Rozdział 21: Jadę z wami...

697 44 3
                                    

Nie jestem wyjątkowy, co do tego nie mam wątpliwości. Jestem zwyczajnym człowiekiem o zwyczajnych myślach i wiodłem zwyczajne życie. Nikt nie postawił pomnika ku mej czci, a moje imię szybko pójdzie w zapomnienie, lecz kochałem – całym sercem i duszą – a to moim zdaniem wystarczająco dużo.

Odrzuciłam swoje włosy do tyłu i zamknęłam laptopa, wcześniej go wyłączając. Podniosłam się ze swojego miejsca i zabrałam wszystkie swoje rzeczy, upewniając się, że wszystko leży tam, gdzie powinno i kolejnego dnia nie będę mieć problemu ze znalezieniem poszczególnych rupieci. Następnie poprawiłam torebkę na swoim ramieniu i wyszłam z gabinetu, zamykając za sobą drzwi. Z miną męczennicy udałam się w stronę lady, za którą siedziała moja sekretarka i uśmiechnęłam się sztucznie, gdy tylko złapaliśmy kontakt wzrokowy.

- Przekaż to Billowi i to zadanie na teraz. - powiedziałam, nachylając się nad blatem. Dziewczyna kiwnęła głową, a ja zmrużyłam oczy, widząc, że maluje paznokcie. - Kathy, praca to nie salon piękności, a te dokumenty w tej chwili mają znaleźć się na biurku szefa albo obiecuje ci, że wylecisz. - warknęłam, gdy blondynka dalej nic sobie nie robiła z moich słów. Naprawdę niewierze w stereotypy i uważam to za kompletne bzdury, ale chyba od dzisiaj zmienię tok myślenia.

- Zaniosę to, jak wyschną. - wzruszyła ramionami, układając przed sobą na biurku umalowane już krwisto czerwone paznokcie i popatrzyła na mnie spod rzęs. Gdyby nie to, że naprawdę mnie denerwuje i już zdążyłam ją znienawidzić, mogłabym powiedzieć, że jest dosyć ładna. Wniosłam oczy ku górze, próbując opanować emocje. Byłam dzisiaj wyjątkowo niewyspana, a góra roboty, która dzisiaj miałam do wykonania, na pewno nie sprawiła, że się zrelaksowałam i czułam się naprawdę źle. - Pamiętaj, że złość piękności szkodzi, a Justin umawia się tylko z dziewczynami jego pokroju, choć ty nawet teraz odstajesz od normy. - uśmiecha się ironicznie, a jej głos ma tak słodką barwę, że najchętniej to złapałabym jakiś najbliższy zeszyt i mocno uderzyła ją w tę pustą główkę.

- Posłuchaj mnie uważnie: mało mnie obchodzi, jakie masz o mnie zdanie i z kim umawia się Justin, bo teraz jesteśmy w pracy, a ty mogłabyś się łaskawie podnieść i zanieść te papiery, zaczem ja to zrobię, ale obiecuje, że wtedy już nie będzie tak miło. - mówię, a gdy to nie przynosi żadnych efektów, odwracam się, wcześniej chwytając kartki, które mają trafić do Billa. Pewnym krokiem udaje się w stronę windy, ale w pewnym momencie czuje nagły brak sił, a mój chłód staje się coraz wolniejszy. Wciskam odpowiedni przycisk, gdy tylko znajduje się przy metalowych drzwiach i próbuje zignorować dziwne objawy. Czekam na otwarcie się drzwi, a gdy to się dzieje, wchodzę do środka. Chce nacisnąć kolejny przycisk z numerem trzy, ale mój wzrok nagle staje się mniej ostry i pojawiają się białe mroczki. Przymykam powieki, a po chwili je otwieram i mimo braku dobrej ostrości udaje mi się wcisnąć odpowiedni numerek na panelu i, gdy drzwi się zatrzaskują, opieram czoło o zimną powierzchnie i chwytam się poręczy doczepionej do ściany, bo moje nogi stają się nagle jakby bezwładne. Sama nie wiem, co się dzieje, ale czuje, że tracę panowanie nad własnym ciałem. Staram się brać spokojne i długie oddechy, a po chwili czuje efekty, bo moje kolana wreszcie przestają niemiłosiernie drżeć, ale nadal czuje się dziwnie osłabiona.

Przymykam powieki, a gdy winda staje, z powrotem je otwieram i przeczesuje ręką włosy, wychodząc z małego pomieszczenia, próbując grać pozory zrelaksowane. Staram się też, by iść normalnie i prosto, a gdy docieram do odpowiednich drzwi, pukam i po usłyszeniu proszę, naciskam klamkę i wchodzę do środka.

Duży gabinet w kolorach beżu z dwoma przeszklonymi ścianami i dużą ilością dodatków już po przejściu progu robi wrażenie, ale dzisiaj nie mam ochoty podziwiać wnętrza, gdyż i tak wiele, by to nie dało, bo mój wzrok nadal jest lekko rozmazany, ale staram się to ignorować.

Szalona graficzka - Justin Bieber ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz