rozdział 12

14 2 0
                                    

Poszliśmy przed siebie, zmierzajac ku mojej kamiennicy. Opowiadałem jej jakieś kawały a ta smiała sie tak słodko i szczerze. Było to przyjemne dla moich uszu. Byłem zadowolony z siebie że tak mogłem ją choć troche uszczesliwic. Były to błache rzeczy jak spacer lody czy zwykłe siedzenie na ławce, a jednak dla niej było to coś innego i miłego. Tak jak i dla mnie. Nagle nasz spokojny spacer zakłóciło jakies zamieszanie przy klubie koło którego własnie przechodziliśmy. Jakas grupka nietrzezwych mężczyzn sie kłóciło i wyzywało od najgorszych. Przeszlibysmy spokojnie gdyby nie to że moją uwage przykuł pistolet który trzymał jeden z nich w ręku, wymachujac nim we wszystkie strony.

- Hej, spokój- zawołałem w ich strone, ale nie było zadnej reakcji, wiec podeszłem do nich, zostawiając Paule za mną.- Spokój powiedziałem!

- Ty, koles nie wpiepszaj sie - odezwał sie ten z bronią.

- Nie wymachuj ta bronią bo sobie krzywde zrobisz- zakpiłem i własnie popełniłem wielki bład zadzierając z facetem uzbrojonym bo moja bron została w domu. Facet zbliżył sie do mnie, po czym reszta dołaczyła do niego, okrązajac mnie.Było ich czterech. Zobaczyłem za nimi przerazoną Paule , która patrzyła na to wszystko wielkimi oczami. Chyba w tej chwili bardziej bałem sie o nią niz o siebie.

- Co ty za jeden, że sie wpierdalasz w nie swoje sprawy?- zabrzmiał grożnie. Był mojego wzrostu i również dobrze zbudowany.

- Co z tego że ci powiem- odpowiedziałem.

- Słyszeliście to- zwrócił sie do swoich koleżków, śmiejac sie szyderczo.- A może twoja panna coś nam powie, co ty na to- i spojrzał swoim obrzydliwym wzrokiem w stronę dziewczyny.

- Od niej wara- zawarczałem.

Lecz jeden z nich podszedł do Pauli, która stała zachipnotyzowana całym tym zdarzeniem. Koleś obszedł ją naokoło nie spuszczajac zniej wzroku. Nie wytrzymałem i uderzyłem tego z bronią. Zachwiał się ale zanim złapał równowage, dawałem ciosy kolejnym gościom którzy tam stali. Padali jak muchy bo nie byli przygotowani na ciosy. Jednak szkolenie samoobrony do czegoś sie jednak przydało no i siłownia. Szarpnąłem kolesia stojącego przy Paulinie i popchnąłem na ziemie gdzie poleciał jak długi. Złapałem dziewczyne, która sie zachwiała.

- Nic Ci nie jest- zapytałem.

- Ni...Nie- wydukała roztrzesiona.

- Prosze zadzwonic na policje- zawołałem do kolesia który wybiegł z klubu widząc całe wydarzenie i nagle poczułem uderzenie w twarz i metaliczny smak w ustach. Moja twarz obróciła sie energicznie w bok i mineła chwila zanim doszłem do siebie. Zorientowałem sie że koleś stoi przy mnie, przymierzając sie do kolejnego ciosu kiedy to ja go szarpnąłem, próbując go odepchnąc od siebie. Niestety on również mnie złapał i szarpaliśmy sie. Za nami były słychac czyjes krzyki żebyśmy sie uspokoili, że policja jest juz w drodze. Nie reagowaliśmy na to. Nagle niespodziewanie broń którą ciagle trzymał ten koleś wystrzeliła. Usłyszałem wielki chuk a dopiero po chwili uświadomiłem sobie co sie stało. Facet odsunął sie ode mnie a ja zgiąłem sie wpół. Poczułem dziwne uczucie rozlewajace się we mnie od środka. Spojrzałem na Paulę, kóra podtrzymała mnie żebym nie upadł na ziemie. Jej twarz była blada i przerazona. Nie rozumiałem co sie dzieje. Złapałem sie za brzuch kiedy przeszył mnie okropny ból a kiedy spojrzałem w dół zobaczyłem czerwoną ciecz wyciekającą między moimi palcami. Wtedy doszło do mnie co jest grane. Dziewczyna mówiła coś do mnie, krzyczała a ja byłem jak w jakims amoku.

- Mikołaj! Niech ktoś wezwie pogotowie! Szybko!- krzyczała- Mikołaj słyszysz mnie?

Widziałem ją jak przez mgłe. Dopiero po dłuzszej chwili zobaczyłem ją wyrazniej. Płakała, trzymając mnie w swoich ramionach.

- Wytrzymaj, pro...prosze- szeptała, trzęsąc sie i tuląc mnie do siebie.

Zrobiło sie straszne zamieszanie wokół nas. Ludzie biegali tam i spowrotem w panice, a ja czułem sie coraz gorzej. Od srodka mną szarpało, jakby ktoś wyrywał mi wnetrzności.

- Wyciagnij mój telefon- wyjąkałem, a dziewczyna zrobiła to o co ją poprosiłem i wyciągnęła telefon z mojej kurtki i podała mi go a ja ledwo wystukałem numer do mojej mamy.

- Mamo?- odebrała po chwili.- Przyjedz do Krakowa, jestem w szpitalu...- nie dokończyłem bo telefon wypadł mi z reki kiedy szarpnął mną ból.

- Mikołaj?- wyszeptała Paulina.

Niedobrze mi sie zrobiło i poczułem jak ogarnia mnie ciemnośc. Spojrzałem w jej oczy, piękne i zapłakane zielone oczy a potem pochłonęła mnie nicość.


ZielonookaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz