Max
Zakupy są do dupy. Tym bardziej kiedy muszę na nie wozić, moją niezdecydowaną siostrę. A wybieranie sukienki, jest najgorszą czynnością. Te wszystkie kobitki, które zastanawiają się nad jasnym różowym a ciemnym różowym, gdzie ja nie widzę różnicy w kolorze w końcu różowy, to różowy prawda?
Coś mi się wydaje, że dzisiejszy poranek okaże się porażką.
Policzki Niny są czerwone, bardziej niż burak. Nie dziwie się, ponieważ od godziny biega po domu zastanawiając się czy ubrać do miasta czarną, czy czarną sukienkę. Nie wiem jak można, tak długo się stroić, więc wychodzę z domu i zgarniam po drodze kluczyki i okulary przeciwsłoneczne.
Sadowie się w swoim mustangu. Odpalam silnik i z zadowoleniem słucham przyjemnego pomruku maszyny. Klepie dziecinkę po skrzynce rozdzielczej i wsuwam płytę Depeche Mode, do odtwarzacza. Personal Jesus rozpływa się w wnętrzu.
– Naprawdę musisz taki być? – Do samochodu wsiada moja siostra z kwaśną miną.
Moje brwi strzelają w górę i patrzę na nią osłupiały.
– Taki, znaczy?
– Takim bucem, Max – odpowiada rozdrażniona, gorączkowo przekopując torebkę.
– A możesz mi powiedzieć, z jakiego powodu uważasz mnie za buca?
– Wystarczy sam twój wyraz twarzy – mówi.
Śmieję się pod nosem i otwieram drzwi.
– W takim razie idziesz na nogach – Wysiadam z auta. – Nie będziesz, mnie obrażała w moim samochodzie, gdy robię za twojego szofera.
– Max – wybucha. – Nie rób tego teraz. Umówiłam się z Ash, że piętnaście minut temu będę po nią, a tobie zebrało się na fochy?
Przystaję i zaciekawiony odwracam się w jej stronę. Nadal siedzi w samochodzie, a jej ciemne włosy powiewają na wietrze.
– Chcesz mi powiedzieć, że umówiłaś się na zakupy z Ashley?
– No oczywiście – Unosi wzrok na niebo. – A kto miałby mi niby doradzać? Spójrz na siebie Max.
Robię tak jak mi poleciła i spostrzegam czarne powycierane spodnie, czarny T-shirt i zieloną kurtkę.
– Masz szczęście, że jedzie Ash, w innym wypadku bym cię nie podrzucił.
– Wiedziałam – piszczy zadowolona. – Coś do siebie macie?
– Tak Ian to jej brat, a mój przyjaciel.
Szturcha mnie w łokieć kiedy zmieniam bieg, włączając się do ruchu.
– Przecież widzę, że coś iskrzy.
– A co ja jestem zapłon, że ma iskrzyć ?
– No i proszę, Max buc powrócił – mówi śpiewnie, poprawiając pomadkę.
W piękny letni dzień, ulice Brooklyna są zalane ludźmi. Nie odstrasza ich taki skwar, jak dzisiaj. Wręcz przeciwnie, wylewają się z domu, właśnie w taką pogodę. Pomimo tego, że znajdujemy się na obrzeżach, na chodnikach, w parkach i przy małych butkach z ubraniami, kręci się pokaźna suma ludzi.
Skręcamy w przecznice, gdzie znajduje się dom państwa Montgomery. Jest to jedna z bogatszych dzielnic. Domu są pokaźne, a baseny większe od mieszkań na mojej ulicy. To wszystko połączone z idealnym nadbrzeżnym widokiem.
Zatrzymuję samochód przed wielkim głazem, obok którego znajduje się skrzynka na korespondencje. Piękny dom, który jest zrobiony w bardzo współczesnym stylu, piętrzy się na bardzo dużej rozpiętości. Z drzwi wejściowych wychodzi zjawiskowa, piękność. Jej czarne włosy kaskadą spadają na opalone raniona. A biała, króciutka sukienka uwydatnia każdą jej krzywiznę.
CZYTASZ
without emotions ✔
RomanceJak bardzo zmieni się życie dziewiętnastoletniej Ashley Montgomery, kiedy okaże się, że jej chłopak zdradzał ją od dłuższego czasu? Jaki wpływ na to, będzie miała jej przeszłość? Jak sobie poradzi, kiedy jaj świat, połamie się na kawałki? Ashley n...