Rozdział 3

232 6 0
                                    


- Dobra mała wstawaj, bo się nie wyrobimy - odezwał się Alex po jakimś czasie. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał szóstą wieczorem. Impreza miała być o siódmej, odejmując dziesięć minut na dotarcie na  miejsce zostaje nam jeszcze pięćdziesiąt minut, a to naprawdę dużo czasu.

- Mamy jeszcze prawie godzinę - stwierdziłam lekceważąco. 

- Znam Cię. Wiem, że i tak się nie wyrobisz, dlatego biegiem do łazienki albo zwalę cię z tego łóżka.

- Dobra już wstaje - podniosłam ręce do góry w obronnym geście, po czym podniosłam się z miejsca - Widzisz idę do łazienki. 

- Masz dwadzieścia minut, jeśli nie wyjdziesz to ja tam wejdę - zagroził.

- Jesteś gorszy niż moja matka, słowo daje - powiedziałam, zabierając ubrania z krzesła.

- Nie jestem aż taki zły - krzyknął za mną, kiedy wchodziłam do łazienki.  Wiedziałam, że nie mam dużo czasu dlatego wzięłam tylko szybki prysznic a nie długą odprężającą kąpiel jak to miałam w zwyczaju. Ubrałam wcześniej przygotowaną białą sukienkę i zabierając ze sobą kosmetyczkę wyszłam z pomieszczenia. 

- Wow zajęło Ci to tylko piętnaście minut. Jestem pod wrażeniem - zakpił.

- Specjalnie dla Ciebie zwolniłam łazienkę. Widzisz nawet makijażu nie nakładałam - podniosłam do góry przedmiot, który wzięłam ze sobą.

- Dzięki Ci Boże - zaśmiał się i wszedł do łazienki. Usiadłam przed moją toaletką i zaczęłam robić makijaż. Był prosty, podstawowy składający się z czarnej kreski na powiekach i krwisto czerwonej pomadki. Alex wyszedł z łazienki akurat kiedy skończyłam.  

- No nieźle mała - skomplementował mnie przyjaciel.

- Ty też wyglądasz całkiem dobrze, duży - zaakcentowałam ostatnie słowo.

- Masz rację mam dużego - zaśmiał się a ja po chwili mu zawtórowałam.

- Dobra idziemy już - zarządziłam po czym wzięłam torebkę i zeszłam na dół. Założyłam moją czarną, skórzaną kurtkę i tego samego koloru szpilki. Chwilę później wraz z Alex'em staliśmy przed domem i czekaliśmy na taksówkę. Stwierdziliśmy, że nie jedziemy samochodem, bo oboje mieliśmy zamiar pić i nie miałby kto nim wrócić. Po jakiś pięciu minutach przyjechała taksówka do której wsiedliśmy. Nawet, nie zauważyłam kiedy znaleźliśmy się przed klubem. 

- To co idziemy, czy będziesz tu tak siedzieć?

- Idziemy, przepraszam trochę się zamyśliłam - uśmiechnęłam się przepraszająco, po czym wyszłam z samochodu - Zapłaciłeś?

- Nie - zaśmiał się, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że kłamał.

- Ależ ty jesteś zabawny - stwierdziłam sarkastycznie.

- Nie marudź. Chodźmy już, bo mam ochotę się upić - pociągnął mnie mnie za rękę do klubu.

- Ty zawsze chcesz się napić - stwierdziłam podbiegając do niego, na co zaczął się śmiać.

- A ty zawsze marudzisz - odgryzł się. Po paru minutach stania w kolejce znaleźliśmy się w środku. Oczywiście jak zawsze w takich miejscach czuć było smród alkoholu, potu i tytoniu. Alex nie ociągając się ruszył do baru ciągnąc mnie za sobą. Od razu zamówił nam wódkę. Oczywiście nie zapytał mnie o zdanie, co akurat w tym przypadku mi nie przeszkadzało.  Po jakiejś godzinie i niezliczonej ilości alkoholu, poszliśmy tańczyć. Oczywiście nie dałam się namówić tak od razu, Alex przekonywał mnie jakieś dziesięć minut, w końcu zgodziłam się  bo miałam dość słuchania jego marudzenia.

- Idę zapalić - wybełkotałam do przyjaciela.

- Ok - odpowiedział mi tak samo nie wyraźnie. Wyjście na zewnątrz okazało się trudniejsze niż mi się wydawało. Kiedy w końcu udało mi się opuścić budynek, oparłam się o ścianę i wyciągnęłam papierosa. Słyszałam jak ktoś do mnie podchodzi, nie przejęłam się tym zbytnio bo przecież każdy ma prawo tu przyjść.

- Cześć mała, co powiesz na spacer?

- Co powiesz na to, że ty sobie pójdziesz a ja wrócę do środka?

- Nie ma takiej opcji, chciałem być miły ale jak widać z tobą się nie da - złapał mnie za nadgarstek i pociągnął mnie za sobą.

- Puść mnie, co ty sobie kurwa wyobrażasz? - próbuje wyszarpnąć swoją rękę co skutkuje wzmocnieniem uścisku.

- Zamknij się i chodź już - zaczęłam się wyrywać co go zdenerwowało, bo przerzucił mnie sobie przez ramię i dalej szedł w tylko sobie znanym kierunku.

- Uspokój się kurwa bo zaraz wyrzucę cię do jakiegoś rowu - krzyknął kiedy biłam go pięściami po plecach.

- Możesz mnie też postawić i każdy pójdzie w swoją stronę.

- Nie ma tak łatwo, mała. Muszę cię po prostu dostarczyć w jedno miejsce.

- Czyli jestem jak paczka, ekstra - prychnęłam.

Po kilku minutach w końcu się zatrzymaliśmy i poczułam grunt pod nogami.

- Proszę, cała i zdrowa - stwierdził chłopak, który mnie tu przyprowadził popychając mnie w stronę pięciu nie znajomych mi, młodych mężczyzn.

- Dzięki - odezwał się jeden z chłopaków i podszedł do mojego "towarzysza" - Masz i idź już - wręczył mu zwitek banknotów po czym wrócił do pozostałych.

- Powodzenia z nią chłopaki - rzucił na odchodne.

- No to idziemy księżniczko - odezwał się brunet, podszedł do mnie i łapiąc za łokieć zaczął prowadzić.

- Czego wy wszyscy ode mnie chcecie?

- Dowiesz się w swoim czasie.

Jak się okazało prowadzili mnie do samochodu. Chwilę później już siedziałam w środku pomiędzy dwoma mężczyznami.








It can always be worseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz