Epilog

1K 105 57
                                    

    

– Brad? – pyta zaskoczona mama, gdy przekraczamy prób domu. Patrzy na mojego byłego chłopaka, to na mnie, aż w końcu spogląda na nasze splecione dłonie. – Wiedziałam, że w końcu do siebie wrócicie – mówi i bierze porządny łyk wina.

– Musimy porozmawiać – wyduszam. Matka nie zwraca uwagi, na mój formalny ton. 

– Siadajcie.

Wskazuje kanapę.

Podchodzimy do niej bliżej, ale nie siadamy.

– Musisz mi pomóc mamo.

Gdy tylko kończę to zdanie patrzy na mnie zaskoczona.

– W czym niby dziecko?

– Muszę uciec stąd, najdalej stąd.

– Od kiedy ta zmiana planów? – rzuca żartobliwie. 

– Odkąd spodziewam się dziecka. Będę mamą.

Rozlega się głośnie krztuszenie. Pewnie nie powinnam tego mówić, podczas gdy mama pije. To tak rewelacyjne wieści, że człowieka mogą wpędzić do grobu. Źle się czuję widząc jak mamy oczy się rozszerzają. Patrzy na mnie w niedowierzaniu. Znów się dławi i nie może zaczerpnąć powietrza.

– Tyyy? – krztusi się. Odchrząkuje. – Będziesz mieć dziecko?

– Tak mamo, jestem w ciąży.

– Jasna cholera!

Kieliszek upada na biały dywan a ona podnosi rękę do buzi i ją zatyka.

– Od kiedy?

– Od sześciu tygodni – odpowiadam spokojnie.

– Z Bradem?

Kręcę głową, a Brad masuje moje ramiona.

– Nie mamo, z Maxem.

– Z Blackiem? Macem Blackiem?

– Tak.

Siada na skraju fotela i patrzy na nas.

– Co zamierzasz zrobić?

– Urodzę.

Kiwa głową i po chwili wstaje. Podchodzi do kominka i sięga telefon, wykręca jakiś numer i chwile na mnie patrzy. Nie wini mnie, nie osądza. Posyła w moim kierunku słaby uśmiech. 

– Madeline? – pyta, gdy po drugiej stronie ktoś odbiera telefon. – Tak to ja, mam pewną prośbę.

Słucha uważanie co Madeline ma jej do powiedzenia, by po chwili znów mówić:

– Mogę przyjechać? Z córką? – pyta.

Kiwa głową.

– To nagła sprawa. Tak, do internatu. Tak.

Nie wiem, o co chodzi, ale przeraża mnie cokolwiek na co wpadła moja mama.

– Pewnie, wyjedziemy rano. Do zobaczenia. 

Kończy rozmowę i odkłada telefon w to samo miejsce. Zerka na mnie i podchodzi. Ściska mnie mocno i gładzi moje włosy.

– Pomogę ci, tylko wszystko ma swoją cenę córko. Max wie?

Kręcę głową.

– To dobrze, nikt nie może wiedzieć. Wyjeżdżamy.





without emotions ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz