27

921 107 36
                                        

Ashley

Zestresowana ściskam swój telefon w dłoni, a Brad patrzy na mnie z rogu pokoju. Widzę że próbuję zachować spokój, ale nie wychodzi mu. 

– Wszystko się ułoży – mówi w końcu.

Przecząco kręcę głową. Znów zbiera mnie na wymioty. Jestem w domu od zaledwie kilku dni. Zdążyłam zrobić dziesięć testów ciążowych i każdy z nich okazał się pozytywny. Jestem roztrzęsiona i załamana.

– Ashley idę z tobą do tego ginekologa – oznajmia. – Dobrze? Tylko nie ekscytuj się tym za bardzo. Wyjdę zaraz przed badaniem. Obudzisz dziecko, gdy będziesz mi posyłać takie spojrzenie – Wskazuje na mnie i błyska uśmiechem. Wymuszonym uśmiechem.

Też chcę się zdobyć na coś w postaci żartu, ale nie stać mnie. Wybucham gorzkim śmiechem, który przepełniony jest rozpaczą.

– Co ja narobiłam? – jęczę. – To absolutnie moja wina – unoszę ręce w geście kapitulacji. – Pokaż mi Brad, gdzie ja mam mózg? O dobry Boże, nie możesz przecież – Zasłaniam twarz dłońmi i daję upust emocją. – Ja pierdole! Zaraz zafunduje sobie dekapitację. 

– Mysza, przesadzasz do tego trzeba dwojga, to tak samo Maxa wina jak twoja – mówi Brad. Siada przy mnie i łapie moją dłoń. – Nie jesteś sama. Razem stawimy temu czoła.

Przełykam ciężkie łzy i spoglądam na niego.

– Dlaczego?

– Co dlaczego? – uśmiecha się.

– Dlaczego mi pomagasz?

Ociera moje łzy i wzdycha ciężko.

– Bez znaczenia co między nami się popieprzyło, Mysza – mówi. – Zawsze będziesz mi bliska, pomogę ci. Mogę nawet zostać ojcem tego dziecka.

Uśmiecham się przez beznadziejność mojej sytuacji. 

– Nie trzeba – mówię.

– Chcesz urodzić? – poważnieje.

Nie wiem. Nie mam pojęcia co mam zrobić. Chyba najpierw muszę iść do lekarza. Jakby chłopak czytał mi w myślach, mówi:

– Jedźmy do lekarza, zobaczymy co on powie.

Podnosi się z łóżka i ciągnie mnie za rękę. Wstaję na chwiejnych nogach. Przerażenie zjada mnie od środka. Nie wiem, czy chcę jechać do lekarza. Postawi kropkę nad i. Zapieczętuje to. Powie, że jestem w ciąży, że to jest nieuniknione.

– Co znowu? – pyta, gdy stawiam opór. 

Kręce głową, a oczy znów zachodzą mi łzami. Pieprzone hormony!

– Nie – jąkam się. – Nie chce jechać do lekarza.

– Mysza, to tylko USG. Zobaczymy czy z dzieckiem wszystko dobrze, zobaczymy co powie lekarz i zalecimy się do jego rad. Nikt tam cię nie zje.

– Nie chodzi o to – szybo wyjaśniam. Zalewa mnie fala paniki. – Co jeśli z nim coś nie tak? Brad, co jeśli dziecko ma coś nie rozwinięte? 

– To chyba za szybko, żeby to stwierdzić, prawda?

– Brad, a jeśli urodzę dziecko mutanta? – Oddycham z trudem.

Brad wybucha śmiechem. Masuje moje ramiona.

– Mysza, to było zabawne, naprawdę. 

– Ja nie żartuję – odpowiadam. – Mówię poważnie.

– W takim razie tym bardziej musimy jechać do ginekologa. 

* * *

without emotions ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz