7

1.3K 142 66
                                        

Ashley

Ian stoi i całuje jakąś laskę. A raczej ją pożera. Napiera na nią całym ciałem i trzyma jej włosy w pięści. Przesuwa swoją twarz na jej szyje, obojczyk, aż w końcu zadowolony nurkuje w jej piersiach. 

Serio, w przedpokoju? 

Katastrofa.

– Postanowiłam spotkać się z moim bratem – wypalam – ale nie sądziłam, że zastam go migdalącego się z kolejną dziewczyną. 

Ian odrywa się od niej i posyła mi jeden z tych swoich uśmiechów " O czym ty mówisz? ". Podchodzi do mnie i porywa mnie w ramiona. Wdycham tak dobrze znany mi zapach jego wody po goleniu. Kiedy mnie odstawia na moich ustach widnieje wielki grymas niezadowolenia. 

– Ash – krzyczy szczęśliwy.

Mierzę go zdegustowanym spojrzeniem i przerzucam je po chwili na jego blond towarzyszkę. Jej oczy lśnią i są lekko rozchylone, a bluzka odsłania czarny stanik. Babcia przewróciłaby się w grobie, gdyby teraz to widziała. Zawsze uważała Iana, za faceta idealnego który ma nie tylko twarz, mięśnie i penisa, ale i rozum i serce ze złota. 

Jednak ten obrazek nic nie mówi o sercu ze złota. Pokazuje tylko jakim Ian jest dupkiem. 

Ale nie chcę myśleć teraz o babci. 

– Tak teraz wygląda twoje życie? – Wskazuję palcem na dziewczynę, za jego plecami. – Dymasz laski na każdym kroku.

– Ashley, Ashley... – Podchodzi do mnie i prowadzi mnie do dużego pokoju ze skórzanym narożnikiem. – Akurat weszła mi w drogę. 

Kręcę głową z kwaśną miną i siadam na fotelu.

– Gdzie Max? – Jego postawa się zmienia, nagle staję się bardzo drażliwy. – Przywiózł cię tutaj, prawda?

– Tak, zostawiłam go w samochodzie. – Znudzona oglądam kanał sportowy. 

– Przepraszam, że nie mogłem odebrać cię osobiście, byłam zajęty...

– Tak wiem, nawaliłeś się jak szpadel, później pieprzyłeś się z tamtą laską.

Moją przemowę kończy trzaśnięcie drzwi frontowych. Mój szofer wchodzi do salonu i podchodzi do lodówki. Wyjmuje z niej dwie butelki piwa. Otwiera je na drewnianym murku w kolorze miodu i jedną z nich podaje mnie. 

Upijam porządny łyk z zielonej szyjki i rozkoszuje się zimnym napojem, który chłodzi mi przełyk.

– Kazałem ci ją przywieźć, a nie rozpijać. 

Rzeczowy ton Iana mnie rozśmiesza.Przełączam kanał, natrafiając na  rozgrywkę hokejową. Z tego co zdążyłam zauważyć jest to ostatnia tercja*.Dallas Stars* daje górę i szybko posuwa się po kolejną bramkę. Prawie wstaję gdy Janos Spezze* precyzyjnie tańczy z krążkiem i jęczę sfrustrowana, podczas gwizdka sędziego.

–Naprawdę teraz? – Spoglądam na chłopaków, którzy patrzą na mnie z dziwną miną. – Wznowienie*, sędzia chyba nie lubi Spezze'a.. Ja widziałam krążek. 

– Od kiedy interesuje cię hokej? – Ian drapie się w tył głowy.

– Od kiedy zerwałam z tamtym patafianem – odpowiadam.

– A co ten patafian, ma wspólnego z hokejem? – Teraz do rozmowy wtrąca się Max.

– O to chodzi, że nic. To dwie lewe ręce... Nie potrafi nawet grać w kosza. – Chyba nie rozumieją. – Tylko sport mi o nim nie przypominał. 

Kiwają głową na znak zrozumienia, ale ich miny mówią kompletnie coś innego. 

***

without emotions ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz