- Jesteś tego pewna? - Hunter zadał mi to pytanie chyba setny raz dzisiaj
- Tak. Jestem - powiedziałam i pakowałam ostatnie rzeczy do torebki
- Natalie, proszę cię, zostań - chwycił mnie za ramię, ale natychmiast mu się wyrwałam
- Ja nie mogę tego tak zostawić, rozumiesz? - powiedziałam stanowczo czując wyrzuty sumienia, że go tak zostawiam - to mój brat
- BYŁ! - krzyknął, a ja nie mogłam uwierzyć, że on mi to wypomina - pamiętaj, że co się stało to się nie odstanie, rozumiesz? - odwrócił mnie przodem do siebie - On już nie wróci - powiedział spokojnym, opanowanym głosem, gdy ja w środku już się gotowałam
- Tak samo jak ja... - powiedziałam i wyszłam z domu ciągnąc za sobą dwie duże walizki wypchane moimi rzeczami, szedł za mną.
Słyszałam jego kroki i czułam jego palący wzrok na moich plecach
Wszedł za mną do windy i zjechaliśmy na parking na poziomie -1. Podeszłam do swojego auta i otworzyła bagażnik. Po załadowania walizek do auta, wsiadłam na miejsce kierowcy. Hunter bacznie mi się przyglądał, jakby nie wierzył mi, że naprawdę za chwilę odjadę i go tu zostawię.
- Natalie, proszę cię nie rób mi tego - jak tylko odpaliłam silnik chłopak podbiegł i otworzył drzwi
- Resztę moich rzeczy wyślij mi pocztą - powiedziałam oschle - a no i właśnie - spojrzałam na swoją prawą rękę, a po chwili wahania zdjęłam pierścionek i mu go oddałam - trzymaj to twoje, daj go dziewczynie, która na niego zasługuje, bo to raczej nie jestem ja - po tych słowach zamknęłam drzwi i z piskiem opon odjechałam, zostawiając chłopaka w totalnym osłupieniu.
On faktycznie myślał, że nie odjadę, że tylko się zgrywam, żartuje...
Nie umiałam już z nim wytrzymać, łzy zaczęły lecieć mi z oczu, aż w końcu rozpłakałam się na dobre. Uderzyłam kilka razy rękami o kierownice i spróbowałam się uspokoić. Poukładać myśli.
Nie mogę do niego wrócić, za żadne skarby świata. Co mi w ogóle przyszło do głowy, by przyjmować zaręczyny od tego egoisty. On chciał wyrzucić z mojej głowy, osobę, która była, jest i zawsze będzie dla mnie najważniejsza. Kogoś kogo tak bardzo kochałam. Kogoś kogo nadal kocham...
- Nathaniel, gdybyś tylko tutaj był - szepnęłam cicho - wiedziałbyś, co zrobić... - ale ty po prostu odszedłeś... Zostawiłeś mnie samą z tym całym szajsem. Przez ciebie zginęli Steve i Shanel. Twoi przyjaciele, rodzina... Mama też zginęła i tata też. Nie znam żadnej swojej rodziny. Nie miałam nikogo oprócz was. Nikogo... Zostali mi tylko twoi przyjaciele, którzy stali się też moimi przyjaciółmi. Tylko oni... Jezu co ja wyprawiam?! Kompletnie już oszalałam! Gadam do samej siebie! - nie wiele myśląc włączyłam radio na jakiejś przypadkowej stacji.
Po chwili totalnie się wyłączyłam. Muzyka umilkła, a ja pogrążyłam się w myślach...
- Panna Natalie Quinn? - policja... Cudownie
- Nie pytajcie, przecież wiecie, że to ja... - powiedziałam oschle i wpuściłam ich do środka
Ostatnio dość często u mnie bywają... Śmierć matki, Nathaniela, Steve'a i Shanel... Mam kogo opłakiwać...
- Mamy złą wiadomość...
- Domyśliłam się, nikt ostatnio nie ma dla mnie dobrych wiadomości... Tyle osób już zostało zamordowanych...
- Panno Natalie... - powiedział ostrzegawczym tonem - nie wiadomo jak zginęli
- Każdy to wie... Wy też, tylko nie macie na to dowodów, więc wmawiacie sobie, że popełnili samobójstwo! - powiedziałam to co myślałam i to co było również prawdą
Doskonale wiedzą, że to nie samobójstwa tylko morderstwa, ale nie mają na to żadnych dowodów. Morderca świetnie się maskuje i zaciera ślady. Upozorował całe miejsce przestępstwa, tak by wyglądało jak by to było samobójstwo.
Udało mu się! Tak to wygląda, ale każdy wie, ze to nie jest to! Każdy wie, że to nie przypadek, iż wszyscy zginęli tą samą śmiercią. Zostali uduszeni... Tzn. według policji "powiesili się"...
- Panno Natalie, czy znała pani kogoś takiego jak Marchello Quinn ? - cudownie... kolejna ofiara w mojej rodzinie...
- Tak to mój ojciec - powiedziałam całkiem obojętnie, nienawidziłam go, nadal nienawidzę
- On nie żyje... - powiedział policjant, a ja poczułam w sercu jakąś taką ulgę
"Dobrze mu tak..." - pomyślałam to jedyna osoba, która zasłużyła na śmierć
- Och, i co z tego? - zapytałam obojętnie
- Jak to? Proszę pani to jest pani ojciec! Nie jest pani smutno? - pokiwałam przecząco głową
- Cieszę się szczerze mówiąc... Nigdy go nie kochałam. Ja go nienawidziłam. Bił mnie. Trzymał w zamknięciu przez 18 lat. Odcinał od świata. Testował na mnie swoje amatorskie "lekarstwa", które tylko szkodziły i osłabiały mnie. Gdyby nie mama, pewnie byłabym teraz kilka metrów pod ziemią lub na stole do sekcji zwłok w niego w pracowni - nie wstydziłam się mówić o tym co mi zrobił, nie bałam się, że mnie o coś oskarżą...
Nie zależało mi... Nie mam już nic do stracenia... Jedynie wolność lub życie, ale to są mało istotne sprawy...
- Powiesił się.... - gdy usłyszałam te słowa zaczęłam się śmiać
- Taa jasne... gdzieś już to słyszałam...
CZYTASZ
Hidden
RomanceHistoria dziewczyny, którą ukrywano przed światem i ludźmi. Rodzice tak ją kochali, że nie chcieli jej wypuścić. Nie chodziła do szkoły, nie znała nikogo prócz dwojga dorosłych, których skrzywdziło życie... Codziennie wyglądała przez okno i zastanaw...