Rozdział 20

175 9 0
                                        

Adam otworzył mi drzwi do klubu. Potem złapał mnie za rękę i pociągnął schodami w dół do dyskoteki. Gdy byliśmy już prawie na miejscu, byłam zszokowana ciszą.

- Jeszcze nie otworzyli- powiedział Adam odpowiadając zanim zadrżałam zapytać.

No tak.. Ale zaraz.  Jak to nie otworzyli, wiec jak tu weszliśmy. Miałam o to spytać ale..

- Niespodzianka!- wykrzyknęli wiszący.

No tak jednak pamiętali!!  

Zaczęli śpiewać sto lat, a ja nie mogłam powstrzymać łez, łez szczęścia.

- To najlepszy prezent w moim życiu- powiedziałam.

Potem rzuciłam się na Adama i zaczęłam dziękować, ale on tylko szepnął:

- Później mi podziękujesz, teraz się baw. 

Potem wszyscy przychodzili do mnie z prezentami i życzeniami.

Cała sala była pełna balonów o różnych kolorach, przy barze stał ten sam kelner co w wakacje prawie dwa lata temu. Cała sale oświetlały kolorowe światełka. Na imprezie był także mój szef który dał mi wolne na kolejny dzień!! Co za idealne urodziny. Bawiłam się bardzo długo z najbliższymi. A gdy tylko wróciłam, ani trochę nie byłam zmęczona.

Adam nie pił więc pojechaliśmy jego samochodem do niego. Otworzył mi drzwi, a ja zobaczyłam ścieżkę z czerwonych balonów. Adam zaprowadził mnie do miejsca gdzie prowadziła ścieżka. Celem była sypialnia. Coś się zmieniło. Nad łóżkiem wisiały ramki z naszymi zdjęciami, które tworzyły jedno, wielkie serce.  Na podłodze stał wielki bukiet róż. Było tam ich jakieś sto. A na łóżku stał ogromny miś koloru bardzo jasnego beżu, wpadającego w biały. Niedźwiedź miał na szyj czerwoną kokardę. Podeszłam do niego i wzięłam go do rąk. Był większy niż ja miał jakieś dwa metry.

- Jest przepiękny- powiedziałam kładąc misia na fotelu.

Rzuciłam się na szyję Adama całując go. Po chwili rzuciłam go na łóżko i zaczęłam rozpinać guziki jego koszuli.

- Czekaj chwilę- powiedział.

Trochę się przestałam, że jest coś nie tak albo, że ja zrobiłam coś nie tak. Może on wcale tego nie chciał. Usiadł i teraz siedziałam mu na kolanach.

- Nie chcę cie martwić, ale ja się trochę krępuje. On na nas patrzy- powiedział patrząc na pluszaka ze strachem w oczach.

Wybuchłam śmiechem, a potem on zrobił to samo.

- Mam pomysł jak temu zaradzić- powiedziałam.

Następnie rozpięłam mu koszulę do końca, całując jego umięśnioną klatkę piersiową. Potem zdjęłam ją całkowicie  zdjęłam i rzuciłam prosto na głowę niedźwiedzia.

- Od razu lepiej- powiedział.

Przewrócił nas i wtedy już na nie. Zdjął mi pończochy całując przy tym uda. Gdy był u moich stóp popatrzył mi prosto w oczy.

- A może życzy sobie pani masaż?- Spytał.

Kiwnęłam głową na tak.

Dotknął ciepłymi rękami moje pace i zaczął powoli masować. Potem pocałował mnie i przeszedł wyżej nad kostki. Po chwili znowu przeszedł wyżej. Nie ominął żadnego miejsca. Masował bardzo czule i delikatnie, całując przy tym. Gdy doszedł do ud zaczęłam głośniej oddychać. Po woli zaczął zbliżać się do mojego krocza. A gdy już go dotknął głośno jęknęłam. Zaczął całować moją łechtaczkę, zdecydowanie za krótko i przeszedł wyżej na biodra a potem na pępek, co pozwoliło mi opanować oddech. Całował moje piersi obojczyki, a potem  ręce kończąc na dłoniach. Wrócił do góry. Zaczął całować moją szyję i uszy.

- Podobał ci się masaż? - Spytał. 

Kiwnęłam głowa na tak.

- Świetnie - powiedział.

A potem spędziliśmy kolejną cudowną noc. Było idealne. To były moje najlepsze urodziny w życiu.

Jak ze snuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz