13

1.1K 127 37
                                        

Ashley

Wsłuchuję się w głos mojej przyjaciółki. Trzymam telefon ramieniem, ponieważ jestem zajęta prowadzeniem samochodu. Zdaję sobie z tego sprawę, że w moich żyłach płynie jeszcze alkohol, ale musiałam się jakoś dostać do centrum. A skwar na zewnątrz zniechęca do długich spacerów. 

– Słowo Kate – mówię trochę przygnębiona. – Nawet mnie nie tknął. 

Gościu po prawej trąbi na mnie i krzyczy coś przez zamkniętą szybę. Pokazuje mu środkowy palec. Niech to szlag, nie jestem w nastroju na sprzeczki.

– To dziwne – westchnięcie przyjaciółki, trochę kuje moje uszy. – Widziałam Nate'a. 

Osz w mordę. Słodki Nate. Naprawdę go polubiłam, ale nie jestem dla niego dobra. 

Słyszycie to? Zaczynam mówić jak facet, a dokładniej jak typowy fiut. Matko boska, jest ze mną naprawdę źle. 

– Co u niego? – Próbuję, zapytać w taki sposób, żeby nie było słychać mojego zmartwionego głosu.

– Słyszę to – mówi przyjaciółka.

– Co?

Gwałtownie hamuję ponieważ przed moją maską pojawia się biały kot. Spanikowana patrze do przodu i nie widzę, by ten się podniósł.

– Lubisz go.

– O w mordę – szepczę.

– Nie zaprzeczaj, już ja cię dobrze znam...

– Kate – przerywam jej.

– No co?

– Właśnie kogoś zabiła.

– Ashley?

– Przejechałam kota, muszę kończyć.

Przerywam połączenie i wybiegam z samochodu. Staję przed maską i zatykam usta pięścią. Przez swoją beznadziejną jazdę, zabiłam zwierzaka i jestem bliska łez. Nie wytrzymam tego.

Pochylam się nad śmieciuchem i chcę go wziąć na ręce, gdy pada na mnie cień.

– Ashley?

Podnoszę swoją głowę, ale muszę uchronić oczy przed słońcem. Obcy chłopak patrzy się na mnie. Jest naprawdę przyjemny dla oka, ale nie tak jak Max. Ma miły uśmiech i zadziorne oczy. 

– Przepraszam znamy się?

Poszerza swój uśmiech i kręci głową.

– Nie pamiętasz? – pyta, a jego głos sprawia wrażenie przyjaznego. – Musiałaś wczoraj naprawdę dużo wypić. 

Podnoszę kota i przyglądam się mu uważnie. Nie widzę zadrapań.

– To twój kot?

– Nie – odpowiada chłopak. – Ale jak chcesz możemy go zawieźć do kliniki. 

Kiwam głową i mówię mu żeby usiadł na miejscu pasażera. Sama wskakuję za kółko, uprzednio wręczając mu zwierzątko. 

– Więc opowiedz mi jak się poznaliśmy – Uśmiecham się do niego przyjaźnie.

Nieznajomy posyła mi wygłodniały wzrok i zaczyna mówić:

– Byłaś wczoraj z Blackiem na imprezie. – Nazwisko Maxa, wypowiada w taki sposób, jakby mu było niedobrze. – Zauważyłem, że tańczysz sama więc podszedłem. 

– Nawet nie pamiętam, że tańczyłam – mówię mu. 

– Nic się nie stało. Skręć w lewo, będzie szybciej.

without emotions ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz