- Bo zamierzam to dokończyć.
Spojrzałam na chłopaka i szeroko otworzyłam oczy. Patrzył na mnie przez chwilę czekając na jakąś reakcje. Zamrugałam kilka razy, a mój brzuch wywracał fikołki. Przygryzłam usta i uśmiechnęłam się lekko.
I właśnie w tej magicznej chwili pierwszą rzeczą nad jaką się zastanawiałam nie była jakakolwiek odpowiedź a jedynie pytanie.Czy ja rano umyłam zęby?
Uderzyłam się mentalnie w twarz, czując ciepło rozlewające się po mojej twarzy. Jak głupią trzeba być. A najgorsze jest to, że nawet nie mogłam sobie przypomnieć czynności wykonywanej kilka godzin temu.
- Chyba nie uzyskam od Ciebie dziś żadnej odpowiedzi - westchnięcie blondyna wybudziło mnie z kretyńskich przemyśleń.
- Nie, ja po prostu... - nie dokończyłam rozkojarzona.
Chłopak wzruszył lekko ramionami, jak podejrzewam tracąc zepsutą przeze mnie chwilę. Pokręciłam szybko głową i bez namysłu złapałam materiał jego koszuli przyciągając go bliżej siebie. Dłonie chłopaka ułożyły się na moich biodrach a on sam spojrzał na mnie z zaskoczonym uśmiechem.
- Ty po prostu? - popatrzył na mnie przez krótka chwile i pokręcił z rozbawieniem głową.
Otworzyłam lekko usta żeby wydobyć w końcu z siebie jakąś myśl, ale ciepłe usta Irwina mi przeszkodziły.
Uśmiechnęłam się lekko oddając pocałunek, a w moim brzuchu przewracało się dosłownie wszystko.
Nie był to typowy hollywodzki namiętny pocałunek ale był tak czuły, że ciarki przechodziły mi przez całe ciało z każdym ruchem naszych ust.
Gdy odsuneliśmy się od siebie poczułam ciepło na mojej twarzy starając się sobie wmówić, że to od słońca po prostu jest ciepło, w końcu lato tak?- Nie myśl tyle bo Ci to na złe wyjdzie - śmiech chłopaka wybudził mnie z transu.
- Nie śmieje się - wbiłam palec wskazujący w jego brzuch uśmiechając się pod nosem.
- Oczywiście, powinniśmy się zbierać - wyciągnął do mnie dłoń.
- Tak, jestem głodna nie wiem jak Ty - kiwnęłam głową kierując się w stronę brzegu i naszego rowerka.
*****
- Irwin przestań! - krzyknęłam wywołując śmiech blondyna.
Po naszej małej " wycieczce " na drugi brzeg jeziora, wsiedliśmy na rowerek i całkiem sprawie przepłyneliśmy do naszych namiotów. Gdy chciałam wysiąść blondyn zaczął kołysać całym rowerkiem śmiejąc się w najlepsze. I tak oto stoję na tym ustrojstwie trzymając się jedynie dłońmi, starając się nie wywalić na twarz.
- No schodzisz czy nie? - spytał w końcu udając zniecierpliwionego.
- Nie no co Ty, postoje sobie fajnie będzie - zmrużyłam oczy.
- Już nie gorączkuj się kochanie - uśmiechnął się pozwalając mi w końcu zejść.
Wyszłam na brzeg uśmiechając się, nie lubię być w wodzie, na wodzie lub pod nią. Zdecydowanie bardziej podoba mi się zaleganie na kocu, jedzenie i spanie.
- Nadal naburmuszona?
Gdy otworzyłam usta aby odpowiedzieć na pytanie, usłyszałam chorobliwie głośny krzyk. Nie byłam pewna czyj on jest ale zdecydowanie należał do któregoś z męskiej części naszej grupy. Zmarszczyłam brwi patrząc przed siebie, z pomiędzy drzew wyłoniła się sylwetka Caluma biegnącego w naszą stronę. Gdy do nas dotarł stanął za moimi plecami i objął mnie ramionami.
- Jak się cieszę, że Was widzę - wydyszał zmęczony rozgladając się na boki.
- Co się dzieje? - spytałam czując lekki dyskomfort bo brunet naprawdę mocno mnie trzymał.
- Długa historia - oparł czoło na moim ramieniu uspokajając oddech.
- Mamy trochę czasu - powiedział Ashton cały czas mu się przyglądając.
- Hood zabije Cię! - wzdrygnęłam się słysząc donośny głos Luke'a.
- Bardzo możliwe, że czystym przypadkiem za moją sprawą jeden z butów blondasa wylądował w ognisku - stwierdził miękko.
Po dosłownie paru chwilach zobaczyliśmy chłopaka idącego w naszą stronę, spojrzałam w dół miał na sobie jednego buta, a na drugiej stopie już czarną skarpetkę. Zdusiłam uśmiech za to Ashton wcale tego nie ukrywał.
- Dawaj swojego buta - powiedział poważnie Luke wyciągając w stronę bruneta dłoń.
- Zrozum, że mam tylko jedną parę! - odpowiedział naburmuszony.
- Ja też miałem! A teraz nic! - słuchałam ich rozmowy czując się jak przed telewizorem podczas jakiejś nieśmiesznej komedii.
- Nie no, jeden Ci został - dodał z uśmiechem Calum co wywołało śmiech Irwina.
- Lepiej się odsuń Jade, bo zamierzam wyrwać mu głowę i przykręcić tył na przód - powiedział na jednym wdechu
- Nie za bardzo mam jak - wskazałam na ręce chłopaka dookoła mnie.
- Pożyczę Ci moje, chodźmy bo jestem głodny - odezwał się Ashton najwyraźniej znudzony ich przedstawieniem.
- To jest bardzo dobry pomysł - zgodził się Calum puszczając moje zdrętwiałe ciało.
Podziękowałam w duchu, że wreszcie to zrobił i mogę się poruszać, kilka minut później cała nasza czwórka dotarła do reszty. Wszyscy siedzieli przy ognisku coś jedząc, gdy ich zobaczyłam od razu zaburczało mi w brzuchu. Rozbawiony Michael od razu gdy nas zobaczył podniósł patyk, na którego końcu zawieszony był czarny spieczony lewy but Luke'a.
- Mam coś dla Ciebie - zadowolony chłopak zamachał kilka razy patykiem w stronę blondyna.
- To przestaje być zabawne - powiedział idąc z Ashtonem jak mniemam po te buty.
- Tak jak wczorajsze sutki Jade - dodała uśmiechnięta Liv.
- Nie wracajmy do tego - przeczesałam dłonią włosy.
Usiadłam na kłodzie obok Harry'ego i uśmiechnęłam się. Popatrzyłam na siostre, które właśnie robiła kanapki.
- Mam nadzieję, że robisz to dla mnie. Jestem głodna - odezwałam sie wesoło.
- Ty cały czas jesteś głodna - odpowiedziała z uśmiechem.
- Czyli powinnaś być na to przygotowana, dawaj - wyciągnęłam rękę po kanapkę.
Wzięłam gryza zadowolona, że wreszcie coś zjem, a fakt że po chwili na moich dłoniach wylądowała kolejna było cudownym uczuciem.
Kiedy skończyłam jeść wzięłam butelkę piwa i przyglądałam się wszystkim siedzącym. Luke siedział naburmuszony obserwując swojego buta, Calum siedział na przeciwko niego pocieszając blondyna, że czarny zawsze w modzie. Harry z Nickiem i jego dziewczyną siedzieli obok mnie rozmawiając o jakimś aucie jak to mieli w zwyczaju a Stella robiła kanapki. Po mojej lewej Michael krzywił się twierdząc, że kanapka zrobiona przez moją siostrę jest nie dobra za co dostał w brzuch, uśmiechnęłam się na ten widok i westchnęłam. Na przeciwko mnie siedział Irwin, pił piwo i co jakiś czas kiwał głową udając skupionego na rozmowie Caluma i Luke'a. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się unosząc lekko butelkę.
- Zdrowie - powiedziałam bezgłośnie z uśmiechem.
Witaaaaaaam :D
Nie było mnie tu... no zdecydowanie za długo, rozdział taki sobie ale dawno nie pisałam i nie mogłam się jakoś wczuć w sytuację, mimo to mam nadzieję, że wam się spodoba.
W święta postaram się dodać jeszcze jeden rozdział bo chyba wena wraca!enjoy x
CZYTASZ
GOOD'SISTER
Fanfiction- Nikt nie potrafi zirytować Cie tak jak własna siostra. - Jestem Ashton. - A jednak.