•8•

401 31 2
                                    

Stała pod białymi drzwiami, zaginając rąbek swojej bluzy. W środku toczyła walkę o podjęcie właściwej decyzji. Chociaż z zewnątrz świetnie maskowała doznawane uczucia, to wewnątrz toczyła się walka przeróżnych emocji i wszystko powoli przechylało się na szalę rozsądku.

Zapukała dwa razy i wydała z siebie głośne westchnięcie, nie słysząc odpowiedzi ze środka pokoju. Późna godzina nie dawała jej jakichkolwiek szans na odzew. Wokół nie było żywego ducha, co pokazywało, że wszyscy są pogrążeni w stanie snu. Miała już zamiar odejść, jednak usłyszała ciche skrzypnięcie zawiasów, a jej oczom ukazała się zaspana twarz Emmy. Spojrzała na Demi od dołu do góry i wydała z siebie zduszony śmiech. Otworzyła szerzej drzwi, wpuszczając rudowłosą do środka. Od razu wskoczyła na łóżko i zawinęła się w kokon w śnieżnobiałej pościeli. Jej przyjaciółka dołączyła do niej i teraz obie leżały na plecach, wpatrując się w ciszy w sufit.

- Śmierdzisz papierosami. - Emma zasłoniła swój nos, pokazując grymas na twarzy. Od zawsze nie lubiła tego zapachu, co wszyscy dobrze zdawali się wiedzieć. Wkurzanie jej w ich zespole było na porządku dziennym. Przywileje młodszej dawały sie we znaki, gdyż każdy traktował ją jak siostrę, która musi zasłużyć sobie na równe traktowanie. Wszyscy bagatelizowali to zachowanie i po chwili docinki odchodziły w zapomnienie, po którym zostawały tylko śmieszne historie.

- Wiem jak bardzo to lubisz, więc przed przyjściem tutaj musiałam wypalić jednego. - Mrugnęła w jej stronę i obydwie zaśmiały się cicho. W takiej chwili Rosjanka najpierw wolała rozweselić atmosferę, aby później uderzyć w nią czymś, co planowała w głowie od dłuższego czasu.

- A tak na serio, co się dzieję? - Brunetka spojrzała na leżącą obok kobietę i utkwiła na jej okaleczonej twarzy wzrok. Zawsze była dobra w wyczytywaniu ludzkich emocji, nawet tych najgłębiej schowanych. Dzisiejszy stan Demetrii nie zdołał schować się pod jej czujnym okiem. Sam fakt, że jej towarzyszka z zespołu stanęła na krawędzi życia, sprawiał, że obawiała się tego, po co naprawdę tu przyszła. Emma sama została postrzelona i ból dokuczał jej z każdym ruchem nogi, jednak to ta druga prawie pożegnała się ze światem.

- Ja po prostu, muszę go znaleźć. Muszę - przerwała - Chcę go powstrzymać. - Jej wzrok powoli wywiercał dziurę w białym suficie. Emocje sięgnęły zenitu wraz z wypowiedzianymi słowami, które tak długo dusiła w sobie.

- Wiesz jak bardzo jest niebezpieczny, nie uda ci się z nim wygrać. Został zaprogramowany do zabijania. - Westchnęła, przecierając dłonią swoją twarz ze zmęczenia. - Nigdy czegoś takiego nie widziałam – powiedziała jej wszystko zgodnie z prawdą.

- Dlatego przyszłam poprosić o pomoc. - Spojrzała na nią błagalnym wzrokiem. - Wiem, że ty mi nie odmówisz. - Podparła się na łokciach, aby po chwili usiąść po turecku. - Proszę, pomóż mi go znaleźć. Pomóż mi się przygotować – powiedziała błaganym głosem, ledwo wypuszczając słowa przez gardło. Nigdy nie była osobą spoufalającą się z innymi i przede wszystkim polegającą na innych. Dlatego tak ciężko było jej poprosić o pomoc, która teraz była najważniejszym czynnikiem do powodzenia.

Pokój wypełniła cisza, która była przerywana odgłosem wiatru uderzającego o okno. Emma długo zastanawiała się nad odpowiedzią, spoglądając na szalejącą burzę. Nie była to dla niej łatwa decyzja. Bała się, że nie sprosta zadaniu, co może się dla obydwu skończy bardzo źle. Wciągnęła głośno powietrze i na jednym wdechu wypowiedziała słowa tak, aby nie rozmyślić się w połowie zdania.

- Zgoda, kiedy zaczynamy?

Rudowłosa klasnęła zadowolona w dłonie i rzuciła się z uściskiem na kobietę, nie zważając na obolałe ciało. Zrozumiała, że jest o jeden krok bliżej do zwycięstwa.

DisharmonyWhere stories live. Discover now