Właśnie tak czuje się każda zazdrosna koleżanka. Wyodrębniam słowo koleżanka, no bo na Boga, kim my w ogóle dla siebie jesteśmy? Nikim... Naprawdę nikim. Jesteśmy jak dwie oddzielne planety, które krążą na tej samej orbicie, a jednak nie mogą się spotkać.
Stoję pośrodku zielonego trawnika Maxa z masą dokumentów w dłoni. Jef, kazała podać mu jakieś papiery, a tak naprawdę zapewne chodziło jej o to, żeby wepchnąć mnie w jego ramiona. Wiem, że mój tata nie byłby z tego zadowolony, ale ulega Jennifer i dlatego postanawiam się z nią zaprzyjaźnić.
Wracając do wepchnięcie mnie w objęcia Maxa, jest za późno. Ponieważ w tych objęciach, ktoś się znajduję.
Chłopak z cudownym uśmiechem rozświetlającym całą galaktykę trzyma ponad swoją głową sylwetkę jakiejś Pocahontas. Nie przesadzam, ta laska wygląda naprawdę jak żywcem wyciągnięta z bajki Disneya.
Jest piękna. Ciemne włosy kaskadą opadają na opalone ramiona, natomiast czekoladowe oczy lśnią w zachwycie. Dodajcie do tego figurę modelki i ani jednej skazy na idealnej twarzy.
Nie wiem, kim ona jest, ale już jej nienawidzę.
Chcę niezauważona przejść przez posesje i zostawić te kartki przed drzwiami, ale nie udaje mi się. Zazwyczaj szczycę się tym, ze mam głowę na karku. Ale nie w tym przypadku, ponieważ wpadam w sidła demona i to naprawdę miłego demona.
– Hej – woła dziewczyna w moim kierunku i wyskakuje z objęcia Maxa.
– Cześć – odpowiadam jej i spuszczam głowę, by przywrócić na twarz sztuczny uśmiech.
Ciekawe, czy wie, że jej chłopak dwa dni temu nocował mnie w sypialni.
– Ashley – szepcze chłopak, podchodząc do nas. Posyła mi sympatyczny uśmiech.
– Jef przekazuje ci ten plik kartek – Podaję mu ten ciężki stos i odwracam się na pięcie.
– Zaczekaj. – Znów ten przeklęty, miły głos. – Zostań, jestem Nina.
Podaje mi dłoń, a ja zastanawiam się, czy parzy.
– Ashley – ściskam pewnie jej wystawioną rękę.
– Ash jest siostra Iana – informuje Max.
– Naprawdę? – pyta podekscytowana. – Nie jesteście do siebie podobni.
– Wiem, w zachowaniu również – uśmiecham się.
– W takim razie cieszę się, że nie dźgasz penisem przypadkowych dziewczyn.
Zatykam usta ręką, żeby przesadnie się nie roześmiać, ale nie wychodzi mi to.
– Nina – karci ją chłopak. – To jest mój przyjaciel, wiem że jest fiutem, ale wypowiadaj się milej o ludziach.
– Max przestań, wcale nie jesteś taki święty – Łapie mnie za rękę i wprowadza do domu. W powietrzu unosi się zapach tytoniu. Lubię zapach tytoniu. – Zostaniesz na obiedzie?
– Nie jestem pewna...
– Zostań – Nie daje mi dokończyć. – Max dzisiaj gotuje.
– W takim razie chyba zostanę – Krzywię się lekko, ale mam nadzieję, że nikt tego nie zobaczy.
– Świetnie – rzuca – idę się odświeżyć po podroży, tylko nie świntuszcie!
Zerkam zaskoczona na jej znikającą sylwetkę i kiwam głową. Niespodziewanie czuję na biodrach dotyk Maxa.
– Co ty robisz? – syczę wkurzona.
– Uświadamiam cię, że kobieta która własnie wbiegła na górę nie jest moją dziewczyną – szepcze w moje ucho, a mi robi się miękko na sercu. – Widziałem twoją minę, widziałem również te zazdrosne spojrzenie – Chichota.
– Wcale nie było zazdrosne.
– Och Ashley, Ashley – Poprawia mi włosy kciukiem, a w moim ciele wybuchają fajerwerki. – Gdyby to spojrzenie mogło zabić, pewnie Nina leżała by już na płytkach wykrwawiając się.
– Max!
– Nina to moja siostra.
Siostra, no tak, przecież Max ma faktycznie siostrę.
– Jest piękna – przyznaję w końcu na głos.
– Tak wścibska, złośliwa i krzykliwa również.
Śmiejemy się, aż w końcu do salonu znów wpada siostra Maxa, jak burza. Siada na kanapie i odpala telewizor.
– Ashley chodź, pooglądamy jakieś spocone męskie ciała, które ganiają za piłką.
Śmieję się w głos, ponieważ jestem pewna, że damy radę się zaprzyjaźnić.
***
Nie jestem mistrzynią zdrowego rozsądku. Dowodem na to jest mój smieszny związek z Bradem. Ale zgodzenie się na kolację z tym lovelasem, jest głupsze niż głupie.
Po idealnym obiedzie u Maxa, pokochałam Ninę. Jestem w stanie sobie ją wyobrazić, jako druhnę na moich ślubie. Jest wesoła, szalenie inteligentna i piękna. Razem z Maxem są do siebie podobni, mają tylko inne spojrzenie.
Właśnie wracam z kolacji z tym cholernym lovelasem. Jedno wiem na pewno, chłopak nie lubi Maxa. Nie lubi to chyba złe słowo, on go nienawidzi. Ciska o nim takie teksty, że aż samej mi jest głupio.
Co oni mają do siebie?
– Coś nie tak? – pyta chłopak i po raz kolejny kładzie dłoń na moim kolanie.
– Nie, dlaczego?
– Ponieważ nie chcesz, żebym trzymał rękę na twoim kolanie.
Kiwam głową. Ma rację.
– To nasza pierwsza kolacja – Mrugam do niego.
Śmieje się.
– Nie udawaj cnotliwej, Ashley.
– Nie udaję...
– A właśnie, że udajesz – przerywa mi. – Wszyscy tutaj gadają o twoich wybrykach na Manhattanie. Tam jakoś nie byłaś święta.
– Najwidoczniej zbierasz informację ze złych źródeł.
Na początku Sam, naprawdę wydawał się miły. Ale teraz, teraz nie jest miły ani trochę.
– Jesteśmy już pod moim domem.
Chłopak robi skruszoną minę i spogląda na mnie z żalem w oczach.
– Przepraszam – mówi. – Jestem złamasem, po prostu chciałem rozładować pomiędzy nami tą sztywną atmosferę.
– Chyba ci nie wyszło.
– Wiem księżniczko – mów zdrobniale. – Naprawdę mi się podobasz, a ja paplam językiem co mi ślina naniesie.
– Masz racje.
– W takim razie, zacznijmy od początku, co?
Przygryzam wnętrze policzka, ponieważ nie wiem, czy powinnam się zgodzić. W końcu kiwam głową i wysiadam z auta.
Podchodzimy do drzwi wejściowych. Sam staje bardzo blisko.
– Chyba dasz się namówić, na jednego małego buziaka?
Mam jakieś inne wyjście? Zgadzam się.
CZYTASZ
without emotions ✔
RomanceJak bardzo zmieni się życie dziewiętnastoletniej Ashley Montgomery, kiedy okaże się, że jej chłopak zdradzał ją od dłuższego czasu? Jaki wpływ na to, będzie miała jej przeszłość? Jak sobie poradzi, kiedy jaj świat, połamie się na kawałki? Ashley n...