Rozdział 10: Proszę...

885 54 5
                                    

Miłość nig­dy nie po­win­na być tajemnicza, po­win­na być słoneczna i ot­warta, by nig­dy nie pozostawiać cieni wątpli­wości, mroków roz­cza­rowań i zmie­rzchu wy­gasających uczuć.

Moje ciało szalało, a oddech uwiązł w gardle. Czułam, jakby moje uszy miały się rozerwać przez straszny, przeraźliwy hałas, którego nie mogłam zidentyfikować. Czułam, jak spadam, przecinając powietrze, które nagle stało się namacalne. Czułam, jakbym mogła go dotknąć, ale też jakby było jakiegoś rodzaju przeszkodą, bo nie mogłam wykonać żadnego ruchu. Wszystkie moje myśli nagle wyparowały, łącznie ze strachem, który towarzyszył mi na samym początku. Nagle nie byłam już zmartwiona przyszłością, nagle zyskałam nadzieję, że nie może być najgorzej, bo przecież mam dopiero osiemnaście lat i nieważne, jaką decyzją podejmę, będę mogła ją jeszcze zmienić. Czułam, jak moje krew pulsuje, ale nie było to nieprzyjemne, wręcz przeciwnie. Widziałam kolorową ziemię, gdy tylko patrzyłam w dół, która nie zbliżała się bardzo szybko i wtedy nagle wszystko ustąpiło. Moje mięśnie przestały być sztywne, serce przestało walić i zaczęłam jeszcze mocniej cieszyć się chwilą. Czułam, jak spadam, ale było to przyjemne uczucie, bo czułam za sobą obecność Justina i wiedziałam, że miał doświadczenie i nie musiałam się bać. Nieważne jak dziwnie to brzmi, czułam się przy nim bezpiecznie i to właśnie wtedy poczułam się tak jak jeszcze nigdy.

Czułam, że żyje i obiecałam sobie, że zrobię wszystko, by czuć się, tak już zawsze.

   ****

- Podobało Ci się? - młody mężczyzna patrzył na mnie z cieniem uśmiechu na twarzy, gdy natomiast Justin poszedł oddać stroje i załatwić kilka innych rzeczy, obiecując, że wróci za kilkanaście minut. Odwzajemniłam grymas, czując, jak mój brzuch robi kolejnego fikołka, a ja nie mogę wyzbyć się uczucia podekscytowania. Dawno się tak nie czułam i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, jak rzadko miałam możliwość być szczęśliwa, jak rzadko robiłam cokolwiek, by taka być i jak rzadko przekładam swoje szczęście nad szczęście innych.

- Tak i na pewno wezmę kurs, by móc latać częściej. - odpowiadam po chwili, gdy wybudzam się ze swoich myśli. Jestem pewna tego, co mówię, bo to wspaniałe uczucie być tam w górze, pośród chmur i na chwile móc o wszystkim zapomnieć. Zapisuje w głowie, by potem opowiedzieć o tym Justinowi i zapytać go jak się za to wszystko zabrać, oczywiście wcześniej dziękując mu za ten piękny wieczór. Wyjęłam telefon, sprawdzając godzinę i ze zdziwieniem stwierdziłam, że czas leci cholernie, szybko i jest już po dwudziestej drugiej.

- Tylko lepiej zabierz się za to teraz, bo potem tego nie zrobisz. - podniosłam wzrok na Josha, marszcząc brwi. Zastanawiam się, o czym może mówić, a gdy nic nie wpada mi do głowy, pytam go o to i patrzę na niego, czekając na odpowiedz trzydziestolatka. Brunet przenosi na mnie spojrzenie i wzdycha cicho, a ja już wiem, że musiał z pewnością dużo przejść w swoim życiu. - Tak już po prostu jest. Człowiek odkłada wszystko na potem a potem i tak tego nie robi, bo są inne, wtedy ważniejsze rzeczy. Tak jest na przykład z marzeniami, masz jedno, ale mówisz, że spełnisz je potem, a potem są kolejne.- marszczę brwi na jego słowa, ale nie mam czasu nic powiedzieć, czy poprosić o rozwinięcie tego, bo obok nas pojawia się brązowooki i, gdy mówi, że już możemy iść, oboje żegnamy się z instruktorem, po chwili odchodząc.

Moje myśli są rozbiegane, gdy wsiadamy do auta, a blondyn odpala samochód. Patrzę się bez słowa w przednią szybę, a mój towarzysz pyta, czy wszystko w porządku, ale kiwam tylko głową, opierając głowę o zagłówek. Błądzę myślami, przeklinając te słowa, bo one sprawiają, że czuję się nieswojo i nagle nie jestem już podekscytowana, ale w jakiś sposób przestraszona. W mojej głowie pojawia się wspomnienie sprzed kilku dni, gdy dostałam od taksówkarza karteczkę związaną z uśmiechem.

Szalona graficzka - Justin Bieber ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz