwi. 

- Nie dziękuję, poradzę sobie sama. 

- Jesteś pewna? - spytał kiedy wyciągałam ubrania do spania. 

- Tak - krzyknęłam wchodząc do łazienki. Od razu zakluczyłam drzwi by nie przyszło mu do głowy tu wejść. Szybko wykonałam wszystkie czynności od umycia się przez zmycie makijaż i umycie zębów aż do rozczesania włosów. Po tym opuściłam pomieszczenie.

- To jaki film oglądamy? - spytałam, kładąc się na łóżko obok chłopaka. 

- Obecność - odpowiedział włączając film. Nawet nie pamiętam, w którym momencie zasnęłam. 


It can always be worseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz