Rozdział 26

228 10 0
                                        

22 sierpnia 2020 roku

W podróż poślubną pojechaliśmy do Francji. Było cudownie. Znaczy... Na początku. Przez pierwsze dwa tygodnie każdego dnia robiliśmy coś innego. Zwiedzaliśmy, spacerowaliśmy, chodziliśmy do klubów i do restauracji na romantyczne kolację. Noce były doskonałe, choć nie robiliśmy tego tylko nocą. 

Pewnego dnia, w połowie naszego miesiąca miodowego, zadzwonił telefon. Był to tata Adama, który oznajmił, że Alice jest w szpitalu. 

Nie mówił co się dokładnie stało, ale okropnie byłam się o teściową. Wróciliśmy pierwszym samolotem, jaki leciał w pobliżu Oregonu. 

Jak najszybciej pojechaliśmy do szpitala. Gdy tam dotarliśmy, zobaczyliśmy ja na łóżku szpitalnym. Była podłączona do kroplówki.

Staliśmy jak wryci w drzwiach, nie mogłam poruszyć się ani na milimetr. Alice odwróciła głowę do nas i uśmiechnęła się. 

Była cała blada. Uśmiech był tylko przykrywką, wiedziałam w jej oczach ból i strach. Była taka słaba. Wyglądała jakby jej życie się skończyło.

- Wejdźcie- powiedziała.

Weszliśmy do środka, trochę nerwowo, ale byliśmy opanowani.

- Proszę usiądzie- wskazała na krzesła przy łóżku.

- Świetnie was widzieć, przykro mi że przeze mnie musieliście...- zaczęła, ale Adam jej przerwał.

- Mamo...- zaczął, odzywając się pierwszy raz od przyjścia tu.- Co ci jest?

- Nie rozmawiajmy o tym..- odpowiedziała.

- Wiec o czym mamy rozmawiać?

- O czym tylko chcecie. Jak było w Paryżu?

- Dobrze- odpowiedziałam.

- To świetnie. Przepraszam was się jestem zmęczona. Wam też przyda się drzemka. Do znaczenia jutro.

- Do jutra- powiedziałam.

- Pa mamo- powiedział Adam.

Ona obróciła się na drugi bok, a my wyszliśmy. Na korytarzu czekał Frank.

Opowiedział nam co się z nią dzieje. 

Miała białaczkę. 

To było okropne. Nie mogliśmy zrozumieć czemu? Czemu ona? Czemu taka wspaniała kobieta? Czemu teraz? 

To był najgorszy czas w moim życiu i życiu Adama. Kochałam jego rodziców. Byli wspaniali.
Następnego dnia, gdy powiedzieliśmy, że wiemy o wszystkim, ona powiedziała nam jedną ważną rzecz. A mianowicie czego pragnie. Pragnęła wnuka. Zostało jej niewiele czasu, bo już nic nie dało się zrobić. Staraliśmy się dzień w dzień. Mieliśmy kłótnie, a ja byłam jednym wielkim kłębkiem nerwów.

Trwało to niecały rok. 

Po miesiącu, gdy Alice odstawiła leki zmarła. Pragnęła tylko jednego. A my ja zawiedliśmy.

Jak ze snuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz