Piiik
"Hej stary! Tu Minho. Może wreszcie zaczniesz odbierać ode mnie ten pikolony telefon? Gdzie ty go w ogóle trzymasz? Albo wiesz co? Nie chce wiedzieć! Do rzeczy... Mam nadzieję, że nie masz jutro planów w godzinach przedpołudniowych, bo chcę cię widzieć w głównej siedzibie Gladers punktu dziesiąta. Narazie Kulasie i naucz się wreszcie odbierać albo chociaż oddzwaniać! A właśnie, prawie zapomniałem. Mam dla ciebie niespodziankę! Całuski, kochający Minho!" Piiiik
Po odsłuchaniu takiej wiadomości uśmiech sam wtargnął mi na usta. Nawet nie byłem świadomy tego jak bardzo tęskniłem za Minho i jego poczuciem humoru dopóki nie spotkałem go po tylu latach.
Jutro... Jutro jest sobota i mecz. Na szczęście mecz zaczyna się o dziewiętnastej więc spokojnie mogę udać się do Gladers. Może mógłbym zabrać ze sobą Newta? Minho z pewnością bardzo by się ucieszył, ale z drugiej strony... Co jeśli Minho chlapnąłby coś przy Newtcie? Coś w stylu "miło cię znowu widzieć stary" albo co gorsza "wyładniałeś nam po tej pikolonej pożodze". Boże... To nawet całkiem prawdopodobne. Lepiej jednak pójdę sam. Będzie bezpieczniej. Ciekawe jaką ma niespodziankę dla mnie. Mam złe przeczucie mimo, że ufam przyjacielowi. Cóż, życie nauczyło mnie tego, żeby bać się niespodzianek i tak właśnie jest. Boje się tego, czego się niespodziewam, a wszystko zaczęło się pewnego słonecznego dnia... No dobra w strefie zawsze było pogodnie, a przynajmniej do momentu pojawienia się Teresy... Teresa. I znów moje myśli uciekają w niewłaściwą stronę. Chodzi mi o to, że odkąd ocknąłem się w pudle nie ufam niczemu co jest niewiadome. Życie jest niewiadome, ale staram się żyć tak, aby nie napotykać na drodze zbyt wielu niespodzianek. A teraz? A teraz Minho wyskakuje mi z jakąś niespodzianką. Mam nadzieję, że to nic strasznego, z drugiej strony to w końcu Minho...
* * *
Właśnie brałem prysznic gdy mój telefon rozdzwoniły się po raz trzeci. Była dopiero ósmą rano więc nie spieszyłem się żeby go odebrać. To pewnie Minho, aby przypomnieć mi o spotkaniu, o którym swoją drogą nie da się zapomnieć po otrzymaniu dziesięciu sms-ów. W końcu jednak kiedyś musiałem wyjść spod strumienia wody i spojrzeć na ekran mojego telefonu.
"Masz 5 nieodebranych połączeń"
Zaśmiałem się na głos. Minho był naprawdę upierdliwym sztamakiem jednak gdy kliknąłem w powiadomienie okazało się, że to nie Minho, a Newt próbował się ze mną skontaktować. Pośpiesznie kliknąłem w ikonkę "połącz". To nie tak, że zlewam Minho i nie oddzwaniam. Zawsze oddzwaniam. No prawie zawsze, jednak to Minho, zawsze ma ostatnie słowo.
Po trzech sygnałach telefon odbierała Rachel. Moje serce zabiło mocniej ze strachu, że mogło się coś stać.
- Hej! Tu Thomas, mógłbym pogadać z Newtem?
- Ach to ty... - odpowiedziała rozdrażnionym(?) głosem - Taa, jasne. Zaraz go zawołam - odpowiedziała.
Po chwili zaszczycił mnie głos Newta.
- Hej Smrodasie!
Tak, powoli przyzwyczajam się do tego, że w głowie Newta pozostał slang streferów. Z tego wszystkiego co przeżył, z tego, że znał tyle osób, przeżył śmiertelną chorobę, on akurat zapamiętał takie słowa jak: sztamak, purwa, klump, pikolić czy fujstwo. Akurat to!
- Dzwoniłeś do mnie.
- A tak. Chciałem zapytać o której mam po ciebie przyjechać.
- Osiemnasta pasuje?
Boże jak to brzmi... Zupełnie jakbyśmy umawiali się na randkę.
- Idealnie. - Odpowiada.
Jednak coś mi nie dawało spokoju. Może ton jego głosu? Nie dzwoniłby do mnie, aż tyle razy żeby zadać tak głupie pytanie.
- Newt coś się stało? - zapytałem.
- Nie, nic Tommy. - wziął głęboki wdech po czym kontynuował - Pogadamy wieczorem.
Coś było nie tak. Nie zdążyłem zareagować, bo Newt się rozłączył. Nie miałem już czasu na iście do jego mieszkania. Była godzina 9.07, a to znaczyło, że muszę się pośpieszyć w przeciwnym razie spóźnię się na spotkanie z Minho. Sprawa musiała poczekać.
Szybko się ubrałem, a wilgotne miejscami włosy przeczesałem palcami. Dotarcie na peron nie zajęło mi dużo czasu, tym bardziej, że biegłem. Czasami wydaje mi się że tylko bieganie mi wychodzi. O godzinie 9.54 byłem już pod budynkiem w którym swoją siedzibę ma Gladers. Sześć minut spokojnie mi starczyło, na to aby dostać się pod drzwi gabinetu, w którym ostatnio przyjmował mnie Minho. Nie bawiłem się w pukanie, w końcu się mnie spodziewał. Jednak chyba nie to mną kierowało, a niewytłumaczalna iskierka strachu, która pożerała mnie od środka. Gdy wparowałem do gabinetu moim oczom ukazały się dwie postacie. Jedną z nich był Minho, a druga...
- Brenda? - zapytałem zaskoczony.
Uśmiechnęła się do mnie. Tak, to była ona. Nie widziałem jej od pięciu lat. Już nie była nastolatką jak wtedy, a młodą kobietą o nieprzeciętnej urodzie. Jej włosy opadały kaskadami, okalając jej śliczną buzię pokrytą makijażem. Ubrana w białą bluzkę, ołówkową spódnicę i wysokie czarne szpilki wyglądała zabójczo.
- Hej, Thomas.
- Niespodzianka! - zawołał Minho.
Zaśmiałem się, niepewny co odpowiedzieć. Nie spodziewałem się jej tutaj. Po tym jak uciekłem bez niej, a w sumie i od niej, myślałem, że wydrapie mi oczy. Wszedłem do środka zamykając drzwi. Uściskałem Brende i podałem rękę Minho.
- O czym chciałeś rozmawiać? - zapytałem starego przyjaciela.
- O Newcie. Chciałbym go zobaczyć, dowiedzieć się co pamięta no i nie sądzisz, że to czas, aby uświadomić go kim tak naprawdę jest?
- Nie! Rozumiesz? Nie! To jeszcze nie czas. Jak mam go niby chronić, gdy mnie znienawidzi? Zdajesz sobie z tego sprawę prawda?
- Thomas, do cholery! Newt zasługuje na to by wiedzieć!
Miał rację. Newt nie zasługiwał na to co go spotkało. Powinien znać prawdę, ale nie mogłem tak po prostu stracić przyjaciela, gdy wreszcie udało mi się go odzyskać. Spojrzałem na Brende w poszukiwaniu pomocy, gestu czy czegokolwiek. Ona jednak siedziała nieruchomo wpatrując się we mnie jak gdyby nie usłyszała żadnego słowa.
- To niesprawiedliwe. - wypowiedziałem te słowa ledwo słyszalnie i dopiero wtedy zdałem sobie sprawę z tego jak były głupie.
- Thomas, a co jest sprawiedliwe? To że trafiliśmy do pikolonego Labiryntu, a może to, że Pożoga zdziesiątkowała populację na całej kuli ziemskiej? - spojrzał na mnie, jednak jego oczy wcale nie były surowe, a raczej wypełnione troską. - Powiedz mu o wszystkim Thomas, w przeciwnym razie będę ja musiał to zrobić. Przykro mi. Wierzę jednak, że Newt ci wybaczy, bo to dzięki tobie żyje. Dzięki tobie żyją tysiące ludzi, których by już nie było gdyby nie lek.
Pokiwałem głową niepewny swojego głosu. Nie byłem zły na Minho. Miał rację i doskonale zdawałem sobie z tego sprawę jednak co do kwestii przebaczenia nie byłem pewny. Nieumyślne skasowanie wspomnień Newta to jedno, a zaprzyjaźnienie się z nim na nowo i nie powiedzenie mu całej prawdy to już zupełnie inna bajka.
- Starczy. - odezwała się Brenda uśmiechając się lekko - Zapraszam was chłopaki na kawę. Dawno się nie widzieliśmy. To znaczy... Z tobą Thomas dawno się nie widziałam.
Spojrzałem na nią z niedowierzaniem. Sądziła, że po tym wszystkim mam ochotę pójść na kawę?
________________________
Chce tylko powiedzieć, że cieszę się, że ktoś to w ogóle czyta... Dziękuję ☺❤
CZYTASZ
PROSZĘ, TOMMY. PROSZĘ. | ✔ ZAKOŃCZONE
Fanfiction⚠Małe poprawki dotyczące przecinków, ale jak czas pozwoli, zajmę się również stylistyką pierwszych rozdzałów! ⚠ Minęło pięć lat od horroru, który Thomas wraz z przyjaciółmi przeżył w Labiryncie i na pustyni. Lek na Pożogę został wynaleziony, DRESZCZ...