17.

2.7K 140 5
                                    

Obudził mnie dzwonek telefonu. Otworzyłam szeroko oczy, sięgnęłam po źródło hałasu i spojrzałam na wyświetlacz. To Magda.. Ugh.. Nie mam ochoty na rozmowy. Wyciszam dźwięk i opadam spowrotem na łóżko. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę, że Dominika obejmuje mnie w pasie. Przyglądam się jej - wydaje mi się, że śpi. Całuję ją w czubek głowy i szepczę do ucha:
-Heej, śpisz? - nic nje słyszę w odpowiedzi, to znaczy że śpi. Leżę orzez chwilę wpatrując się w nią i ponownie sięgam po telefon, żeby sprawdzić godzinę. Jest 6:40. Ugh.. Po co Magda dzwoniła tak wcześnie?! Wyswobadzam się z uścisku, biorę telefon i wychodzę z sypialni. Idę do łazienki żeby jako-tako się ogarnąć i gdy już jest w porządku, idę do salonu i oddzwaniam do Magdy.
-Hej Mag, co się stało? Wiesz która jest godzina?..?
-Hej Ann, wiem ale słuchaj.. Muszę Ci o czymś powiedzieć - mówi słabym głosem.
-Coś złego się stało..?
-Moja mama.. Ona nie żyje
-Czekaj co?! Ale jak?! Dlaczego?! - jej mama, p. Zuzia, była najbardziej pozytywną osobą jaką znałam. Była nawet bardziej pozytywna od Magdy. Lubiłam z nią rozmawiać, bo rozmowy z nią zastępowały mi rozmowy z moją mamą, której często nie było w domu.
-Wczoraj miała wypadek.. Jechała samochodem i zza zakrętu nagle wyjechał tir. Kierowca tira był pijany i uderzył w samochód mamy.. Zginęła na miejscu Ann, rozumiesz?! Była w drodze do domu. Zwolniła się wcześniej z pracy, bo zadzwoniłam że źle się czuję i czy mogłaby przyjechać i zabrać mnie do lekarza. Po części to ja ją zabiłam..
-Nawet tak nie mów! Przecież to nie ty byłaś tym kierowcą! - jestem w szoku, jej mama miała 33 lata, gdy urodziła Mag miała 17 lat. Przecież.. To nie możliwe że jej nie ma..
-Tak ale.. Gdybym nie zadzwoniła.. Wróciła by normalnie po pracy do domu i wszystko byłoby w porządku.. -zaczyna szlochać. Chciałabym być teraz obok niej, wziąć ją w ramiona i pocieszać. Tak mi jej szkoda.. Nie będzie mnie teraz przy niej.. Teraz, gdy potrzebuje pomocy..
-Nie myśl tak i nie obwiniaj siebie za coś, co nie jest twoją sprawką Mag.
-Nie wiem jak ja sobie teraz poradzę.. Ojciec ma wszystko w dupie, woli leżeć gdzieś pijany niż pomóc mi załatwić wszystko w związku z pogrzebem.. Gdy mu powiedziałam, nawet mu łza nie poleciała. Poszedł bez słowa do siebie.. Nienawidzę go jeszcze bardziej! -jej ojciec jest alkoholikiem. Cóż, miał propozycję leczenia z nałogu, ale on woli pochłaniać kolejne litry wódki niż wziąć się za siebie.
-Idź do mojej mamy, już wróciła do domu od mojego dziadka. Ona ci ze wszystkim pomoże, przecież wiesz.
-Tak ale.. Głupio mi iść tak nagle i prosić o pomoc w tylu sprawach..
-Nie możesz sama z tym zostać. Gdybym była w Polsce, na pewno bym ci pomogła.. Eh.. Może pogadam z Dominiką żebyśmy wróciły?
-Nie nie nie, zostań tam. Nie chcę, żebyś przeze mnie zaprzepaściła taki wyjazd.. I od kiedy mówicie do siebie po imieniu? - mówi wyraźnie zainteresowana. Stoję przy oknie w salonie, gdy nagle czuję jak ktoś od tyłu mnie obejmuje, a ja aż podskoczyłam. To Dominika.
-Wieesz.. To długa historia.. - mówię, łapiąc oddech. Czuję pocałunki na swojej szyi.
-Liczę, że wszystko mi opowiesz!
-Jaasne Mag. Ja.. hm.. Chyba będę już kończyć. Trzymaj się.. I przepraszam, że nie ma mnie przy tobie..
-Spoko Ann, odezwę się jak już wszystko pozałatwiam.. I dam ci znać, czy zatrudnię twoją mamę do pomocy. - mówi ze spokojem w głosie. Przed oczami widzę ją z telefonem przy uchu, ze łzami w oczach i ze smutnym uśmiechem na twarzy.
-Będę czekać. - mówię, a oba się rozłącza. Odwracam się twarzą do Dominiki. W jej oczach widzę jakby.. hm..Prośbę o pozwolenie? Jej wzrok wędruje na moje usta. Oh, o to chodzi. 'Na to czekasz skarbie' - myślę sobie i składam delikatny pocałunek na jej ustach. W głowie siedzi mi cały czas Mag, nie potrafię wyobrazić sobie, jakbym się czuła na jej miejscu..
-Rozmawiałaś z Mag? - pyta się Dominika.
- Tak..
-Co u niej?
-Jej mama.. Eh.. Nie wiem jak ona sobie poradzi..
-Czekaj czekaj, co z jej mamą?! - mówi zmartwiona.
-Jej mama zginęła w wypadku.. Właśnie dzwoniła mi o tym powiedzieć.
-O rety.. Ja.. Nie wiem co powiedzieć.
-Zaproponowałam jej, że mogłabym z tobą porozmawiać, czy nie mogłybyśmy wrócić, żebym z nią była ale powiedziała, że nie trzeba.
-Jakby trzeba było to mogę załatwić bilety.
-Powiedziała, że mamy tu zostać. Przepraszam ale muszę zadzwonić do mamy. Powiedziałam Mag, że może liczyć na jej pomoc. - mówię, a ona wypuszcza mnie z uścisku. Siadam na fotelu i wybieram numer do mamy.
-Halo, Aniu?
-Cześć mamo.
-Skarbie, jak się trzymasz? Wszystko w porządku? Tak wcześnie dzwonisz.
-Słuchaj mamo.. Magda mogłaby liczyć na twoją pomoc?
-Ni przecież wiesz, że tak. A co się stało..?

Opowiedziałam mamie co mówiła mi Magda. Była w szoku, tak samo jak ja i Dominika.. Gdy skończyłam rozmowę, w kuchni czekała na mnie Dominika ze śniadaniem. Uśmiechnęłam się pod nosem i usiadłam do stołu.
-Dobrze wiesz, że sama bym sobie coś do jedzenia zrobiła. - mówię ze śmiechem.
-A ty dobrze wiesz, że mnie to nie obchodzi - odpowiada zadziornie i puszcza do mnie oczko. Zaczynam się śmiać.
-Dobrze już, dobrze. Po prostu nie lubię czuć, że kogoś wykorzystuję.
-Kochana, co to za wykorzystywanie? Że nam śniadanie zrobiłam? Czuję się za ciebie odpowiedzialna..
-To urocze - mówię i się rumienię.
-Urocze? - droczy się ze mną - A jeszcze przed chwilą mnie wykorzystywałaś..
-Reety, daj żyć - śmieję się.
-Przecież żyjesz - również się śmieje.
'Dzięki tobie przestaję żałować...' odpowiadam w myślach..

Przepraszam, kocham CięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz