5.

3K 163 8
                                    

Czwartek, dzień przed wyjazdem. Budzę się i przez chwilę leżę ze wzrokiem wbitym w biel sufitu. Podnoszę się na łokciu i sięgam po telefon. Sprawdzam godzinę - 9:40. Za oknem świeci słońce, przez uchylone okno wpada świeże powietrze. Wstaję z trudem, ale zaraz spowrotem upadam na łóżko. Zrobiło mi się ciemno przed oczami i zakręciło w głowie. Siedzę przez chwilę, czekam aż uspokoi mi się bicie serca. Po chwili ponawiam próbę wstania. Excellent, udało się. Wychodzę z pokoju, a obok mnie przechodzi szybkim krokiem mama. Widać, że jest zmartwiona, wręcz wystraszona.
-Mamo, co się dzieje? - pytam ją, a ona nagle się zatrzymuje, odwraca się w moją stronę i odpowiada:
-Dzwoniła ciocia, z dziadkiem jest źle.
-Serio..? Jedziesz tam?
-Tak, właśnie zaraz będę wyjeżdżać, miałam iść cię budzić.
-Może.. Może mam jechać z tobą?
-Niee.. Ty jutro wylatujesz, to byłoby bez sensu, żebym przywoziła cię 150 kilometrów spowrotem. Przykro mi, że nie spędzimy tych dwóch dni razem.. Ale musisz zrozumieć..
-Jasne mamo, będziemy w kontakcie. O mnie się nie martw, dam sobie przecież radę! - daję jej buziaka w policzek.
-Trzymaj się Aniu, dzwoń do mnie często. - przytula mnie i po chwili zaczyna schodzić po schodach. Odwraca się jeszcze na chwilę i mówi:
-Spieszę się.. Wybacz.. Do zobaczenia!
-Paa mamo.. - pięknie, mam wolny dom na całe dwa dni. Tylko kto odwiezie mnie na lotnisko.. Muszę później zadzwonić do p. Dominiki i zapytać się, czy będę mogła zabrać się z nią. Idę na dół, przekręcam klucz w zamku i wracam na górę. Postanawiam wziąć prysznic. Rozbieram się i staję przed lustrem. Przyglądam się każdej bliźnie z osobna. Naliczyłam ich 64. Pięknie. Nie mogąc dłużej na to patrzeć, wchodzę pod prysznic i biorę szybko się myję. Po wyjściu suszę włosy, ubieram się i postanawiam wyjść z domu. Nie wiem jeszcze gdzie pójdę, potrzebuję świeżego powietrza (świeże powietrze w centrum miasta, ta jasne, trudno). Zakładam na ramię torbę i wychodzę z domu. W sumie.. Zmieniłabym coś w sobie. Może mniej będę się nienawidzić..?

Kieruję się do najbliższego fryzjera, gdy wchodzę do pomieszczenia, zastaję pustkę. Po chwili z zaplecza wyłania się postać wątłej kobiety.
-Witam! W czym mogę pomóc? -mówi wdzięcznym głosem.
-Dzień dobry, czy ma pani chwilę wolną? -głupie pytanie, przecież oprócz naszej dwójki nie ma tu żadnej żywej duszy.
-Oczywiście, niech pani usiądzie na fotelu. - siadam- Więc.. Co by panu chciała zmienić?
-Chcę, żeby pani zcięła moje włosy na krótko.
-Ale.. Tak całkiem na krótko? Może do ramion? Szkoda zaprzepaścić tak pięknych włosów...
-Mówię niewyraźnie? Proszę obciąć na krótko.
-Wedle uznania, już się robi. -mówi kobieta z politowaniem. Odwal się ode mnie, to moja sprawa co robię ze swoimi włosami, co ciebie kobieto to interesuje. Zamykam oczy, czuję jak kosmyki włosów opadają mi na ramiona, większość ląduje na podłodze. Po pewnym czasie słyszę:
-Gotowe, może pani otworzyć oczy. - robię to, i nie poznaję samej siebie. To wygląda.. Zajebiście.
-Raju.. Dziękuję pani, jest cudnie. -mówię zadowolona. Płacę kobiecie i wychodzę szybkim krokiem z salonu. Chcę uniknąć jakichkolwiek konwersacji. Idę do supermarketu, robię zakupy, coś przecież zdałoby się zjeść na obiad.. Żartuję, kupuję wodę i popcorn. Na obiad zjem spaghetti, które wczoraj robiła mama, a na kolację zamówię sobie pizze. Wracam do domu, odgrzewam spaghetti i siadam przy stole. Słyszę dźwięk wiadomości, to pewnie Magda. Wyciągam telefon z torby, no oczywiście, kto inny jak nie ona.

Od Magda:
-Hejka, jaki dziś jest powód twojej nieobecności w szkole? Pieprzona szczęściaro, Jaskólska zrobiła niezapowiedziany sprawdzian.

Jaskólska to nasza chemiczka, a chemia to jeden z najgorszych przedmiotów. Cóż, głupi ma zawsze szczęście.

Do Magda:
-Aaa.. Źle się dzisiaj czuję, a poza tym jutro wyjeżdżam i chciałam wszystko sobie popakować, wiesz, nie będzie mnie tu jakiś czas...

Wyciszam telefon i zostawiam go na stole. Nie mam ochoty na rozmowy. Idę do swojego pokoju, przebieram się w koszulkę i dres i kładę się do łóżka. Słuchając muzyki, odpływam powoli w krainę snów.

Gdy budzę się, jest godzina 22:40, nie wiem gdzie jestem, ani jaka jest dzisiaj data. Chwilę zajmuje mi dojście do siebie. Nie powinnam tak długo spać, choć.. Ostatnio śpię bez przerwy. Schodzę na dół do kuchni, nalewam sobie do szklanki wody i sprawdzam telefon:
25 połączeń nieodebranych od Mame
Aż się zakrztusiłam. Oddzwaniam do niej, dostaję lekki opieprz. Po rozmowie z mamą postanawiam zadzwonić do p. Dominiki. Długo biję się z myślami, w końcu jest późno... Ale co mi szkodzi. Wybieram jej numer i wsłuchuję się w sygnał połączenia. Po dziesięciu sygnałach sgłasza się:
-Halo? Z tej strony Dominika Sosna, z kim rozmawiam? -miło jest usłyszeć jej, ciepły i miły głos.
-Dobry wieczór pani Dominiko, tu Ania Zweralska. Niech pani wybaczy mi późną godzinę ale..
-Ach, to ty Aniu. Wystraszyłam się trochę, w końcu nie codziennie o tej godzinie dzwoni do mnie nieznany numer, muszę sobie go zapisać. Co się stało?
-Sprawa wygląda tak.. Mama musiała pilnie wyjechać i nie ma kto mnie zawieść na lotnisko. Gdyby pani mąż odwoził panią na lotnisko, to czy mógłby podjechać pod mój dom?
-O to chodzi... Cóż, mój mąż mnie nie będzie mnie odwozić na lotnisko, bo takowy mąż nie istnieje. Odwozić będzie mnue siostra i tak, możesz jechać z nami. -mówi spokojnym głosem. Nie ma męża..? To nie możliwe, przecież jest taka piękna..
-Och.. Naprawdę? Bardzo, bardzo, bardzo dziękuję! I jeszcze raz przepraszam za późną porę.. Nie będę już Pani przeszkadzać.. Dobranoc i do zobaczenia jutro!
-Dobranoc i do jutra skarbie.- odpowiada, po czym się rozłącza. Skarbie? Czuję.. Szczęście.. Ktoś nazwał mnie skarbem.. Geez.. Co się ze mną dzieje..

Dzisiaj zasnę z uśmiechem na twarzy.

Przepraszam, kocham CięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz