Rozdział 5: Wybrałam jeszcze grafikę...

1.1K 74 21
                                    

Miłość, która się zmienia nie jest miłością. Miłość jest jak nieusu­wal­ne zna­mię, przet­rwa burze i nig­dy nie zadrży; miłość nie zmienia się z cza­sem, w ciągu godzin czy ty­god­ni, ale pot­wier­dza się, na­wet u pro­gu przeznaczenia.

Wchodzę do przytulnej kawiarenki i rozglądam się wokół, a gdy nie dostrzegam chłopaka, wyjmuje telefon, sprawdzając godzinę, jest czternasta dwadzieścia pięć. Okey, jestem przed czasem, przemyka mi przez myśl, więc z małym uśmiechem ruszam do jednego ze stolików przy oknie. Zdejmuje przewiewny, letni płaszcz, zostając w apaszce, bo nadal męczy mnie ból gardła, ale chociaż nie mam gorączki i kaszlu. Nie mija nawet kilka sekund, gdy przy stoliku pojawia się kelner, pytający co podać. Grzecznie dziękuję, a gdy tylko odchodzi, odwracam głowę do okna.

Sama nie wiem, co ja tu robię. Zgodziłam się na spotkanie z Jacobem i sama nie wiem, czy to dlatego, że i tak nie miałam planów na dzisiejszy dzień czy dlatego, że chciałam dać mu szansę. Żadna z tych opcji mi się nie podoba i z każdą chwilą mam ochotę wstać i wrócić do domu, ale wiem, że nie mogę tak po prostu teraz wyjść i mieć go gdzieś.

Wpatruję się w zatłoczoną ulicę, patrząc na śpieszących się ludzi, małe dzieci chodzące z rodzicami za rękę czy kilku nastolatków, którzy w pełni korzystają z wakacji. Uśmiecham się na widok wesoło skaczącej dziewczynki na około pięć lat, która z wesołym wyrazem twarzy podskakuje, trzymając za rękę swoją rodzicielkę. Chciałabym znów być w jej wieku, nie musieć podejmować trudnych decyzji, a za problemy mieć tylko w co ubrać moją, ukochaną lalkę na popołudniową herbatkę? Moje dzieciństwo nie było może idealne, ale nigdy nie narzekałam. Miałam pełną rodzinę i nic mi nie brakowało, a przecież nawet tego brakuje niektórym. Teraz tak wiele się zmieniło i nawet gdybym chciała powiedzieć, że na lepsze zapewne bym kłamała. Kłamała, bo czy może być coś lepszego niż okres dzieciństwa? Według mnie nie nie może być albo przynajmniej ja jeszcze nie miałam szansy doświadczyć lepszego.

Otrząsam się z myśli, gdy tylko znów pojawia się kelner. Najpierw chce powtórzyć to, co wcześniej, ale ostatecznie zamawiam czekoladę. Chwytam swój telefon, a widząc na zegarku czternastą czterdzieści, zaciskam usta w prostą linię. Układam urządzenie na stoliku, a sama wystukuje paznokciami o blat nieznany mi rytm. Jacob jeszcze dzisiaj rano był taki podekscytowany, gdy tylko się dowiedział, że się zgadzam, a teraz się spóźnia? Rozumieniem, że mógł natrafić na korki czy coś, ale chyba mógł mnie o tym poinformować, prawda? Zirytowana wybieram jego numer i kiwam głową do szatyna, który przynosi mi mój napój.

Jeden sygnał.
Drugi sygnał.
Trzeci sygnał.
Po sygnale zostaw wiadomość.

Przewracam oczami i upijam kilka łyków z dużej szklanki. Słodki napój rozpływa się po moim podniebieniu, a ja, chociaż na chwilę się relaksuje, co oczywiście nie trwa długo, bo gdy tylko odkładam naczynie, powracam do rzeczywistości. Nie zamierzam się poddać, więc wybieram po raz kolejny ciąg cyferek, ale to, co słyszę zaraz po trzecim sygnale, przechodzi moje najśmielsze oczekiwania.

- Dzień dobry, z tej strony dziewczyna pana Jacoba, w czym mogę pomóc? - słodki, a raczej przesłodzony głos dociera do moich uszu, a moje usta wykrzywiają się w grymasie. Może po prostu pomyliłam numer? Idiotko, przecież powiedziała pana Jacoba, upomina mnie głos w ojej głowie, a ja, choć nie chce, muszę przyznać mu rację.

- Dobry. - rzucam z grzeczności, choć wcale nie jest taki dobry. Nie cierpię, gdy ktoś wystawia mnie do wiatru, a chyba nie ma innego wytłumaczenia. - Czy mogę rozmawiać z Jacobem? - dodaje, gdy tylko zbieram się na odwagę. Nie wiem co się ze mną dzieje, ale nagle robi mi się smutno.

Szalona graficzka - Justin Bieber ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz