22

932 115 13
                                    

Ashley

– Masz poważny problem droga panno. – Mój sen postanawia przerwać poważny ton ojca. Stoi w drzwiach mojego pokoju i patrzy na mnie srodze. W dłoni trzyma gazetę, na której widnieje moje zdjęcie z Maxem, w sali bankietowej. 

Podnoszę się z łóżka i opieram o łokcie. Przecieram oczy i przypominam sobie wczorajszy wieczór, uśmiech gości na moich ustach i spoglądam znów na tatę.

– O co chodzi?

Nie sądziłam, ze jego twarz może być bardziej purpurowa. Uszy są w tym samym odcieniu, aż jestem zaskoczona, że nie zaczyna z nich lecieć para. 

– Ashley – mówi powoli. – Zniszczyłaś moją szansę na wspięcie się na wyżyny.

Kiwam głową i wychodzę z łóżka. Zakładam jedwabny szlafrok, który jest przewieszony przez parawan i podchodzę do niego. Chwytam gazetę i otwieram na artykule.

Kolejna niepoważna miłostka A. Monthomery, sprawiła, że jej ojciec i jego wysoce prosperująca firma, spadła z piedestału. Z tego, co dowiedzieliśmy się przed bankietem charytatywnym, A. Montgomery miała się pojawić na balu z S.Edvardsem, czyli synem najbogatszego człowieka w Brooklynie. Związki Edvards&Montgomery, miały w końcu się połączyć. 

– Zabawne – mówię podle. – Sprowadziłeś mnie tutaj tylko po to, żeby pchnąć  mnie w ramiona gwałciciela?

– Ash!

– Tato, nie spodziewałam się tego po tobie. 

Rzucam gazetą pod jego nogi i otwieram szafę. Zrzucam ubrania na podłogę i wygrzebuję torbę podróżną. 

– Co robisz?

– Pakuję się.

– Gdzie zamierzasz iść? Chcesz wrócić do domu?

Gorzki śmiech wypełnia pokój.

– Tego właśnie byś chciał, prawda?

Nie odpowiada dlatego wkurzona wpycham ubrania w torbę. Zgarniam kosmetyki z toaletki, telefon z komody i związuje włosy w kitkę. 

– Nie jesteś moim ojcem – rzucam ostatnie słowa  w jego twarz i zamykam się w łazience. Samotna łza spływa po moim policzku, kiedy zmieniam ubrania i patrzę w swoje odbicie. 

Tak właśnie wygląda moje życie. Porzucona przez ojca, musiałam radzić sobie z mamą na Manhattanie. Szukałam miłości i oparcia. Jednak jedyne na co natrafiam to fałszywi ludzie, którzy chcą tylko wykorzystać moją miłość. 

Piszę szybką wiadomość do Iana.

Ja: Nie ma mnie w domu, jadę do Maxa i nie zamierzam wrócić do twojego ojczulka.

Max

– Możesz mówić jaśniej? – pytam D, który stoi oparty o mój murek w kuchni. 

– Yep – odpowiada. – Ojciec Iana jest wściekły, za waszą szopkę. Podobno piszą o tym wszystkie gazety.

Niedobrze. To oznacza, ze Ashley jest załamana. Bardzo niedobrze. 

Nie mam pojęcia co w we mnie wstąpiło, wczoraj na tej imprezie. Zazwyczaj nie daje się ponosić emocją, ale Ashley, ona jest inna. Nie potrafię się przy niej powstrzymać. Mówię i robię to co ślina przyniesie mi na język.

A niech to szlag! Muszę jej pomóc. Jej ojciec jest tak frustrujący. Myśli tylko o sobie i swoich interesach. Ashley za to jest zagubiona i rozdarta. Rozdarta między miłością a rozumem. 

– Muszę tam jechać.

– Stary nie radzę – mówi D i wyjmuję papierosa z kieszeni. – Wiesz jacy oni są, spójrz tylko na Iana. Pojebana rodzina. 

– A co dzieje się z Loganem? – pytam, by zmienić temat.

Dalton śmieje się i podchodzi do kanapy. Rozwala się na niej.

– To zależy.

– Od czego?

– Czy chcesz znać prawdę – mówi.

Wstaję z fotela i patrzę na niego zaciekawionym spojrzeniem. Ten wzrusza ramionami i ma już odpowiedzieć, gdy głośny stukot do drzwi nam przerywa. 

– Spodziewasz się kogoś? – pyta D.

– Ja nie...

– W takim razie to Log.

Zanosi się śmiechem i słyszę go jeszcze w korytarzu gdy otwieram drzwi, w których stoi Ash. Ma włosy w nieładzie i czerwone oczy. Wpada w moje ramiona gdy tylko otwieram. Opuszcza torbę i wlepia się w mnie mocniej. Odwzajemniam uścisk i głaszczę ją po włosach. Zaczyna głośno płakać. 

– Cicho Ashley, cicho...

– On mnie nie kocha – duka.

– Ja cie kocham, skarbie – mówię w jej włosy.

– Mój własny ojciec mnie nie kocha, Max – Drży.

– Chodźmy do pokoju.

Prowadzę ją przez korytarz i sadzam na kanapie. Posyłam Daltanowi spojrzenie, który mówi ulotnij się. 

– To ja może wyjdę – podłapuje przyjaciel i wychodzi z salonu.

– Kochanie – mówię do Ashley, od razu po wyjściu D. – Nie płacz.

Podaję jej paczkę chusteczek ze szklanego stolika. Przyjmuje je ode mnie i patrzy mi w twarz. Wyciera oczy i oddaje mi paczkę. Pociąga nosem i wygląda naprawdę uroczą z czerwonym nosem i oczami. 

– Spieprzyliśmy.

Uśmiecham się do niej, ponieważ tak uważa jej ojciec. Nafaszerował ją tymi bzdurami.

– Ashley, nie spieprzyliśmy to twój ojciec tak uważa.

– Jego kariera poszła się jebać, Max.

– Ashley – potrząsam nią lekko.  To życie twojego ojca, czym ty się przejmujesz? 

Przytula mnie mocniej i kładzie swoją głowę moim ramieniu. 

– Mogę się u ciebie zatrzymać?

– Jak długo chcesz, możesz się nawet tutaj wprowadzić.

Uśmiecha się do mnie i pociąga nosem. Ściera łzy z policzków i całuje moje usta. 

– Zjemy śniadanie? – pytam. – Mam dzisiaj dużo pracy, ale wieczorem jestem cały twój.

Kiwa głową i zsuwa się z moich kolan.

Obserwuje jak krząta się po salonie i próbuje ochłonąć. Wyciągam jajka i bekon z lodówki. Ustawiam patelnie na płycie indukcyjnej i przygotowuje nam śniadanie. 

Zrobię wszystko, żeby Ashley poczuła się lepiej, żeby wiedziała, że może na mnie polegać. Zbyt wiele osób ją rani i nie interesuje się nią. Musi mi zaufać. 

Kocham ją. 


without emotions ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz