◀(Rozdział 32)▶

736 95 34
                                    


  - Przepraszam - wyszeptałem, gubiąc już rachubę, który raz z rzędu.

Minęły dwa dni od mojego przesłuchania, a żaden ze strażników pokoju po mnie nie wrócił. Nie wiedziałem, czy mam się z tego powodu cieszyć, czy może płakać, zjadany powoli przez wyrzuty sumienia. Na dodatek nadszedł dzień mojego wypisu, a to oznaczyło, że musiałem opuścić szpital. Mogłem pozostać na wolności pod warunkiem, że nie opuszczę miasta.

  - Pewnie nigdy mi tego wszystkiego nie wybaczysz - wyszeptałem, gładząc opuszkami palców, jego blady nadgarstek.

  - Wybaczy.

Zaskoczony, odwróciłem się do tyłu i zobaczyłem Brendę, opartą o framugę drzwi.

  - Skąd możesz to wiedzieć?

  - Bo cię kocha - wyznała.

  - Kochał - poprawiłem ją. - Po tym, co się stało...

  - Będziecie tylko silniejsi – dokończyła za mnie, choć nie to chciałem powiedzieć. - Newt niedługo się obudzi i rzuci ci się na szyję.

  - Wątpię. Ale... Brenda, chciałbym cię przeprosić...

Musiałem z nią pogadać na spokojnie o tym, co się stało... Również między nami. To jak się zachowałem wobec niej, nie było w porządku.
 
  - Nie masz za co - przycupnęła na krześle po drugiej stronie łóżka.

  - Mam. Zachowałem się jak idiota, wykorzystałem cię...

  - Thomas - zaśmiała się - Do niczego mnie nie zmusiłeś.

  - Ale to było bardzo nie fair.

  - Owszem, ale nie gniewam się - wzruszyła ramionami. - Zresztą, ja chyba też cię wtedy wykorzystałam.

Spojrzałem na nią zaskoczony.

  - Chciałam zapomnieć o Chrisie, ty wróciłeś, a ja kiedyś byłam w tobie zakochana... Myślałam, że dlaczgo by nie spróbować i tak jakoś wyszło.

  - Ty i Chris? - zaśmiałem się, napotykając przy tym morderczy wzrok dziewczyny. - Ciesze się - spoważniałem. - Mam nadzieję, że będziecie razem szczęśliwi.

  - Ja też - pokiwała głową. - Pójdę już, nie będę wam przeszkadzać. Aha Kali już ma twój wypis więc gdy będziesz gotów, zgłoś się do niej.

Pokiwałem głową.

  - Tylko się z nim pożegnam.

  - Tom, nie musisz się z nim żegnać - uśmiechnęła się uprzejmie - możesz tu przychodzić, kiedy chcesz i siedzieć przy nim aż do woli.
 
Nie mogłem.
Podjąłem już decyzję, że na dobre zniknę z jego życia i zamierzałem się tego trzymać, ale mimo to pożegnanie z nim było trudne. Nawet nie miałem pewności czy mnie słyszy, ale może to i lepiej. Łatwiej jest zapomnieć o kimś, kogo się nienawidzi.

Podniosłem się z miejsca i pocałowałem chłopaka ostatni raz, po czym wyszedłem z jego sali i udałem się do młodziutkiej Kali, która postawiła mnie na nogi i dzielnie znosiła moje towarzystwo.

  - Panie... - zaczęła nieśmiało, składając podpis na kartce papieru.

  - Po prostu Thomas.

Uśmiechnąłem się, gdy spojrzała na mnie, a jej poliki pokrył delikatny rumieniec.

  - Dobrze, przepraszam - zmieszała się lekko, choć sam nie wiedziałem z jakiego powodu. -  Thomasie, tutaj mam pańs... To znaczy, twój wypis - podała mi tę samą kartkę papieru i uśmiechnęła się niepewnie, wpatrując się, jak zahipnotyzowana, w moją twarz.

PROSZĘ, TOMMY. PROSZĘ. | ✔ ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz