rozdzial 30

13 1 0
                                    

Na jej slowa zrobilo mi sie przykro ale wiedzialem ze miala racje. Do dzis pamietam kiedy krzyczala prosząc i blagając abym ją wysluchal. Ja jednak tego nie zrobilem bo wolałem słuchac innych.
- Będe codziennie czekal na Ciebie na Starym Rynku o pólnocy.- powiedzialem.
- Chyba zwariowales- zakpila.
- Chocbym mial to robic do konca zycia- odparlem po czym zostawilem ją samą w ogrodzie.

Jechalem samochodem do biura, zastanawiając sie czy dobrze robie ale dopoki z nią normalnie nie porozmawiam, moje sumienie nie da mi spokoju.
Moje sumienie? Czy moje serce, ktore nie przestalo bic dla Niej?
Musze zrobic wszystko aby mi wybaczyla.

Usiadłem za biurkiem upijając łyk kawy. Wtedy do srodka weszla moja siostra.
- Chciales pogadac?-zapytala.
- Powiedzialem Jej ze codziennie o północy bede na nią czekal przy Starym Rynku.
- Serio?- skrzyzowala rece i patrzyla na mnie dziwnie.
- A co w tym dziwnego?
- Myslisz ze ona tam przyjdzie?
-W koncu napewno- usmiechnąłem sie zadowolony.
- Od kiedy stales sie takim romantykiem braciszku.
- Dobra wracaj do pracy bo zaraz zaczniesz sie ze mnie nabijac- pogonilem ją, zostając sam.

Mialem mnostwo pracy i nawet niewiem kiedy zrobilo sie tak pozno. Spojrzalem na zegarek i doznalem szoku ktory wskazywal ze za pól godziny dobije północ.

Mimo chlodnych juz nocy, znalazlo sie kilka zakochanych par spacerujących po Rynku. Usiadlem przy fonntannie i czekałem do drugiej w nocy. Wiedzialem ze nie bedzie łatwo zmusic ją do rozmowy.

Mijały kolejne dni ktore spędzalem w pracy a noce czekając na Nią. Budowa nowego hotelu juz trwala pełną parą wiec mialem malo czasu na rozmyslania.
Ktorejs nocy ktorą spędzalem ponownie ma Rynku, zaczynalem wątpic w to czy to wogole ma sens. Minął miesiąc od rozmowy mojej z Pauliną wtedy w ogrodzie. Chcialem juz isc kiedy...
- Juz sie znudziles?- uslyszalem Jej glos a kiedy sie odwrocilem, zobaczylem ją stojącą naprzeciw mnie. Miala na sobie grubszą kurtke a wokol szyji owinietą chuste. Wlosy spiete w wysokiego koka.
- Jestes...- Tylko tyle bylem w stanie powiedziec na jej widok.
- Dlugo sie zastanawialam czy powinnam tu przychodzic ale widzialam ze Ci zalezy.- usmiechnela sie blado i podeszla blizej mnie.
- Bylas juz wczesniej?- zapytalem zdziwiony.
- Tak, kilka razy obserwowalam Cie z daleka- odparla a moje serce zadrzalo.
- Wiec dlaczego zmienilas zdanie?
- Chce miec to juz za sobą- Jej oczy blyszczaly w swietle lamp.
-Rozumiem- odparlem.-Moze przejdziemy sie kawalek?
Zaproponowalem a Ona skinela glową i zmierzyla pierwsza przed siebie.
- Co u Ciebie?- palnąlem.
- Tak jak widziales. Od dwoch lat pracuje u Panstwa Nowak i to by bylo na tyle- Nie patrzyla na mnie.
- Ja od kilku miesiecy prowadze firme ojca po tym jak zmarl- powiedzialem a dziewczyna stanela spoglądając na mnie.
- Przykro mi- powiedziala ze smutkiem- Niewiedzialam.
- Ta...Moje zycie zmienilo sie o sto osiemdziesiąt stopni.-Mowilem dalej- Zostalem odsuniety z policjii i nawet nie jest mi juz przykro z tego powodu.
- To przeze mnie tak?- zapytala zaskoczona.
-Gdybym mial zrobic znow to samo to zrobil bym to-otworzyla szerzej oczy patrzac na mnie.
- Zniszczylam Ci kariere.
-Nie mow tak- zlapalem ją za ramona tak aby na mnie patrzyla.- Wiedzialem co robie i niczego nie zaluje. Nie zaluje bo poznalem ciebie, rozumiesz?
Patrzylem jej głeboko w oczy w ktorych zobaczylem łzy.
- Przestan- wyszarpala sie i poszla dalej.- Myslisz ze jesli bedziesz mi mowil takie rzeczy to cos zmieni?
- Chcialbym aby tak bylo- powiedzialem doganiając ją.- Gdybym cofnął czas...
- Ale nie mozesz!- weszla mi w słowo podnosząc głos.

ZielonookaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz