rozdział 15

16 2 0
                                    

Mijały długie minuty i godziny. Zbliżała się dwudziesta. W końcu zeszłam na dół bo poczułam jak kiszki mi marsza grają. Kiedy weszłąm do kuchni, zobaczyłam krzatająca sie po niej starszą panią, która na mój widok az podskoczyła.

- Przepraszam, nie chciałam Pani wystraszyć- oznajmiłam przepraszajaco.

- Nic sie nie stało- powiedziała- Ty jesteś Paulina tak?- a ja skinęłam głową.

Przyglądała mi sie z zaciekawieniem. Miała juz siwe włosy i pomarszczona twarz i była juz z pewnością koło siedemdziesiatki. Wyglądała na bardzo miłą.

- Z pewnością jestes głodna- wyciągnęła zapiekankę z piekarnika, która pachniała wyśmienicie. - Karina jest moją siostrzenicą i czasem jej pomagam.

- Miło mi- uśmiechnęłam sie.

Kobieta nałożyła mi kawałek na talerz i mi podała.

- Jedz, dziecko- zacheciła po czym nalała mi soku do szklanki.

Minęło dośc sporo czasu na gawędzeniu ze starsza panią. Opowiedziała mi jak poznała Mikołaja i jego ojca. Jak dużo radości w tamtym czasie wniósł ten mały chłopczyk, a teraz już dorosły i przystojny mężczyzna. Ja słuchałam wszystkiego z zaciekawieniem, kiedy nagle usłyszałysmy trzask drzwiami.

- Jestesmy- usłyszałam głos Kariny.

Razem z Ewą weszły do kuchni, a na twarzach widniały usmiechy i zadowolenie.

- Mikołaj jutro juz może wyjsc ze szpitala- zapiszczała Ewa i wtuliła sie w starsza panią.

Na te wieści moje serce az zrobiło dwa salta i zadrzało ze szczescia.

Juz jutro Go zobacze.

- Wszystko w porzadku- Karina spojrzała na mnie- zbladłaś.

- Poprostu cieszę sie - usmiechnęłam sie a Ewa złapała mnie i uscisnęła na co ja cała zesztywniałam.

Nie bój sie. To nic takiego. Oddychaj spokojnie.

- Chodz na góre. Musze dac Ci jakies fajne ciuszki na jutro żebys ładnie wyglądała- zaproponowała, odrywając sie ode mnie.

- J..Jasne- wyjąkałam po czym wyszłysmy z kuchni.

W nocy nie potrafiłam zasnąc. Myślałam jak to jutro będzie kiedy Go zobacze. Po tak długich dwóch tygodniach, w końcu będe go widziała. A co jeśli on mnie znienawidził za to co sie stało i każe mi sie stad wynosić. Az serce mi zadrzało na sama mysl o tym. Przeciez co ja zrobie bez niego, kiedy juz nie bedzie chciał mi pomóc. Wcale bym mu sie nie zdziwiła gdyby mnie odrzucił i chciał abym dała mu spokój.

Nie nie nie . Tak nie może sie stać. Przecież On jest dla mnie... No włąsnie kim?

ZielonookaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz