Otworzyła ociężałe powieki. Przed oczami wciąż miała zamglony obraz, a skroń pulsowała jeszcze bardziej niż wcześniej. Podparła się na łokciach, aby zlokalizować miejsce w jakim się aktualnie znajduje. Szybko tego pożałowała, ponieważ błyskawicznie pojawiły jej się czarne plamy, które zmusiły ją do ponownego położenia się. Wydała z siebie jęk niezadowolenia i ponownie otworzyła oczy. Teraz widziała już wszystko czysto. Leżała na typowym szpitalnym łóżku. Wokoło niej było sporo specjalistycznych sprzętów medycznych. Na kilku miejscach spoczywali nieprzytomni ludzie. Ich twarze były pokryte w licznych ranach, a leżące obok opatrunki zamiast śnieżnego koloru, przybrały szkarłatny. Salę wypełniała wszechobecna cisza, którą przerywał tylko cichy dźwięk urządzenia rejestrującego normy życiowe każdego pacjenta. Próbowała wstać, nie zważając na towarzyszący jej ból głowy. Została jednak zatrzymana przez męską dłoń dotykającą jej opuchniętego ramienia. Skrzywiła się lekko i przeniosła wzrok na stojącego obok łóżka mężczyznę.
- Zalecenia lekarza – powiedział stanowczo, patrząc z powagą w jej oczy.
- Gdzie jestem Chris? - jej szept przebił się przez ciszę, jaka panowała wokoło. I choćby mogła przysiąc, że powiedziała to bardzo markotnie, zdawało jej się, że każdy dźwięk może obudzić znajdujących się na łożach pacjentów.
- Na oddziale szpitalnym w bazie, byłaś nieźle pokiereszowana - odparł na powrót swoim spokojnym głosem, dotykając jej chłodnej dłoni i uśmiechając się pokrzepiająco.
- Ile spałam? – zapytała, mrużąc oczy, wciąż w pełni nieprzyzwyczajona do oślepiającego, błysku żarówek.
- Szesnaście godzin - odpowiadał ze spokojem na każde zadane przez nią pytanie.
- Ile osób zginęło? – Próbowała dopuścić jak najwięcej informacji do siebie, jednakże ból głowy uniemożliwiał jej racjonalne myślenie.
Przełknął głośno ślinę i zaczął nerwowo podrygiwać nogą, a kobieta wiedziała, że odpowiedź należy do tych z rodzaju trudnych do przełknięcia.
- Czterech naszych i naukowiec – powiedział, przełykając głośno ślinę.
Jego wyraz twarzy posępniał, co dało się podporządkować do jego przejęcia całą sprawą. Wstał z krzesła i odwrócił się, wyglądając przez okno. Przejechał dłonią po jasnych włosach, które na powrót znalazły się w swoim zmierzwionym stanie.
Przeżyte wydarzenie uderzyło w nią jak torpeda. Zaczęła sobie przypominać wszystkie szczegóły wczorajszej akcji. Rzeźnia na recepcji, walka z trzema napastnikami, wybuch bomby, dwa strzały w serce, jedno w głowę, motor. Czerwona gwiazda. Zamglony obraz napastnika przemknął jej przez głowę. Próbowała połączyć wszystkie fakty z każdej misji, każdej nauki jakiej kiedykolwiek doświadczyła. Nic nie przywodziło jej na myśl mężczyzny, którego ukradkiem widziała.
Widząc, że wzrok Chrisa błądzi po krajobrazie rozciągającym się poza budynkiem, powoli wstała z łóżka. Jak najciszej potrafiła położyła stopy na chłodne kafelki i wycofała się w pośpiechu z pomieszczenia. Pomimo bólu nogi, której udo było pokryte w sporej wielkości bandażu, nie poddała się.
Zmierzała do gabinetu Gorbunova, nie zważając na nawoływanie jej imienia, które z każdym krokiem stawało się coraz głośniejsze. Chciała jak najszybciej skonfrontować się z tutejszym dyrektorem. Spotykani ludzie na korytarzu dziwnie się na nią patrzyli, a biegnący za nią Chris sprawiał, że jeszcze bardziej krzywili swój wzrok. Pulsujący ból w okolicach żeber zdawał się być kolejnym utrudnieniem w dotarciu do celu. Zanim zdążyła upaść na ziemię z wykończenia organizmu, stanęła przed drzwiami i pośpiesznie otworzyła je, wchodząc do środka.

YOU ARE READING
Disharmony
FanficDemetria Vasilieva operuje jednym z wielu oddziałów organizacji S.H.I.E.L.D. Na co dzień mierzy się z przeciwnościami losu i potworami, jakie kryją się głęboko zakorzenione w ludziach. Nie wierzyła, że ktoś może wybiegać poza skalę okrucieństwa, ja...