16

1K 117 34
                                    

Max

Wieczorem wpadam jak burza do domu chłopaków. Z Doltanem mam jeszcze do pogadania. Cholernie mnie wkurwił, tym jak wszedł nieproszony do mojej pracowni. 

Sięgam po piwo, upijam łyk i osadzam się na kanapie.

– Ej czekaj – mówi Log, widząc mój podły humor. – Co cię ugryzło?

Jeszcze nic, ale przypominając sobie Sama obściskującego w knajpie Ash, nie mogę usiedzieć na dupie.

– Sam – odpowiadam ze złością. – Ten facet jest koszmarny.

– Znów sadził się na imprezie i próbował poderwać twoją laskę?

– Gorzej – Jestem tak wkurzony, że przed tym jak mu to opowiem opróżniam całą butelkę piwa. – Dosadzał się do Ashley.

Jego śmiech jest wkurzający. Trzęsie się na kanapie jak hiena. 

– Z tego co wiem, to wolna dziewczyna.

– Z tego co wiem, to Sam jest skończonym kretynem.

– Cholera, bardzo musiał cię wkurzyć. Może wyskoczymy do baru? – pyta odkładając pana na szklany stolik. 

– Nie mogę – jęczę sfrustrowany. – Muszę pomóc Jennifer w przygotowaniach do balu, prosiła mnie o drobną naprawę oświetlenia. 

– O tej godzinie? – dziwi się. – Stary, kobiety się o ciebie biją.

– Coś w tym stylu – mamroczę niewyraźnie. 

Wstaję z kanapy i kieruję się do kuchni. Wyciągam z piekarnika kurczaka z obiadu i chwytam za mięso. Nie chcę rozmawiać z Logiem, spoko z niego kumpel, ale czasami za dużo klepie jęzorem. W samą porę z góry wyłania się D. 

– Hej ty – wołam do niego. – Mamy sprawę do ogadania.

Jego wielka sylwetka obraca się w moją stronę i kiwa głową. 

– Sory stary – klepie mnie w plecy, a drugą ręką sięga po stołek barowy. – Beznadziejnie wyszło.

– Stało się.

– Jestem zaskoczony – uśmiecha się. – Ashley Montgomery? – przycisza głos. – Stary Ian ci jaja oderwie. 

Cholera. Wiem, co Ian by mi zrobił, gdyby się dowiedział że pomiędzy mną, a Ash jest jakaś chemia. 

– Yhym – mruczę, znad kawałka mięsa. Obcieram usta dłonią. – Dlatego nie piśniesz mu ani słowa.

D. zanosi się śmiechem, a ja chowam obiad z powrotem do piekarnika. Wychodzę z domu i odpalam auto. Czas na spotkanie z Jef.

Ashley

Wiercę się na krześle kuchennym. Jemy wspólną kolację, dacie wiarę? Ja, Ian i tata siedzimy przy stole i zajadamy się sałatką z łososia. Tata wygląda na zadowolonego ja również, ponieważ mój brat jest tutaj i jest trzeźwy. 

– Cieszę się – mówi ojciec, sięgając po grzankę. – Rodzina w komplecie.

Gryzę się w język, by nie powiedzieć czegoś głupiego. Nie będę psuła tej chwili, moimi zaborczymi próbami połączenia rodziców. 

– Tak – odpowiada za mnie Ian.

Popijam wielki kęs, sokiem pomarańczowym i wycieram usta w serwetkę.

– A gdzie Jennifer? 

Tata spogląda na mnie uradowany. Po raz pierwszy pytam o jego dziewczynę. W gruncie rzeczy, Jef to świetna kobieta.

– Miło, ze pytasz Ashley, Jennifer jest na spotkaniu organizacyjnym balu.

Kiwam głową i sprzątam naczynia.

– Mam nadzieję, że znalazłaś już partnera – ciągnie tata.

– Niekoniecznie...

– Jak to nie – przerywa naszą wymianę zdań Ian. – A Sam?

– Sam – twarz mężczyzny rozpromienia się. – Edwards?

– Ashley się z nim spotyka – odpowiada mój brat, ładując sobie do ust grzankę.

– To prawda, kochanie?

Posyłam śmiercionośne spojrzenie Ianowi i uśmiecham się do taty.

– Spotyka, to zbyt dużo powiedziane, kilka razy na siebie wpadliśmy.

– I całowaliście się na ganku...

– Ian – krzyczę.

Chłopak robi minę niewiniątka, a jego kasztanowe włosy spadają mu na oczy, gdy pochyla się nad kolejną grzanką. Patrzę na niego i nie mogę uwierzyć, że to powiedział. 

– Cieszę się – wypala ojciec.

– Słucham? – pytam.

Tata wstaje od stołu i podchodzi do wysepki kuchennej. 

– Edwards, to najlepsza partia w Brooklynie, gdybyś zjawiła się z nim na balu, moja pozycja znacznie by wzrosła i kto wie, może ten kontrakt z jego stryjem w końcu wszedłby w drogę.

Posyła mi dyplomatyczny uśmiech i sięga po karafkę z wodą. Nalewa sobie do szklanki ciesz i upija łyk. 

– Nie jest to najlepszy pomysł.

– Ashley, to tylko jeden wieczór – nalega tata. – Później nie musisz z nim rozmawiać, wiem że straszny z niego chłopak, słyszałem te wszystkie plotki, ale zrób to dla swojego staruszka.

Uśmiecham się pod nosem i kiwam głową.

– Chyba mogę to zrobić – zgadzam się. – W końcu to kilka godzin.

Tata podchodzi do mnie i przytula mnie do siebie. Całuje moje czoło.

– Zuch dziewczyna – odpowiada. 

Wychodzi z kuchni do gabinetu i zostawia mnie i Iana samych. Siadam przy nim i odsuwam mu talerz z jedzeniem. Patrzy na mnie obudzony.

– Ja to jadłem.

– A ja mam swoje życie – Kieruje w niego palec. – A moje życie, to PRYWATNOŚĆ. – Ostatnie słowo literuję. – Więc bracie, czy mógłbyś uszanować moją prywatność?

– Spoko siostra, a teraz oddaj mi moje jedzenie – mówi.

– Oddam ci, tylko na drugi raz nie informuj taty, za każdy razem gdy kogoś pocałuję.

– A z kim się jeszcze całujesz? – pyta zaczepnie.

– Ale z ciebie palant, Ian.

Idę w ślady taty i wychodzę z kuchni. Odprowadza mnie głośny śmiech mojego brata. Wchodzę do sypialni i zamykam się na klucz. Opadam zmęczona na podłogę, osuwając się o drzwi. 

Wyjmuję telefon z tylnej kieszeni szortów i spoglądam na wiadomość od nieznajomego numeru. 

Nieznajomy: Mam nadzieję, że się nie pogniewasz, ale wykradłam twój numer od Iana. Jutro zakupy? Nina xx 

Uśmiecham się pod nosem, ponieważ polubiłam tą zwariowaną dziewczynę.

Ja: Pewnie x

Ładuję się do łózka i przeglądam zdjęcia z Bradem. Patrze na zdjęcia z wakacji, na te na których jesteśmy z przyjaciółmi. Oglądam te z zajęć i w moim domu. Zastanawiam się, gdzie popełniłam błąd? Czy jestem aż tak naiwna? 

Jak mogłam nie zauważyć, że nie jest tak jak na początku? 

Usuwam zdjęcie, za zdjęcie i chowam telefon pod poduszkę. Przed zaśnięciem jednak pisze jeszcze do Kate.

Ja: Masz rację, chyba lubię Maxa. 

Uśmiecham się pod nosem przypominając sobie poranek. Znów przechodzą przeze mnie dreszcze. Teraz nie będę naiwna. 




without emotions ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz