Rozdział 28

19 2 0
                                    

*6 lat później*


- Hej kochanie! - powiedziałam wchodząc do naszego mieszkania i zamykając drzwi nogą

Mój narzeczony - jak to cudownie brzmi - przejął ode mnie torby z zakupami i odłożył je do kuchni

- Zaszalałaś - powiedział i cmoknął mnie w policzek

- Musimy coś jeść... - powiedziałam i uśmiechnęłam się szeroko 

- A więc gdzie byłaś tak długo? - powiedział, a z mojej twarzy zniknęły wszystkie uczucia

- No na zakupach, a gdzie niby miałam być? - zapytałam czując ogromne zdenerwowanie

- Natalie, zakupy nie zajmują 7 godzin - powiedział podchodząc do mnie i kładąc rękę na moim ramieniu - przyznaj się

- Do czego?! O co ci chodzi? - zaczęłam krzyczeć

- Spokojnie mała - potarł moje ramiona i przytulił mnie do siebie - już dobrze - uspokoiłam się trochę

- Byłaś u niego prawda? - zapytał cicho nie wypuszczając mnie z objęć

Pokiwałam lekko głową i mocniej się w niego wtuliłam. Tęsknię za nim, musiałam go odwiedzić.

- Czemu mi nie powiedziałaś? Pojechałbym z tobą.... - odsunęłam się od niego i podeszłam do okna

- On nigdy cię nie lubił... - chłopak nic nie powiedział - chciałeś go zabić! 

- Wcale, ze nie! - spiorunowałam go wzrokiem - to nie ja tego chciałem! To był twój ojciec!

- Nie zwalaj wszystkiego na niego! Mogłeś się wycofać!

- I wtedy ja bym zginął! - bronił się, a ja już nad sobą nie panowałam. A słowa, które wypowiedziałam nie były przemyślane

- Przynajmniej Nathaniel byłby tu teraz ze mną! - zakryłam szybko usta dłonią - Nie to nie tak. Wiesz, że cię kocham

- Natalie przestań - powiedział - powiedziałaś co myślałaś

- Nie ja tak nie myślę! - zaprzeczyłam kładąc mu ręce 

- Natalie nie zaprzeczaj ty go nadal kochasz! - wykrzyczał chwytając moje nadgarstki, w oczach pojawiły mi się łzy

Upadłam na kolana, a Hunter zaraz za mną przyciskając mnie do swojego ciała.

- Kocham go.... To mój brat.... On.... jest.... moim... bratem... - wyszlochałam i jeszcze bardziej się rozkleiłam


Hunter POV

Dziewczyna wypłakiwała się prosto w moje ramię. Wyprowadziliśmy się z Bostonu rok temu i teraz mieszkamy w Denver w jednej z bogatszych dzielnic. Chciałem skończyć z pracą dla ojca Nat, ale jemu się to nie spodobało i zaczął mi grozić. Wtedy Natalie odkryła co się tak naprawdę wokół niej wyprawia i znalazła swojego ojca. Zakazywałem jej tam iść, ale ona jak zwykle nie posłuchała


- Natalie! Zaczekaj! Nie idź do niego! Jeszcze coś ci się stanie! - chwyciłem dziewczynę za ramię, gdy chciała wyjść

- To mój ojciec! Nic mi nie zrobi! - wyrwała się z mojego uścisku i wybiegła z domu

Ruszyłem zaraz za nią,chcę tam być gdyby chciał jej coś zrobić. Może i był jej ojcem, ale odkąd pamiętam był też nieobliczalny. Natalie weszła do opuszczonej fabryki zabawek, która choć produkowano w niej zabawki to nie była przyjaznym miejscem.

- Co ty tu robisz?! - jej ojciec aż wstał ze swojego "tronu" 

- Stoję nie widać? - Natalie nie igraj z ogniem

- Nie udawaj głupiej! Mów co tu robisz i jak się tu dostałaś! - był zły, serio zły

- Przez drzwi i... przyszłam z tobą porozmawiać - spuściła z tonu, a on zaczął się powoli irytować

- Szefie! - krzyknął jeden z jego przydupasów - Nieprzytomni...

- Co im zrobiłaś?! - chwycił ją za ramię i przycisnął do ściany, już chciałem do niej wybiec, ale to by się pewnie źle skończyło i dla mnie i dla niego

- Umiem się obronić nie musisz nasyłać na mnie swoich chłoptasiów, aby się mną opiekowali - powiedział spokojnie

- Co im zrobiłaś? - wysyczał

- Uderzyłam w czuły punkt. Sam mnie tego nauczyłeś... Nie pamiętasz już ?- zapytała sarkastycznie

Natalie nie rób nic głupiego....

- Czego chcesz? - puścił ją i wrócił na swój "tron"

- Przestań ich na mnie nasyłać. Umiem o siebie zadbać - powiedziała i zaczęła krążyć po pomieszczeniu

- Nie bredź. Nikogo na ciebie nie nasyłam - powiedział nadzwyczaj spokojnie

- W ogóle! - prychnęła - Sam nie umiesz się mną zająć i zwalasz to na innych? A jak się "nie spiszą" to ich zabijasz? Śmieszne...

- Wracaj do domu!

- Bo co?! Mnie tez zabijesz?! - krzyknęła z wyrzutem

- Natalie nie mieszaj się w nie swoje sprawy!

-  To ty mnie w to wmieszałeś! To przez ciebie! To wszystko twoja wina! Wynajmujesz jakichś naiwnych smarkaczy i im rozkazujesz, a ci debile cię słuchają! Bóg jeden wie dlaczego! Bo co bo grozisz im, że ich zabijesz?! Śmieszne! Tylko powiem ci, ze sam się narażasz! Zachowujesz się jak jakiś popieprzony dzieciak, który nie ma co robić i dla frajdy zabija ludzi i im rozkazuje! A sam idealny nie jesteś! -  Natalie wpadła w słowotok, a potem bez słowa wyszła z budynku trzaskając drzwiami.

HiddenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz